Sponsorzy grupy KnockOut

Patronat medialny


 


 

Chris Arreola (38-5-1, 33 KO) to kolejna przeszkoda na drodze Adama Kownackiego (19-0, 15 KO) do mistrzowskiego pasa. W sobotę 3 sierpnia mający meksykańskie korzenie Amerykanin powalczy z Polakiem w Nowym Jorku. Jaki ma sposób na "Babyface'a"? Zdradził w rozmowie z "Super Expressem".

Walka z Kownackim już za 2 tygodnie. Przygotowania idą pełną parą?
Chris Arreola: Tak. Trenuję około pięć godzin dziennie - trzy godziny boks, dwie trening siłowy. To jest jak praca na pół etatu. Bardzo się cieszę, że mogę robić to co kocham i zarabiać na tym pieniądze. Niewielu ma takie szczęście. Trenuje w Kalifornii pod okiem wybitnego trenera Joe Goossena.

Kownacki jest groźnym przeciwnikiem?
Tak, bardzo. Stoczył prawie sto amatorskich walk. Zadaje ciosy bardzo szybkimi i mocnymi kombinacjami, które są niebezpieczne. Będę unikał jego ciosów i odwdzięczał się pięknym za nadobne. Widziałem jego poprzednie walki, znam jego styl i wiem czego się mogę spodziewać w ringu.

Barclays Center na Brooklynie to jego bokserski dom. Ma tam tysiące fanów. Nie boisz się walczyć na jego terenie?
Absolutnie nie (śmiech). Mogę stoczyć tę walkę nawet w jego własnym domu i pokonać go. W ringu będę tylko ja i on a nie jego fani. W 2010 roku walczyłem z Tomaszem Adamkiem w Kalifornii i było bardzo dużo polskich fanów. Kiedy wchodziłem do ringu buczeli, ale po walce zgotowali mi wielką owację, bo daliśmy wspaniałe bokserskie show (Adamek wygrał na punkty, red.). Tak jak w filmie "Rocky". I właśnie o to chodzi, by dać dobre widowisko. Fani boksu, a zwłaszcza polscy, są najwspanialsi na świecie, potrafią docenić dobry pojedynek. Po walce z Adamkiem gratulowali mi pojedynku, stawiali piwo w barze. Bardzo lubię Polaków, bo wiedzą jak celebrować zwycięstwo i doceniają prawdziwy sport.

Pełna treść artykułu w "Super Expressie" >>