Już dziś wieczorem na gali w Londynie dojdzie do długo wyczekiwanego starcia dwóch "czarnych charakterów" bokserskiej wagi ciężkiej - Davida Haye (25-2, 23 KO) i Derecka Chisory (15-3, 9 KO). Jak wynika z sondy ringpolska.pl przeprowadzonej na Facebooku, większość polskich kibiców w dzisiejszej potyczce kibicować będzie "Del Boyowi".
Chisorę jako swojego faworyta wskazało aż 61% głosujących. Za Haye'a trzymać kciuki będzie 32% ankietowanych. 7% uczestników ankiety nie wybrało swojego ulubieńca.
Początek studia przed galą w Londynie w Polsat Sport o godz. 18.00. Bezpośredni przekaz z Wysp wystartuje o godz. 19.00.
>
Zapraszamy do wysłuchania wywiadu z Andrzejem Fonfarą (22-0, 12 KO), który kilka godzin teamu w Chicago w najważniejszej walce w swojej karierze pokonał na punkty słynnego Glena Johnsona (51-17-2, 35 KO).
http://www.youtube.com/watch?v=L2pUDKjkBRQ
> Add a comment>
- To wielka strata dla całego świata sportu. W całym środowisku bokserskim Jerzy Kulej był być może ostatnim wybitnym sportowcem w sensie osiągnięć - powiedział Andrzej Wasilewski, współwłaściciel zawodowej grupy KnockOut Promotions, po śmierci legendarnego pięściarza Jerzego Kuleja.
- Choć był już wiekowy, to wspaniale rozumiał nowe czasy. Czerpał wielką radość z życia. Był bardzo pogodny i głodny tego życia. Większość tych naszych wybitnych sportowców sprzed wielu lat to ludzie przeważnie już bez energii, a Jurek wyróżniał się tym, że ta energia go rozpierała. Cały czas czuł się młodo - dodał.
- Odbyłem z nim bardzo długą rozmowę telefoniczną. Zadzwonił i prosił mnie, żebym nie wysłał Artura Szpilki na sparingi do Kliczków. Powiedział mi, że Artur jest wielkim pięściarzem i teraz najważniejsze jest to, żeby tego nie zmarnować, bo - to są jego słowa - w polskim boksie nie było takiego zawodnika od pięćdziesięciu lat. Twierdził, że sparingi z Kliczkami nie są mu do niczego potrzebne. Nawet powiedział takie słowa, a nie lubił rosyjskojęzycznych pięściarzy, że Artur "ma bić Ruskich, a nie oni mają się nim uczyć".
> Add a comment>
Andrzej Fonfara (22-2, 12 KO) był pięściarze aktywniejszym i skuteczniejszym przy wyprowadzaniu mocnych uderzeń we wczorajszej wygranej nad byłym mistrzem świata wagi półciężkiej Glenem Johnsonem (51-17-2, 35 KO).
Statystyki prowadzone przez amerykańską stację ESPN wykazały, że Polak wyprowadził w starciu z Jamajczykiem 818 ciosów z których do celu doszło 206 (25% skuteczności). Rutynowany Johnson wyprowadził 615 uderzeń, a celu sięgnęło 175 (28%). Jamajczyk po zakończeniu pojedynku ogłosił definitywne zakończenie sportowej kariery.
Ciosy wyprowadzone/trafione:
Fonfara 818/206 (25% skuteczności)
Johnson 615/175 (28%)
Lewe proste wyprowadzone/trafione:
Fonfara 415/48 (11%)
Johnson 383/93 (24%)
Ciosy mocne wyprowadzone/trafione:
Fonfara 403/158 (39%)
Johnson 232/82 (35%)
>
http://www.youtube.com/watch?v=qI60S3rvQNQ
Były mistrz świata wagi lekkiej Jose Luis Castillo (64-11-1, 55 KO) pokonał przez techniczny nokaut w ósmej rundzie Ivana Popocę (15-2-1, 10 KO). Dla Castillo było to drugie zwycięstwo z rzędu w pierwszym tegorocznym występie. Popoca boksował pierwszy raz od czasu porażki z Rusłanem Prowodnikowem poniesionej w kwietniu ubiegłego roku.
