Sponsorzy grupy KnockOut

Patronat medialny


 


Poniższy, napisany przez Wiktora Junoszę tekst, został opublikowany przed prawie 75 laty, ale do dziś nic nie stracił na aktualności. Przekonajcie się sami.

"Że metoda sędziowania w boksie od dawna wymagała reformy - wszyscy zdawali sobie już od dłuższego czasu sprawę. Coraz częstsze i jaskrawsze "pomyłki" sędziowskie sprawiały, iż boks coraz bardziej zatracił szlachetne cechy sportu rycerskiego, a zaczął się upodobniać do zapasów z cyrkowych turniejów. Zaczynał stawać się takim samym oszustwem, z tą różnicą, że tam umawiają się zapaśnicy, a tu wynik z góry ustalają sędziowie.

Pogrążeni w zawiłe obliczania mające wykazać, ile punktów w tabeli i ile głosów na zebraniu przysporzy faworyzowanemu klubowi każdy świadomy fałsz - panowie sędziowie nie widzieli i nie czuli, jak pogrążają się w otchłań fałszu, jak zatruwają całe życie sportowe.
Aż wreszcie wybuchł znany skandal łódzki*. Naturalną i nieuniknioną konsekwencją łódzkiego skandalu musi być nie tylko "zrewoltowanych" działaczy warszawskich, ale i dymisja całego Wydziału Spraw Sędziowskich PZB, ale i dyscyplinarne dochodzenie przeciwko nieuczciwym sędziom, ale i gruntowna, miotłą prowadzona czystka wśród panów arbitrów.

Będąc autorem pierwszego regulaminu sportowego PZB, a więc i pierwszych prawideł sędziowania, mogę stwierdzić, że wtedy nikt ani na chwilę się nie zastanawiał nad potrzebą utrudniania sędziom fałszowania wyników, gdyż takiej ewentualności nikt by nie śmiał nawet przypuścić.

Dziś, niestety, sprawy stoją inaczej, i przepisy o sędziowaniu - muszą być również przepisami chroniącymi zawodnika przed sędziami, których uczciwość jest z góry zakwestionowana.
Zastanówmy się teraz nad aktualną kwestią zmiany istniejących przepisów i postarajmy się ocenić wady i zalety systemów obecnie obowiązujących.

Zanim to uczynimy, ustalmy kilka twierdzeń podstawowych. A więc przede wszystkim zwróćmy uwagę, że "matematyka" sędziowskiego punktowania nie powinna być zbyt zagmatwaną. Cyfra ma być przecież tylko wykładnikiem wrażenia. Dodawanie i odejmowanie punktów i półpunktów jest mniej ścisłe, niż ocena ogólnego wrażenia, niż to, co łowi oko. Opierać się więc trzeba nie na kalkulacji, która jest tylko dalekim odbiciem prawdy, a na uważnej obserwacji faktów, które się widzi. Dlatego jestem przeciwnikiem rachunków wzoru 20:18,5 lub też 5:4 ¼, gdyż tylko zaciemniają sprawę. Wystarczy, by sędzia ustalił, kto wygrał całe zakończone spotkanie.

Dalej, podkreślamy, że kierownikowi walki trudno być równocześnie sędzią punktującym, gdyż zbyt dużo uwagi musi on poświęcać prowadzeniu spotkania, by mógł spokojnie i z niezbędnym zastanowieniem dawać ocenę.

Następnie stwierdźmy, że sędzia musi być w miarę możności, uwolniony od wpływu publiczności i od myśli o tym, jak będą punktować pozostali sędziowie. Wreszcie- że winien brać na siebie odpowiedzialność.

Z tych zasadniczych założeń wychodząc, możemy już ustalić, że najbliższym ideału byłby taki system, przy którym: a) sędzia musiałby dawać tylko ostateczny wyrok, b) funkcje kierownika walki byłyby zupełnie oddzielone od sędziowskich, c) decyzje sędziowskie byłyby jawne.
Projekt, aby trzej sędziowie po każdej rundzie pokazywali swoje punktowanie za pomocą tabliczek, wydaje mi się mocno niebezpieczny. W praktyce wyglądałoby to tak: po pierwszej rundzie sędzia A spostrzega, że sędzia B "nawala" - i po drugiej zechce go przelicytować. Z drugiej strony sędzia B, któremu publiczność zbyt energicznie zapowiada przykre konsekwencje, by ominąć przykrości- będzie się starał „politycznie” zadowolić najgłośniejszy odłam widowni, złożony zwykle z lokalnych szowinistów. W rezultacie znów będą kombinacje.

