Sponsorzy grupy KnockOut

Patronat medialny


 

Wielu specjalistów bokserskich jest zdania, że lepiej boksującego Andrzeja Gołoty nie widzieliśmy nigdy. 11 lipca 1996 roku w Nowym Jorku obijał Riddicka Bowe’a jak chciał, a świat boksu oniemiał z wrażenia, bo słynny amerykański rywal wciąż uchodził za numer jeden w wadze ciężkiej, mimo że nie bronił żadnego z pasów. Skończyło się jednak wielką katastrofą.

Wspomnienia i anegdoty związane z karierą Andrzeja Gołoty, opowieści m.in. takich ludzi, jak: Lennox Lewis, Dariusz Michalczewski, Aleksander Kwaśniewski, Kazik Staszewski, Marcin Daniec, Janusz Pindera znajdziecie w książce Przemysława Osiaka "Niepokonany w 28 walkach" dziś w promocyjnej cenie 26,48 PLN >>

Janusz Pindera: Dochodziły nas słuchy, że talent Gołoty rozwija się w USA, ale tak naprawdę dopiero po zwycięstwach nad Samsonem Po’uhą w maju 1995 roku i Danellem Nicholsonem w marcu 1996 stało się jasne, że Andrzej jest blisko wielkich pojedynków. Boks zawodowy w Polsce bardzo długo pozostawał praktycznie nieznany szerszej publiczności. Nie nastąpiły jeszcze czasy internetowej wrzawy, a był to rok igrzysk olimpijskich, więc tematów w różnych dyscyplinach nie brakowało.

Sam Colonna: Carlos De Leon, czyli dawny mistrz świata wagi cruiser, swego czasu sparował z Bowe’em. A wówczas był jednym ze sparingpartnerów Gołoty w Chicago i oceniał, że Andrew go zabije. Właśnie tak mi powiedział. Od znanego zawodnika wagi półciężkiej Montella Griffina usłyszałem natomiast, że Riddick nie trenuje tak, jak powinien, lekceważy Gołotę i nie ma pojęcia, z kim przyjdzie mu walczyć!

Aleksander Kwaśniewski: Widzieliśmy się w konsulacie w Nowym Jorku, gdzie zorganizowano przyjęcie. Andrzeja trudno było nie zauważyć, przewyższał każdego co najmniej o głowę. Pozostawałem pod wrażeniem jego walki z Bowe’em, ponieważ był to wspaniały pokaz boksu pod każdym względem: dramaturgii, poziomu sportowego, techniki. Końcówka okazała się jednak koszmarem, bo nagle zniszczył cały swój dorobek paroma całkowicie niezrozumiałymi ruchami. Zadałem mu pytanie: "Panie Andrzeju, tak wspaniale pan walczył, co się stało?". On taki trochę zakłopotany, górujący nade mną, wielkie chłopisko. Zacinając się, mówi: "No, sz-sz-szczerze m-mam powiedzieć, p-pa-panie prezydencie?". "Szczerze, panie Andrzeju". "No, wkurwił mnie". Ja się roześmiałem, Gołota chyba nie. Ale jak później o tym pomyślałem, to doszedłem do wniosku, że powiedział mi najszczerszą prawdę. Motyw psychiczny tego zachowania zapewne płynął właśnie gdzieś stamtąd.

Dariusz Michalczewski: Jeśli chodzi o ochraniacz na genitalia, to pewnie jakieś zabezpieczenie jest. Ale to nie musi dotyczyć wagi ciężkiej, bo ciosy tych facetów ważą z tonę. Sam dostałem za nisko od Leeonzera Barbera pod koniec walki. To jest straszne uczucie. Bowe musiałby być chyba czarodziejem, jeśliby go to nie bolało.

