Sponsorzy grupy KnockOut

Patronat medialny


 

Złamana szczęka Oscara Valdeza, złamany nos Scotta Quigga i dobry emocjonujący boks, od pierwszego do ostatniego gongu. Tak wyglądał mistrzowski pojedynek w Carson.

27-letni Meksykanin bronił w nim pasa WBO w wadze piórkowej, zaś dwa lata starszy Anglik mógł mieć pretensje tylko do siebie, bo nie uzyskał wymaganego limitu (126 funtów) i nawet gdyby pokonał mistrza, nie odebrałby mu tytułu. Co ciekawe, Quigg do ringu wniósł aż 142,2 funta, a Valdez 135,6. Tak naprawdę więc Meksykanin walczył z zawodnikiem kategorii półśredniej sam będąc superlekkim. 

Tylko po co ta szopka: najpierw zbijamy wagę wszelkimi możliwymi sposobami, by zaraz po oficjalnym ważeniu puchnąć jak kluska na parze? Wypadki śmiertelne w boksie nie biorą się z niczego. Problem w tym, że ktoś na to pozwala, a tragiczne historie nikogo i niczego nie uczą.

Walka była emocjonująca, z przewagą Valdeza, który miał jednak słabsze chwile i nie brakowało momentów w których górą był debiutujący w USA były mistrz niższej kategorii, junior piórkowej. Sędziowie punktowali chyba trochę zbyt wysoko wygraną Valdeza 118:110, 117:111, 117:111. Z drugiej strony wielkie słowa uznania dla dwukrotnego, meksykańskiego olimpijczyka, i brązowego medalisty MŚ w Mediolanie (2009), który już w piątym starciu doznał złamania szczęki i tylko on wie jakim cudem dotrwał do końca.

Pełna treść artykułu na Polsatsport.pl >>