Jestem zdecydowanym zwolennikiem systemu jednego sędziego znajdującego się poza ringiem i kierownika walki bez głosu- w ringu. Zalety tego systemu: kierownik walki zajęty tylko troską o ścisłe przestrzeganie przepisów, sędzia zajęty jedynie uważnym obserwowaniem przebiegu walki. Sędzia odpowiedzialny w całej pełni, nie potrzebujący nikogo przelicytowywać, niczyich błędów naprawiać, sędzia do końca walki jest odseparowany od krytycznych uwag tłumu w stosunku do siebie, gdyż wydaje tylko decyzję ostateczną. Poza tym wobec mniejszej ilości sędziów- można będzie korzystać wyłącznie z usług prawdziwych fachowców.

Wadą tego systemu jest to, że sędzia musi być tak usytuowany, by na ring patrzył raczej z góry i że może w niektórych momentach nie wszystko widzieć. Że jednak do pilnowania fauli jest kierownik walki i że takich wypadków, by sędzia ich nie dostrzegł, być nie powinno.

W Anglii, a nawet przez pewien czas na Igrzyskach Olimpijskich stosowany był system jednego sędziego poza ringiem, kierującego walką za pomocą z daleka wydawanych poleceń. Ten system byłby doskonały, gdyby na ringu występowali tylko dżentelmeni, tylko zdyscyplinowani sportowcy. Ale tak nie jest, wobec czego kierownika walki trzeba zachować. Trzeba mu jednak zalecić, by nie demoralizował zawodników godząc się na ich nieposłuszeństwo. Przykład: sędzia woła "puść" - bokserzy trzymają, a sędzia rozdziela ich siłą. To jest kardynalny błąd. Widziałem w Paryżu, jak w ten sposób biedny sędzia, postury wagi papierowej, z narażeniem życia, a mimo to bez żadnego skutku starał się przejść pomiędzy dwoma kandydatami do tytułu mistrza Europy wagi ciężkiej, kurczowo trzymających się w klinczu. Mecz od początku do końca był nudną parodią farsy.

Jakże inaczej postępował jak sędzia Carpentier. Po pierwszym kiedy wydanego rozkazu "Break" nie usłuchano, udzielał on obu bokserom ostrzeżenia za niesłuchanie sędziego i zapowiadał, że następną będzie dyskwalifikacja. To działało natychmiast: po każdym "Break" obaj pięściarze w pośpiechu od siebie odskakiwali. Kierownik walki musi mieć wystarczający autorytet, by móc zmusić zawodników do posłuszeństwa bez stosowania fizycznego przymusu, bez używania siły nie zawsze dostatecznie rozwiniętych muskułów.

Ale wróćmy do tematu. By rozwiązać zagadnienie sędziowania w polskim boksie trzeba wprowadzić system jednego sędziego. Powiedzą mi może, że ten sędzia będzie czasem musiał być bardzo odważnym, bo pójść przeciw opinii klubowych fanatyków. Owszem. Trzeba sędziów odważnych. Tacy się znajdą, bo obawiać się powinien tylko sędzia nieuczciwy, albo niekompetentny. Dobry i sprawiedliwy sędzia, nawet jeśli jego wyroki będą dla widowni i gospodarzy przykre- potrafi, i to właśnie przy systemie jawnych decyzji, zdobyć sobie taki autorytet i takie poważanie, że nikt nie ośmieli się słuszności jego zdania kwestionować. Będzie zawodników pouczać, właściwie nastawiać, podczas, gdy dziś sędziowie sami są najczęściej czynnikiem zniekształcającym pojmowanie sportu przez zawodników i publiczność."

*) - Nieuczciwe sędziowanie podczas mistrzostw Polski 1936 r., które sprawiło, iż do walk finałowych, protestując przeciwko "pomyłkom" jurorów, nie przystąpili reprezentanci Warszawy.

Opracował: Krzysztof Kraśnicki, colma1908.com{jcomments on}