Kup książkę "Niepokonany w 28 walkach" w promocyjnej cenie >>

Add a comment

Dziś premiera książki "Niepokonany w 28 walkach", która powstała z okazji 25. rocznicy słynnych pojedynków Andrzej Gołota - Riddick Bowe. Autorem publikacji jest dziennikarz "Przeglądu Sportowego" Przemysław Osiak, a jednym z jego rozmówców był Andrzej Wasilewski, szef grupy KnockOut Promotions.

"Niepokonany w 28 walkach" to 25 wywiadów na 25-lecie niezapomnianych bitew Gołota - Bowe w Nowym Jorku i Atlantic City (11 lipca i 14 grudnia 1996). W książce wypowiadają się gwiazdy boksu, rywale "Andrew" i jego szkoleniowcy, wybitni dziennikarze, naoczni świadkowie najważniejszych chwil w pierwszych 16 latach jego kariery (1981-1997), artyści kojarzeni z Gołotą (Kazik Staszewski, Marcin Daniec) oraz były Prezydent RP Aleksander Kwaśniewski. A także dwie najważniejsze postaci z obozu Bowe’a, które pierwszy raz tak otwarcie mówią o największych bolączkach Riddicka.

Książkę w promocyjnej cenie można zamówić tutaj: https://literia.pl/niepokonany-w-28-walkach

Andrzej Wasilewski, dziś najprężniej działający polski promotor boksu zawodowego, poznał Andrzeja Gołotę jako nastolatek i oglądał jego potyczki na ringach amatorskich. Pięściarz wagi ciężkiej, brązowy medalista igrzysk olimpijskich w Seulu, należał do ulubieńców jego ojca Jacka Wasilewskiego, wybitnego adwokata i prezesa Polskiego Związku Bokserskiego w latach 1984-1988 i 1990-1996.

- Pamiętam, że ojciec szukał Gołoty po tym, jak ten został pobity w klubie Park w Warszawie. Szalał, bo Andrzej był jego ukochanym bokserskim dzieckiem i naszą nadzieją na olimpijski medal. Miejsce jego pobytu starała się ustalić także żandarmeria wojskowa - z racji tego, że należał do zespołu Legii Warszawa, jak i milicja, ponieważ wiedziano, że brał udział w jakiejś dużej bójce. Ojciec próbował odnaleźć go na własną rękę, wykorzystując swoje adwokackie kontakty z półświatkiem - opowiada Wasilewski o zdarzeniu z 1988 roku.

Dlaczego mógł zostać pobity?
Andrzej Wasilewski: Był młodym, szczupłym, wysokim i przystojnym facetem. Cieszył się powodzeniem u płci przeciwnej, co drażniło innych mężczyzn. Jego sprawność i siła fizyczna stanowiły jakieś wyjątkowe połączenie z nieśmiałością, delikatnością, które również go cechowały. Dlatego uwielbiały go kobiety. Wystarczyło, że zatańczył z dziewczyną na parkiecie, a miejscowi dyskotekowi bywalcy robili po alkoholu awantury, w kilku czy kilkunastu...

Nazwałeś Gołotę ukochanym bokserskim dzieckiem twojego ojca.
Bardzo lubił też Michalczewskiego, ale potem miał do Darka ogromne pretensje, że w tak nieelegancki sposób uciekł z turnieju w Niemczech. Jednak pierwszym jego pupilem był Gołota, drugim Janek Dydak. Andrzej, zawodnik wagi ciężkiej, mieszkał w Warszawie, więc ich kontakty był częstsze. Ojciec zrobił dla niego mnóstwo rzeczy, które obecnie - biorąc pod uwagę dzisiejszy wymiar sprawiedliwości, jak i szybkość przekazywania informacji przez media - byłyby nie do powtórzenia. Takie działania niekoniecznie byśmy teraz pochwalili, albo wręcz byśmy je zganili, ale wówczas wszystko funkcjonowało inaczej. Lata dziewięćdziesiąte czy przełom wieków to był zupełnie inny świat. (...)