> Add a comment>
Andrzej Fonfara (22-0, 12 KO) zakończył w sobotni wieczór trwającą od 1993 roku karierę słynnego Glena Johnsona (51-17-2, 35 KO). 43-letni Jamajczyk, mający na swoim koncie zwycięstwa nad takimi mistrzami jak Roy Jones Jr czy Antonio Tarver, po przegranej z Polakiem oświadczył, że już więcej nie wyjdzie do ringu.
- Fonfara był lepszy, to była moja ostatnia walka - powiedział Johnson. - Powinienem był dziś wywierać większą presję, ale nie byłem w stanie. Fonfara to silny dzieciak i nie dałem rady. Jeśli nie jestem już w stanie boksować we właściwy sposób i tak jak powinienem, nie mogę już tego dłużej robić.
Poproszony o ocenę umiejętności "Polskiego Księcia" i jego szanse w konfrontacji z innymi zawodnikami światowej czołówki Jamajczyk odparł: - Jest całkiem dobry. Potrafi mocno uderzyć i przyjąć cios. Powinien jeszcze trochę popracować nad obroną, ale jest dobry! Lubię myśleć, że przegrywam tylko z najlepszymi, więc jeśli nie straciłem jeszcze tak wiele, to sądzę, że on jest całkiem mocny.
>
W głównej walce wieczoru gali w Chicago boksujący w wadze półciężkiej Andrzej Fonfara (22-0, 12 KO) zanotował największy sukces w swojej dotychczasowej karierze, pewnie pokonując na punkty słynnego Glena Johnsona (51-17-2, 35 KO).
Toczony w szybkim tempie pojedynek rozpoczął się dobrze dla Polaka, który już w pierwszej odsłonie swoimi atakami zasygnalizował, że nie zamierza oddawać pola utytułowanemu rywalowi. W drugiej rundzie do głosu doszedł doświadczony Johnson, skutecznie zmuszając Fonfarę do walki w półdystansie. W trzecim starciu "Polski Książę" trafił Jamajczyka mocnym prawym, po którym ten natychmiast przeszedł do defensywy, inkasując jeszcze kilka kolejnych czystych uderzeń 24-letniego podopiecznego Sama Colonny.
Po czwartej rundzie, w której nieznacznie dominował Polak, w dwóch następnych lepiej wypadł bokser z Jamajki, akcentując swoją przewagę potężnym prawym sierpowym bitym z kontry.
Począwszy od siódmej rundy szala zwycięstwa coraz bardziej przechylała się na stronę aktywniejszego i skuteczniejszego Fonfary, który z biegiem czasu coraz częściej trafiał 19 lat starszego "Dżentelmena", przeżywającego wyraźny kryzys kondycyjny. "Polski Książę" zaakcentował swoją dominację w ostatniej, dziesiątej, odsłonie, kilkakrotnie wstrząsając Johnsonem.
Ostatecznie o wyniku walki zadecydować musieli sędziowie, którzy punktowali 99-91, 97-93, 97-93 dla dla Fonfary. Komentujący pojedynek dla stacji ESPN Teddy Atlas także wytypował wygraną Polaka, w stosunku 97-94.
>
http://www.youtube.com/watch?v=yqjzKtmXw2g
Amir Khan oraz Danny Garcia zmieścili się w limicie kategorii junior półśredniej podczas oficjalnej ceremonii ważenia przed dzisiejszą walką unifikacyjną, której stawką będą pasy mistrzowskie federacji WBA oraz WBC. Obaj pięściarze wnieśli na wagę po 139 funtów.
>
Już niebawem na ringu w Chicago Andrzej Fonfara skrzyżuje rękawice ze słynnym Glenem Johnsonem. Zapraszamy do komentowania i typowania wyniku walki, w której wygrana otworzyć może przed "Polskim Księciem" drogę do pojedynków o znaczące tytuły i duże pieniądze.
