Często trafiał na okładki gazet, nie tylko ze względów sportowych. Kiedy wchodził do ringu cała Polska wstrzymywała oddech. Andrzej Gołota kończy 50 lat, ale wciąż jest jednym z najpopularniejszych Polaków na świecie.

Gdyby walki trwały cztery rundy, byłbym mistrzem świata - śmiał się Andrzej Gołota w październiku 2014 roku. Wówczas, w Częstochowie, stoczył czterorundową, pokazową walkę z Danellem Nicholsonem. Mimo że pięściarze oszczędzali się, po trybunach niosło się gromkie „Gołota! Gołota!”. Kibice zdzierali gardła, bo wiedzieli, że swojego idola w ringu więcej już nie zobaczą. Dopingowali tak, jak podczas całej zawodowej kariery boksera - na widowniach największych hal w Nowym Jorku, Atlantic City, Chicago, a także na paru walkach w kraju.

Nie było w Polsce sportowca, który bardziej grał na emocjach rodaków, fundując im taką huśtawkę nastrojów. Gołota był blisko, aby być mistrzem świata wagi ciężkiej w boksie. Co to oznacza? Polak mógł być kimś takim, jak kiedyś Joe Louis, Ali, Foreman, Tyson, potem bracia Kliczko. Być facetem święcącym triumfy na największych arenach, którego nikt na Ziemi nie pobije w walce wręcz. Tak jak Usaina Bolta nikt nie wyprzedzi w wyścigu na sto metrów. Niby to tylko sport, ale dla wielu mężczyzn z narodu, który wycierpiał tyle, co nasz, nie mogła to być sprawa obojętna. Każdy chciał mieć powód do dumy w postaci najlepiej walczącego, najpotężniejszego boksera na świecie. Gdy Gołota raz rozpalił w rodakach wyobraźnię, okładając niemiłosiernie Riddicka Bowe'a, jednocześnie nie umiejąc zejść z ringu jako zwycięzca i sprawiając wszystkim ogromny zawód, ta dziwna relacja z polskimi kibicami zaczęła płonąć niemożliwym do zgaszenia ogniem.

Gołota tyle razy miał już się przełamać na dobre, walczyć mądrzej, wyleczyć wszystkie urazy, sędziowie mieli przestać go oszukiwać. W swojej karierze zbyt często był jednak w nieodpowiednim miejscu, w nieodpowiednim czasie, z nieodpowiednim rywalem, w nieodpowiedniej formie fizycznej bądź psychicznej. 5 stycznia najbardziej utalentowany, obdarzony największym potencjałem polski bokser zawodowy, jeden z najlepszych technicznie pięściarzy w dziejach tej dyscypliny w naszym kraju, kończy 50 lat.

Pełna treść artykułu w "Przeglądzie Sportowym" >>