Sponsorzy grupy KnockOut

Patronat medialny


 

 

– Od dawna mówię, że Wilder nie jest wybitnym pięściarzem, że w gruncie rzeczy nie potrafi wiele, ale ma bardzo mocną prawą rękę. I kiedy trafi, wyrządza krzywdę. Już w pierwszej walce Fury dał mu lekcję boksu – przypomina w wywiadzie dla „PS” niepokonany na zawodowych ringach Adam Kownacki. 7 marca Polaka czeka starcie z Robertem Heleniusem.

Pana menedżer Keith Connolly mówił, że jeśli to Wilder znokautuje Fury’ego, wówczas pan będzie miał duże szanse, by walczyć z Amerykaninem o pas WBC. Wynik rewanżu pana nie smuci?
Adam Kownacki: Nie mogę być zły na coś, na co nie miałem wpływu. Taki jest boks. Podczas tej samej gali walczyło dwóch moich byłych przeciwników, których pokonałem – jednego nawet zdemolowałem (Geralda Washingtona, który w sobotę przegrał przed czasem z Charlesem Martinem – przyp. red.). A była to eliminacyjna potyczka do tytułu IBF. W tym sporcie nic mnie już nie zaskoczy. Muszę robić swoje, budować własną markę i nazwisko. Jeśli będę wygrywał, to w końcu dostanę szansę. Jedyna negatywna kwestia polega na tym, że jeśli jesteś już mistrzem świata, to na pewno zarabiasz więcej. Poza tym nie jest źle, nie mogę na nic narzekać. Utrzymuję się i mogę robić to, co kocham. Parę lat temu byłem w dużo gorszej sytuacji. Nikt mnie nie znał, nikt we mnie nie wierzył, każdy mnie lekceważył. Teraz robię swoje. Moja droga nadal nie będzie łatwa, muszę wygrywać.

Już 7 marca w Nowym Jorku czeka pana starcie z Robertem Heleniusem.
Teoretycznie może się wydawać, że to bardzo łatwa walka, ale w rzeczywistości nie spodziewam się, że będzie tak prosto. Helenius przyleci, aby wygrać, to pewne. Jestem wysoko w rankingach, każdy rywal chciałby teraz zająć moje miejsce i to ich motywuje. Miałem walczyć z Dominikiem Breazeale’em, ale doszły mnie słuchy, że żądał za dużo pieniędzy. Chciał dostać tyle, że nawet po przegranej byłby ustawiony. A przecież on już do pojedynku ze mną miałby przystąpić właśnie po porażce.

Dwumetrowy Fin mówił mi w wywiadzie, że chce dobrze pracować na nogach i zadawać ciosy z dystansu. Z szybkością do tej pory go nie kojarzyłem.
Każdy ma plan dopóki nie dostanie po głowie. Najlepsze lata Helenius raczej ma za sobą, ale nadal może być groźnym przeciwnikiem. Widziałem jego zdjęcie ze sparingu, miał na kolanie opaskę. Może tak się rozruszał, że coś stało mu się z nogą? Każdy, kto ze mną boksował, powie, że dobrze skracam dystans. Jeśli więc uda mi się skutecznie zaatakować, to myślę, że będę w stanie położyć Heleniusa. Można zakładać, że będzie się pykać przez całą walkę z dystansu, ale nie jest to takie łatwe. Tym bardziej że ja nie obawiam się przyjęcia ciosu, a sam odpowiadam trzema albo czterema.

Pełna treść artykułu w "Przeglądzie Sportowym" >>