>
http://www.youtube.com/watch?v=HCDPx-yOyzg
Po 156 funtów wnieśli na wagę były mistrz świata dwóch kategorii wagowych Anthony Mundine (43-4, 25 KO) oraz były czempion wagi junior średniej Bronco McKart (54-9-1, 32 KO) podczas ceremonii ważenia przed dzisiejszą galą w Las Vegas. Dla Australijczyka będzie to debiut na amerykańskich ringach.
>
Przed niespełna rokiem w Międzyzdrojach, w przeddzień bokserskiej gali, po dniu spędzonym na plaży Jurek zaprosił kilkoro przyjaciół do swojego pokoju hotelowego. Rozmawialiśmy przy lampce wina, jakże by inaczej, o boksie. O aktualnej sytuacji, o wydarzeniach lat minionych, o dniach chwały polskiego pięściarstwa. Jurek to duszą towarzystwa, był nie tylko świetnym bokserem, ale i niezrównanym gawędziarzem. Swoje opowieści popierał demonstrując poszczególne akcje techniczne. Czynił to z taką swobodą jakby miał 30, a nie ponad 70 lat. Wydawało się, iż będąc wciąż człowiekiem bardzo sprawnym, niesamowicie energicznym, ma przed sobą wiele lat życia. Niestety, stało się inaczej, co jeszcze teraz wydaje się nieprawdopodobne; Jurek, człowiek, który nie uległ przed czasem żadnemu ringowemu rywalowi, przegrał walkę najważniejszą, o życie. Zdecydowanie - przed czasem. Żegnaj Przyjacielu, na zawsze pozostaniesz w naszej pamięci.
Poniższy tekst zamieściłem w październiku 2010 r - na 70. Mistrza Jerzego. Zaledwie kilka epizodów z Jego życia, ale mówiących o odwadze, poświęceniu, sile charakteru wielkiego pięściarza.
Jerzy Kulej, pięściarz-legenda
Czerwcowym porankiem czarny mercedes mknął szosą prowadzącą z Ciechocinka z zawrotną na owe czasy i polskie drogi lat 60. szybkością. Nagle, niespodziewanie z bocznej drogi wyjechała na rowerze nie więcej niż dziesięcioletnia dziewczynka. Kierowca mercedesa w ułamku sekundy podjął decyzję; błyskawicznym ruchem kierownicy ominął dzieciaka, skręcił gwałtownie na pobocze, zjechał w pole, z całym impetem wpadł na drzewo. Za kierownicą siedział bokserski mistrz olimpijski z Tokio. Na tylnym siedzeniu drzemał drugi mistrz pięści, postrach olbrzymów wagi ciężkiej - niewielki jak na królewską kategorię, Lucjan Trela. Życie dziewczynki było uratowane! Pasażer mercedesa odniósł niewielkie obrażenia, natomiast stan kierowcy był tragiczny. Twarz jak po eksplozji granatu: odłamki szkła powbijały się w policzki, brodę, nos był prawie zupełnie odcięty. Rozbita szczęka, wybite zęby. Jedna krwawa rana. Ocalały zabezpieczone słonecznymi okularami oczy. Karetka na sygnale zabrała sportowca do ciechocińskiego szpitala. W jednej chwili prysły marzenia o drugim występie na igrzyskach olimpijskich i szansie na kolejny medal - w Mexico City.
Minął szok powypadkowy, rany goiły się nadzwyczaj szybko i Kulej postanowił, iż nie odpuści. Napisał list do ówczesnego prezesa PKOl z prośbą o zezwolenie na udział w zgrupowaniach kadry narodowej - na własny koszt. Decyzja była przychylna i wkrótce Jerzy znalazł się wśród kolegów - na spływie kajakowym. Następnym etapem przygotowań do meksykańskich igrzysk było zgrupowanie w Zakopanem. Ciężka harówka w górach, w nogach dziesiątki przebiegniętych kilometrów. Ale, choć na krótko - dla odreagowania - szkoleniowcy zezwalali na nieco rozrywki.