Jak często Gołota z tego korzystał?
Wielokrotnie. Był fenomenem polskiego sportu, a zaistniał w czasach, gdy panowały zupełnie inne realia niż dzisiaj. To trzeba podkreślić. Wtedy było zupełnie normalne, że przy znanych zawodnikach kręcili się ludzie kojarzeni z półświatkiem, szczególnie przy przedstawicielach sportów walki: bokserach, zapaśnikach, judokach, którzy najbardziej im imponowali. Do Andrzeja, pamiętam wzrokowo, zawsze kleiło się sporo różnych typów, a dokładnie cała śmietanka polskiego świata przestępczego. Nie świadczy to o tym, że Gołota był w cokolwiek głęboko zamieszany, natomiast ci ludzie lgnęli do takich jak on. Posiadali pewne atrybuty dobrobytu w czasach dużo skromniejszych niż dzisiejsze. Kurtka czy jeansy z zagranicy były wtedy rarytasem, a tamci faceci jeździli mercedesami.

Cały wywiad z Andrzejem Wasilewskim w książce "Niepokonany w 28 walkach". W promocyjnej cenie można ją zamówić tutaj: https://literia.pl/niepokonany-w-28-walkach

Add a comment

W minioną sobotę na ring powrócił 54-letni Mike Tyson. "Żelazny" stoczył ośmiorundową walkę pokazową z Royem Jonesem Jr i już zapowiada kolejne występy. Na konfrontację ze swoim byłym rywalem gotowy jest Andrzej Gołota.

- Mógłbym z nim walczyć. Na poważnie. Nie ma problemu. Tylko musiałbym dwa miesiące potrenować. Czy dbam o formę? Na razie to dba o nią bardziej mój pies niż ja. On mi formę utrzymuje, bo muszę z nim spacerować po dwie godziny dziennie - stwierdził w rozmowie z portalem sport.pl czterokrotny pretendent do mistrzowskich pasów wagi ciężkiej.

Gołota i Tyson mieli już okazję skrzyżować ze sobą rękawice 20 lat temu. Walka zakończyła się wygraną Amerykanina po tym, jak "Andrew" zrezygnował z rywalizacji po drugiej rundzie. 

Add a comment

- Wybuchał bójka w MSG. To było szaleństwo, wszyscy zaczęli się bić, latały krzesła. W hali nie było policji, policja pojawiła się dopiero później. Na miejscu byli tylko starsi porządkowi, którzy nigdy z czymś takim nie mieli do czynienia - wspomina w w pierwszej części rozmowy z Witoldem Szmagajem zamieszki po walce Gołota - Bowe Bernd Boete, który zanim został menadżerem Władimira Kliczki, komentował pojedynki bokserskie dla niemieckiej telewizji. 

Witold Szmagaj: Co u Pana słychać, czym zajmuje się pan w czasach pandemii?
Bernd Boente: Aktualnie jestem w Hamburgu i głównie spędzam czas w domu, ale dużo też spacerujemy i jeździmy rowerem.

Czy pana zdaniem przerwa w rozgrywkach sportowych spowodowana wirusem może mieć wpływ na formę sportowców?
To jest ciężki okres dla sportowców, szczególnie dla pięściarzy, ponieważ mieli ograniczone możliwości treningowe. Nie mogli sparować itd. Pozostawało im biegać, ćwiczyć w domu, być w ruchu i zachować kondycję na tyle, na ile było to możliwe.

W 2019 roku stworzył Pan PYX Global Sports GmbH, wsparcie dla sportowców. Mógłby pan powiedzieć coś więcej o tym projekcie?
Aktualnie jesteśmy na etapie podpisywania kontraktów z zawodnikami. Mamy na celu wspierać ich kariery, negocjować dla nich korzystne kontrakty. Mamy u siebie np. Christinę Hammer, jest też Albon Pervizaj, Emanuel Odiase, który był sparringpartnerem Deonatya Wildera przed pojedynkiem z Furym, jest też Peter Kadiru.

