Sponsorzy grupy KnockOut

Patronat medialny


 

Podczas sobotniej gali w Nowym Jorku kolejne zawodowe zwycięstwo do swojego rekordu dopisał Adam Kownacki. Popularny "Babyface" jak zwykle nie zawiódł fanów, dając im dobrych osiem rund ofensywnego boksu i wyraźnie pokonał Amerykanina Danny'ego Kelly. Bokser z Łomży nie jest może wirtuozem szermierki na pięści, nie czaruje obroną i  nie zachwyca lewym prostym, ale jego występy ogląda się bardzo dobrze.

Dlatego z dużym zdziwieniem przyjąłem informację, że w studio Polsatu w kontekście ewentualnego startu Kownackiego na gali Polsat Boxing Night padło stwierdzenie, że "Babyface" ze względu na swoją nadwagę nie spełnia kryteriów "estetycznych". Wspomnianej wypowiedzi nie słyszałem osobiście i być może miała ona charakter żartobliwy, ale gdybym miał na poważnie doradzać, czy nad kandydaturą Kownackiego do startu na gali "słonecznej stacji" warto się pochylić, byłbym "na tak".

W czasach, gdy mistrzowskie pasy królewskiej dywizji należą do takich Adonisów jak Tyson Fury, Luis Ortiz czy Charles Martin, czepianie się "brzuszka" nie ma chyba większego sensu, zwłaszcza gdy brzuszek należy do boksera, który budzi zainteresowanie. A Kownacki budzi - jak wynika ze statystyk ringpolska.pl, wywiad łomżaninem w ciągu pierwszej doby po sobotniej gali obejrzało więcej osób niż wywiad z jakimkolwiek zawodnikiem undercardu Polsat Boxing Night 4, a dokładniej rzecz ujmując, wynik oglądalności był zbliżony do zsumowanego wyniku wszystkich zawodników tamtego undercardu.

Myślę, że mimo "estetycznych" felerów Adama Kownackiego, warto dać mu szansę w bliższej lub dalszej przyszłości, tym bardziej że żadnych problemów z sylwetką "Babyface'a" nie ma ani najpotężniejszy człowiek boksu zawodowego Al Haymon ani stacja Showtime, która walkę Polaka umieściła na swojej karcie telewizyjnej obok dwóch pojedynków o mistrzostwo świata. Z brzuszkiem też można.