*
Właśnie wracali z dancingu, gdzie spędzili kilka miłych godzin, gdy dobiegły ich słowne zaczepki kilku podchmielonych mężczyzn. Starali się zbagatelizować awanturników, ale ci nie dawali za wygraną. W końcu, kiedy napastnicy stali się zbyt natarczywi, a obelgi pod adresem jednego z pięściarzy przekroczyły dopuszczalne granice, postanowili dać im odprawę - po boksersku. Kilka akcji reprezentacyjnych pięściarzy musiało przynieść oczekiwany skutek; paru miejscowych osiłków leżało rozkrzyżowanych na ziemi, pozostali wybrali najbezpieczniejsze rozwiązanie - ucieczkę. A jeden z nich - wyjątkowo mało ambitny - wybrał drogę w kierunku komisariatu milicji, głośno wzywając pomocy!
I wsparcie nadeszło; kilkunastu milicjantów wybiegło z pomieszczenia i otoczyło Kuleja; bili pięściami, skórzanymi pasami, kopali, celując w najbardziej wrażliwe miejsca. Bronił się unikami, balansem ciała, kontrami. Sytuacja była dramatyczna; podjął błyskawiczną decyzję, aby przedrzeć się przez kordon, wskoczyć do komisariatu. Tam, w ciasnym korytarzu trudniej uderzać. W drzwiach otrzymał potworny cios pałką, wyrwał ją milicjantowi, oszalały z bólu bił na oślep. Ciężko znokautował kilku funkcjonariuszy, jednemu wyszarpnął pistolet, odbezpieczył. Wyciągnął z kieszeni milicyjną legitymację (jako pięściarz milicyjnej Gwardii był na etacie funkcjonariusza MO), rzucił na stół wraz ze zdobytą bronią. Niezatrzymywany wyszedł z posterunku. Wyglądał przerażająco; rany ponownie się otworzyły, ucho wisiało na ostatnim naskórku...
Sprawę udało się wyjaśnić dopiero w Warszawie, w ministerstwie. Nie było łatwo; kilku milicjantów musiało się poddać leczeniu szpitalnemu, gdzie trafili z podejrzeniami wstrząsu mózgu i wieloma obrażeniami. O winie poturbowanych funkcjonariuszy przesądziło dopiero zeznanie okolicznego ciecia: - Widziałem jak się bili. Jeden taki mały krzyczał, że też jest milicjantem, ale go nie słuchali. Chyba ze dwudziestu milicjantów biło go pałami i pięściami. I choć był mały, to im się nie dawał. W końcu wciągnęli go na posterunek!
> Add a comment>
- Nie ma już teraz takich pięściarzy, myślę, że jeszcze się taki nie urodził, który by zastąpił Jurka, który miałby takie sukcesy - powiedział Grzegorz Skrzecz o Jerzym Kuleju. Dwukrotny medalista olimpijski w boksie zmarł dziś w wieku 71 lat.
- To był człowiek, który pięściarstwo miał w małym palcu, był przy boksie przez całe życie. Był pięściarzem, potem trenerem, później komentatorem sportowym - dodał Skrzecz, który wspominał także jedno z ostatnich swoich spotkań z Kulejem. - Jurek przyjechał do nas na bal mistrzów sportu województwa mazowieckiego, gdzie co prawda był z nami bardzo krótko, ale był. Widać było, że pragnie kontaktu ze środowiskiem, pragnie kontaktu z ludźmi, że chce wrócić jak najszybciej, jednak Pan Bóg uznał, że ma tam dla niego ring i teraz musi tam sobie w ringu poskakać.