Porozmawiajmy teraz trochę o przeszłości. Zaczynał pan jako dziennikarz sportowy. Jak pan wspomina pierwsze doświadczenia?
Studiowałem wtedy politologie i germanistykę, pracowałem dodatkowo jako tzw. wolny agent i pisałem dla gazet o muzyce, sporcie, kulturze. Następnie praktykowałem w Bayerische Rundfunk, wówczas mocniej wszedłem w sport. To był początek lat 80-tych, mieszkałem w Monachium, oczywiście pisząc dużo o Bayernie, ale nie tylko - zajmowałem się też hokejem, siatkówką, piłką ręczna. To było świetne doświadczenie.

Komentował Pan dużo wydarzeń sportowych, w tym oczywiście boks. Którą galę bokserską wspomina pan najbardziej?
Ze wszystkich gal i pojedynków, które komentowałem, są dwa szczególne wydarzenia. Pierwsze to pojedynek Mike'a Tysona z Evanderem Holyfieldem, drugie - walka Michaela Moorera z Goergem Foremanem, gdzie Foreman został najstarszym mistrzem świata w wadze ciężkiej. Oba te pojedynki odbyły się w MGM w Las Vegas, to były wspaniałe wieczory, które przeszły do historii. Skomentowałem setki pojedynków, ale z pewnością te były dla mnie szczególne. Komentowałem dla TV Premiere (dziś Sky) walki Tysona, Lewisa, Haglera, Hearnsa, poznałem wówczas wielu ludzi. Na pojedynkach Tysona często był Donald Trump z, którym zrobiłem wywiad kilka razy... oczywiście nikt wtedy nie przypuszczał, że Trump zostanie prezydentem USA.

Komentował Pan również walkę Gołota vs Bowe w MSG. Jak Pan wspomina tamten wieczór przy ringu?
To było szaleństwo, dzień, który zapisał sie w historii. Bowe był wtedy dużym faworytem, wszyscy myśleli, że łatwo przejedzie się po Gołocie, bo wcześniej wygrał z Holyfieldem. Gołota był bardzo interesującym zawodnikiem i nieoczekiwanie to właśnie Gołota ten pojedynek wygrywał, ale nie wiadomo dlaczego nagle zaczął bić poniżej pasa. Sędzia zwracał mu uwagę żeby nie faulował, niestety to nie poskutkowało, Gołota po raz kolejny sfaulował z premedytacją i został zdyskwalifikowany. To było zaskakujące, bo wygrywał tę walkę. Później stało się coś szalonego, w ringu pojawiło się mnóstwo ludzi i ochroniarz Bowe'a uderzył Gołotę krótkofalówką w głowę. Wtedy wybuchał bójka w MSG. To było szaleństwo, wszyscy zaczęli się bić, latały krzesła. W hali nie było policji, policja pojawił się dopiero później. Na miejscu byli tylko starsi porządkowi, którzy nigdy z czymś takim nie mieli do czynienia i nie byli też na taką sytuacje gotowi - oni tam byli tylko do kontroli biletów. Ja siedziałem wtedy z Glenem McCrorym mistrzem WBC, który komentował dla angielskiej telewizji. Nigdy nie zapomnę jak na mnie spojrzał i powiedział "Bernd, I think we have to go" (śmiech). Szybko się pożegnałem z kibicami i widzami przez mikrofon i opuściłem MSG, idąc zaraz za plecami McRory'ego. Pamiętam tytuły z New York Times z następnego dnia: "Riot at the Garden". To był niezapomniany wieczór!    

W 1997 roku do Niemiec przeprowadzili się bracia Kliczko. Kiedy ich Pan spotkał?
W 1995 roku w Berlinie na mistrzostwach amatorów w ringu widziałem już Władimira. W 1996 roku poznałem braci osobiście na walce Dariusza Michalczewskiego przeciwko Rocchigianiemu. Zostali zaproszenie wówczas przez Klausa Petera Kohla. Moje pierwsze wrażenie, jakie na mnie zrobili bracia? Że są bardzo wysocy (śmiech). Sam mam 190 cm, ale oni swoimi gabarytami zrobili na mnie ogromne wrażenie. Byli przy tym bardzo przyjemni i uśmiechnięci. Ich angielski nie był wtedy najlepszy, ale troszkę porozmawialiśmy po angielsku. Bylem wówczas skoncentrowany na komentowaniu pojedynku Darka Michalczewskiego, także nie miałem dla nich zbyt dużo czasu. Oczywiście później poznałem ich lepiej poprzez Kohla i jakoś to się rozwinęło.

