Sponsorzy grupy KnockOut

Patronat medialny


 


Ojciec był rzeźnikiem, John pracował jako jego pomocnik, a kiedy stary  Gully zmarł, syn objął po nim firmę. Niewiele, widać, nauczył się od ojca, bo doprowadził ją do bankructwa; za długi wylądował w kryminale. Przypadek zrządził, iż w więzieniu pojawił się świetny puncher, Henry Pearce. Odwiedziny mistrza zakończyły się walką pomiędzy nim, a Johnem Gullym. Oczywiście nielegalną. Henry uznał więziennego rywala na tyle wiarygodnym pięściarzem, iż wykorzysta go do swego planu. Uregulował długi Johna i ten znalazł się na wolności.

Aby dowiedzieć się, jaki plan wobec Gullyego miał Henry Pearce musimy na chwilę cofnąć się do czasu, gdy Jem Bechler, aktualny champion, zrezygnował z tytułu. Jednym z kandydatów na mistrzowski tron był właśnie Pearce. W jego dorobku było wiele zwycięstw z najlepszymi tamtych czasów. Wiarygodnym rywalem mógł być ktoś, z kim jeszcze nie walczył. Tym kimś mógł być właśnie odsiadujący wyrok Gully. Znając możliwości Johna i będąc przekonanym, iż łatwo się z nim upora, wyciągnął biedaka z więzienia, zakontraktował pojedynek. Do spotkania doszło w Hailsham, Sussex 8 października 1805 roku. Pojedynek zaszczycił swoją obecnością wielki wielbiciel boksu, sam książę Clarence, późniejszy król William IV.

Więcej o historii boksu na colma1908.com >>

Ale Pearce źle skalkulował, nie docenił Gullyego; pozornie łatwa walka trwała całe 65 rund - na gołe pięści (rękawic jeszcze nie wynaleziono). W 65. wyczerpany Gully poddał się, ale publiczność uznała go moralnym zwycięzcą. Został z ringu zniesiony przez tłum rozentuzjazmowanych miłośników walki na pięści. Stał się ulubieńcem Anglików. Od tej pory diametralnie zmieniło się jego życie. Kontraktował wysokie honoraria, które tym razem już rozumnie inwestował.

W międzyczasie aktualny mistrz świata, rywal Johna - Henry Pearce - zakończył bokserską karierę i Gully otrzymał szansę walki o tytuł ze zwycięzcą spotkania Jem Belcher - Tom Cribb. Pojedynek wygrał Cribb, ale walczył w sposób nieuczciwy i zdegustowani Brytyjczycy nie uwzględnili meczu, a tytuł przyznali... Gully'emu. Już jako champion wagi ciężkiej, w 1807/08 dwukrotnie pokonał Boba Gregsona. Wraz ze zdobytym w szczęśliwych okolicznościach tytułem zarobki Johna mnożyły się niczym króliki. Nie zmieniła tego nawet poniesiona w następnym roku porażka i utrata tytułu na rzecz Cribba. Wycofał się z boksu, zainteresowania skierował na wyścigi konne. Najpierw jako bukmacher. Szybko doszedł do wniosku, iż więcej zyska zakładając własną stajnię. Szczęście, które pojawiło się wraz z Peaercy’m, nie opuszczało Johna; jego konie triumfowały w wielu gonitwach, przynosiły mu znaczące zyski. Kiedy już i tu zbił solidny kapitał, postanowił zostać...członkiem brytyjskiego parlamentu. I, o dziwno, to też mu się udało. Został wybrany z okręgu Pontefract, w hrabstwie Yorkshire. Funkcję posła pełnił przez dwie kadencje, po czym - w swoim stylu - wycofał się.

Gully w najlepszym okresie swojego życia posiadał wiele nieruchomości, miał najsławniejsze stajnie wyścigowe, był właścicielem wielu kopalni. Nazywano go królem węgla. Wszystko, czego się dotknął, niczym mitologiczny Midas, zamieniał w złoto. Do jego stanu posiadania można bez wahania dopisać i dzieci; posiadał ich... 24. z dwóch małżeństw- po tuzinie z każdego!

Zmarł w 1863 roku w wieku 80. lat Jego majątek był porównywalny do takich, jakimi później dysponowali Rockefeller, Morgan czy Astor. Pogrzeb byłego kryminalisty był wielką manifestacją całej Anglii, a trumna ze zwłokami Gully’ego spoczęła w opactwie westminsterskim.

I pomyśleć, iż wielka kariera Johna Gully’ego zaczęła się w więzieniu!

Przyznacie, że historia,  zupełnie jak z bajki. A skoro tak, to i z morałem. Ale ten niech każdy dopisze na swój własny użytek.

Krzysztof Kraśnicki
colma1908.com
{jcomments on}