>
- To był człowiek, który był nie tylko jedynym z najwybitniejszych pięściarzy amatorskich świata, zdobył dwa medale olimpijskie, ale był także cudownym gawędziarzem. Opowiadał o starych czasach, o dawnych walkach przepięknie. Szkoda, że nie powstał z tego jakiś piękny film, chyba nikt nie zdawał sobie sprawy, że takich ludzi jak Jerzy Kulej może pewnego dnia zabraknąć - powiedział w TVN 24 Janusz Pindera, wspominając zmarłego dziś Jerzego Kuleja.
>
W wieku 71 lat w Szpitalu Bródnowskim w Warszawie zmarł dziś dwukrotny złoty medalista olimpijski w boksie Jerzy Kulej. Kulej od czasu grudniowego zasłabnięcia podczas benefisu Daniela Olbrychskiego miał poważne problemy ze zdrowiem, jednak do ostatnich dni walczył ze słabościami swojego ciała. Serce mistrza zatrzymało się około godziny temu.
Jerzy Kulej stoczył w swojej bogatej karierze 348 walk, z których wygrał 317. Oprócz triumfów na Igrzyskach w Tokio i Meksyku ma też na swoim koncie mistrzostwo Europy i liczne medale zdobyte na ringach krajowych.
Po zakończeniu kariery sportowej Kulej zaangażował się w działalność społeczną i polityczną. W ostatnich latach był stałym komentatorem wydarzeń bokserskich telewizji Polsat.
W 1995 Jerzy Kulej otrzymał Nagrodę im. Aleksandra Rekszy, a w 1998, za wybitne zasługi dla ruchu olimpijskiego, za działalność na rzecz rozwoju i propagowania kultury fizycznej oraz osiągnięcia sportowe, został odznaczony przez prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski.
Jerzy Kulej zdobywa złoty medal olimpijski w Tokio
http://www.youtube.com/watch?v=lkR8hHPv4x4
>
Jest już niemal pewne, że 22 września we wrocławskiej Hali Ludowej dojdzie do rewanżowej walki pomiędzy mistrzem świata WBC wagi junior ciężkiej Krzysztofem Włodarczykiem (46-2-1, 33 KO) a notowanym na pierwszym miejscu rankingu World Boxing Council Francisco Palaciosem (21-1, 13 KO).
- Faktycznie trwają na temat tej walki bardzo zaawansowane rozmowy - potwierdza promotor "Diablo" Andrzej Wasilewski.
Włodarczyk i Palacios po raz pierwszy spotkali się w ringu w kwietniu ubiegłego roku. Po dwunastu rundach sędziowie punktowi orzekli wtedy zwycięstwo Polaka.
>
Celujący w mistrzowski pas wagi ciężkiej Tomasz Adamek (46-2, 28 KO) w dzisiejszym wydaniu magazynu "Ring" Onet.pl zdradził, że póki co nie masz szans na jego walkę z posiadaczem "zwykłego" tytułu WBA Aleksandrem Powietkinem (24-0, 16 KO). Obóz Rosjanina nie jest podobno zainteresowany takim pojedynkiem.
- Ziggy rozmawiał trzy tygodnie temu z Sauerlandem i on powiedział, że o Adamku nie chce słyszeć w tym roku, więc takiej opcji nie ma - powiedział Adamek, który nie kryje, że marzy mu się przede wszystkim starcie z czempionem WBA, IBF i WBO Władimirem Kliczką (58-3, 51 KO).
- Jeżeli będę zwyciężał, będę na niego gotowy i będę chciał wygrać. Jeśli będę zdrowy i w świetnej formie, mogę wygrać z każdym - ocenił "Góral".
Tomasz Adamek odniósł się także do słów swojego byłego springpartnera Tora Hamera (18-1, 11 KO), deklarującego ostatnio chęć sprawdzenia się z Polakiem w prawdziwej walce. - Obiłbym go bez problemu. Miałbym przewagę szybkości i umiejętności. To jest surowy bokser, silny, ale łatwy do trafena. Na sparingach nie miałem z nim żadnego problemu - powiedział bokser z Gilowic.