A propos Dariusza Michalczewskiego - który pojedynek został Panu najbardziej w pamięci?
Dariusz miał wiele świetnych pojedynków. Ale najbardziej wspominam jego walkę, w której został mistrzem świata, walcząc w Hamburgu przeciw Barberowi. Bardzo mnie ucieszyło jego zwycięstwo. Mailem okazję go bliżej poznać, byłem w Gdańsku razem z Darkiem, poznałem jego mamę. Przepiękne miasto, naprawdę Gdańsk zrobił na mnie duże wrażenie. Darek został też tego roku mistrzem wagi junior ciężkiej, to było coś niesamowitego, nikt wcześniej w Niemczech nie dokonał takiej rzeczy. Ja oba te mistrzowskie pojedynki komentowałem.  

Jak duży wpływ miał Dariusz Michalczewski na popularyzację i rozwój boksu i w Niemczech?
Duży, wspólnie z Rocchigianim i Henrym Maske. Ta trójka naprawdę mocno przyczyniła się do popularyzacji boksu później doszedł do tego Axel Schulz z wagi ciężkiej. To były piękne czasy dla boksu.

Bracia Kliczko i Dariusz byli obcokrajowcami, jednak zrobili duża karierę w Niemczech. Myśli pan, że dzisiaj jest to jeszcze możliwe, by ktoś z poza Niemiec odniósł w tym kraju podobny sukces?
Tak, ale myślę, że ważne jest, by być dobrym nie tylko w ringu, ale i poza nim. Bracia Kliczko studiowali, kształcili się, występowali w telewizji w Niemczech, byli zapraszani na różne eventy, byli aktywni, a to wszystko się liczy. Jeśli wnosisz dobra formę do ringu i dajesz dobre pojedynki, a poza ringiem jesteś po prostu sympatyczną osobą, to ludzie będą się z tobą identyfikować. Jestem przekonany, że Dariusz ze swoim stylem boksowania byłby również popularny w USA - ciągły pressing, potrafił podnosic się z desek i wygrywać, szedł ciągle do przodu, a to jest to, co Amerykanie lubią. Myślę, że Dariusz gdyby chciał, również tam zrobiłby dużą karierę. Nieważne skąd pochodzisz, ważne jak dobry jesteś w ringu i poza nim.

Czy Dariusz miałby szanse przeciwko Royowi Jonesowi?
Pewnie! Jeśli ktoś jest punczerem tak jak Dariusz, to ma zawsze szanse. Gdyby zaboksowali w swoim prime, to oczywiście faworytem tego pojedynku byłby Roy Jones Jr, ze swoją gibkością i ruchliwością, ale Darek ze swoim stylem nie byłby bez szans.

Add a comment

W listopadzie 2012 roku w Łodzi miała odbyć się gala wrestlingowa z głównym wydarzeniem w postaci pojedynku Andrzeja Gołoty z Riddickiem Bowe. Imprezę ostatecznie odwołano, oficjalnie ze względu na kontuzję Amerykanina, a "Andrew" zamiast wystąpić w klatce zaprezentował się kibicom w walce bokserskiej z Przemysławem Saletą. Gołota z Saletą przegrał przed czasem i zakończył zawodową karierę.

Add a comment

Lennox Lewis w rozmowie z magazynem The Ring opowiedział o swoim zwycięstwie nad Andrzejem Gołotą w 1997 roku. Były król kategorii ciężkiej stwierdził, że ekspresowo znokautował Polaka, bo ze względu na kłopoty żołądkowe chciał jak najszybciej opuścić ring. 

