Sponsorzy grupy KnockOut

Patronat medialny


 

Za nami udana gala grupy Fight Events w Żyrardowie. Norbert Dąbrowski nie przekonał, Andrzej Sołdra wydaje się skończony, a Albert Sosnowski godnie się pożegnał.

Norbert "Noras" Dąbrowski (18-4-1, 7 KO) miał tą walką wejść w nowy etap swojej kariery, która z nowym menadżerem nabierała rumieńców. Przeciwnik Jordan Kuliński z rekordem 1-0, 1 KO wydawał się doskonałym rywalem na płynne przejście do dużych walk i ciekawych propozycji na rynku europejskim. Dla mnie Dąbrowski nieznacznie wygrał, ale sędziowie orzekli remis. Wynik wydaje się być kontrowersyjny, jeśli jednak wsłuchać się w wiele opinii to właśnie większość wskazuje na remis jako sprawiedliwe rozstrzygnięcie. Słychać też rozczarowanie kibiców, którzy być może nie zagłębili się w amatorską karierę Kulińskiego i jego duże możliwości. Twierdzą, że Dąbrowski, który nie potrafi wygrać z początkującym zawodowcem, z takim boksem nić już nie osiągnie w profesjonalnym boksie.

Przed nami prawdopodobnie rewanż - ostatnia szansa Norberta Dąbrowskiego na skok w czasoprzestrzeń boksu zawodowego. A łatwo nie będzie. Bo jeśli Jordan Kuliński poprawi kondycję, której wystarczyło mu na 3 rundy, to popularnego "Norasa" czeka o wiele trudniejszy bój niż w Żyrardowie.

Bolesną weryfikacją dla Andrzeja Sołdry (12-3-1, 5 KO) była przegrana na punkty walka z Tomaszem Gargulą (18-1-1, 5 KO). Okazało się, że czar wygranej walki z Dawidem Kosteckim prysł i nie można dłużej na nim podpierać swojej kariery. "Młody Sołdra przegrał ze starym anemikiem Gargulą" - pisali złośliwi "hejterzy" w internecie. Coś w tym jest, bo gorszego scenariusza podopieczny Piotra Wilczewskiego chyba nie mógł przewidzieć. A i sam trener po tym pojedynku w środowisku bokserskim zbiera coraz większe cięgi, bo odnotowuje kolejną porażkę swojego zawodnika w kluczowej walce. Co dalej? Trudno powiedzieć. Szczególnie że poprzednia porażka Sołdry i ta z Gargulą, z którym miał łatwo wygrać, układają się w niedającą nadziei smutną całość. Ciekawym zjawiskiem na gali było natomiast zainteresowanie Tomaszem Gargulą w kuluarach. Dzieci wręcz lgnęły do niego po zejściu z ringu. Widać, że ta historia powrotu nawróconego byłego więźnia i handlarza narkotyków może nie wzruszała Maciej Miszkinia, ale bardzo dobrze sprzedała się wśród kibiców.

W końcu pojedynek wieczoru Albert Sosnowski (47-7-2, 30 KO) - Andras Csomor (14-10-1, 12 KO). Był tym czego oczekiwali kibice. To, że boksersko nie stał na najwyższym poziomie nie ma znaczenia. Rywal leżał parę razy, przegrał przez TKO, Albert odebrał należną mu chwałę i szacunek od kibiców oraz pożegnał się mile w swoim stylu z fanami pięściarstwa. Ogłosił również, że zakończył definitywnie karierę i zapowiedział, że dalej będzie komentował boks oraz prowadził treningi.

Warto wspomnieć także o wygranej na punkty walce Przemysława Runowskiego (11-0, 2 KO), który stoczył zażarty bój z Carelem Sandonem (19-2, 2 KO) z Kongo. Czarnoskóry zawodnik okazał się silnym i zdeterminowanym bokserem, który usiłował znokautować Polaka zasypując go gradem ciosów. Dobre uniki oraz praca nóg pozwoliła Runowskiemu tego uniknąć choć rywal urwał mu co najmniej jedną rundę. Teamowi Runowskiego należy się pochwała za matchmaking tego pojedynku i dobór właściwego boksera, którego rekord początkowo mógł się wydawać napompowany, ale ostatecznie odzwierciedlał to co działo się na ringu w Żyrardowie.

Na koniec słowa uznania dla grupy Fight Events. Ciekawe walki, dobrze dobrani rywale, a także konfrontacja kilku grup promotorskich były gwarantem emocji i nieprzewidywalnych rozstrzygnięć.

Ringblog.pl: Blog o boksie zawodowym >>