>
Od czasów pojedynków ringowych Andrzeja Gołoty i Tomasza Adamka nie było w Stanach Zjednocznych ważniejszej - i trudniejszej - walki niż w piątkową noc w gorącym Chicago Andrzeja Fonfary (21-2, 12 KO) z dwukrotnym mistrzem świata, ciągle potwornie groźnym dla mistrzów Glenem Johnsonem (51-16, 35 KO).
- Lubię Andrzeja Fonfarę, szkoda, że przedłużyły się moje zdjęcia reklamowe i wracam kilka dni później do Stanów, bo bardzo chciałem być na walce w Chicago, dopingować Andrzeja. Olbrzymi respekt dla chłopaka, który idzie na całość bo Johnson to ciągle elita wagi półciężkiej, bardzo wymagający pięściarz. Tak trzymać, Andrzej - mówi Tomek Adamek, były mistrz świata w wadze półciężkiej, który o Johnsonie wie sporo, by były przecież poważne przymiarki by doszło do walki "Górala" z Jamajczykiem. Ale to tylko cześć sportowa tego pojedynku. Jedną walką, wygraną z Johnsonem, "Polski Książę" może wskoczyć do piątki najlepszych pięściarzy świata wagi półciężkiej, przeskakując z wypłat pięciocyfrowych na sześciocyfrowe w ciągu kilkudziesięciu minut. Chciałbym, żeby tak się stało i jeśli Fonfara wygra, będę z przyjemnością patrzył jak nikną pogardliwe uśmieszki z twarzy jego promotorów.
Ekipa Johnsona zachowuje się w Chicago tak, jakby ich zawodnik przyjechał na piknik. Zaczynając od zagrywki z niższej ligi pięściarskiej podczas medialnego treningu kiedy ignorując wszystkie wcześniejsze ustalenia przeprowadzić trening Glena kilka metrów obok pracującego w ringu z Andrzejem Samem Colonną, poprzez traktowanie Teamu Fonfara jak grupy prowincjuszy, którzy powinni tylko potakiwać i się uczyć. Jasna sprawa, że musiało zabraknąć w Chicago Lou DiBelli, menedżera Johnsona, bo on promuje walkę innego ze swoich pięściarzy Maravilli Martineza z Chavezem, ale mam serdeczną nadzieję, że "Polski Książę" zetrze te uśmieszki z twarzy reszty ekipy "Road Warriora". Znam ludzi z otoczenia Johnsona od wielu lat i wiem, że wbrew wszystkim oficjalnym przemowom dla prasy o szacunku dla Fonfary, tak naprawdę go nie mają. Dominic Pesoli, promotor Andrzeja Fonfary powiedział ostatnio, że to on zaproponował walkę prawnikowi Johnsona, ale to chyba nowa wersja wydarzeń, bo do tej pory wszyscy - łącznie z trenerem Andrzeja Samem Colonną - mówili mi propozycja wyszła od ekipy Glena i tak pewnie było w rzeczywistości. Dlaczego to chyba jasne - polska publiczność, Chicago i łatwy - w ich przekonaniu - rywal na którym Johnson może się pokazać, bo "Friday Night Fights" na ESPN2 to najpopularniejszy ogólnodostępny program bokserski w Stanach. Ma być szybko, łatwo i przyjemnie.
Andrzej nie jest w tym spotkaniu faworytem, ale decyzja podjęcia olbrzymiego ryzyka była łatwa bo tak wielkie jak ryzyko, jest szansa pokazania się światu, więc na pewno jest warto. Jedną walką, wygraną z Johnsonem, "Polski Książę" może wskoczyć do piątki najlepszych pięściarzy świata wagi półciężkiej, przeskakując z wypłat pięciocyfrowych na sześciocyfrowe w ciągu jednej walki. Chciałbym, żeby tak się stało i jeśli Fonfara wygra, będę z przyjemnością patrzył jak nikną uśmieszki z twarzy jego promotorów.
>