- Przed wszystkimi walkami posiłki gotowała mi moja mama - wspomina Lewis cytowany przez "Biblię Boksu". - Mama wiedziała, że lubię karaibskie papryczki. Przed pojedynkiem z Gołotą bardzo rozbolał mnie brzuch. Zapytałem wtedy mamę, jakich papryczek użyła. Odpowiedziała, że nie mogła dostać karaibskich więc użyła innych. 

- Gdy wyszedłem do ringu brzuch bolał mnie już naprawdę mocno, a Gołota jeszcze mnie wkurzył tak śmiesznie się na mnie patrząc. Nie miałem nastroju, by to przeciągać. Fani często widzą walkę, ale nie wiedzą, jaka historia się za nimi kryje - dodał słynny Brytyjczyk, który z Gołotą rozprawił się w 95 sekund.

Add a comment

23 listopada mistrz świata WBC wagi ciężkiej Deontay Wilder (41-0-1, 40 KO) stanie do rewanżowego pojedynku z Luisem Ortizem (31-1, 26 KO). W ramach promocji walki ekipa Premier Boxing Champions wyemitowała klip, na którym "Bronze Bomber" wspomina najsłynniejsze, w jego opinii, rewanże w historii boksu. Na liście Wildera znalazło się m.in. legendarne drugie starcie Andrzeja Gołoty z Riddickiem Bowem z 1996 roku.

- Jeśli się nie mylę, to w tej walce Gołota uderzył Bowe'a poniżej pasa kilka razy, był za to karany i w końcu go zdyskwalifikowano - mówi o pamiętnej walce "Andrew" Wilder.

Dla Deontaya Wildera ponowna konfrontacja z Ortizem będzie drugim w karierze rewanżem. Wcześniej dwukrotnie krzyżował rękawice z Bermanem Stivernem. Jeśli Amerykanin wygra w przyszłą sobotę, to 22 lipca czekać go będzie rewanż numer trzy - z Tysonem Furym.

Add a comment

Andrzej Gołota po zawieszeniu rękawic na kołku pozostaje aktywny fizycznie. Sport jednak najpopularniejszemu polskiemu pięściarzowi w historii nie zawsze wychodzi na zdrowie.

Jak zdradziła na Instagramie Mariola Gołota, "Andrew" ostatnio upadł podczas jednej z przejażdżek rowerowych, łapiąc bolesną kontuzję.

"Uparty twardziel. Dwa tygodnie po upadku na rowerze, spania na siedząco oraz moich próśb i gróźb, by udać się na prześwietlenie, Andrzej dał się przekonać: sześć pękniętych żeber." - napisała na Instagramie żona czterokrotnego pretendenta do tytułu mistrza świata kategorii ciężkiej.

Add a comment

Mariola Gołota, żona czterokrotnego pretendenta do tytułu mistrza świata wagi ciężkiej Andrzeja, zdradziła w rozmowie z portalem sporteuro.pl, że emerytowany pięściarz cały czas otrzymuje oferty powrotu na ring. Jedna z nich opiewała nawet na milion dolarów.

- Ja nie za bardzo chcę namawiać Andrzeja w tę czy w drugą stronę. Powiedziałam mu, że przyszła oferta i troszeczkę się zapalił. A, że może by jeszcze raz, może jednak spróbować. Nie mówiłam za wiele, ale oczy trochę mu się zaświeciły - relacjonuje Mariola Gołota.

- Trzy tygodnie później oni sami, bez większych zachęt z naszej strony, wysłali dokumenty – razem z konkretną ofertą. Milion dolarów za walkę, luksusowy trening, żeby Andrzej nabrał kondycji, plus masę innych marchewek, którymi machają, żeby ściągnąć go do siebie. Powiedziałam Andrzejowi: „odpiszemy, że odrzucamy tę ofertę definitywnie”. Andrzej powtórzył: „a może by jeszcze raz…”. Ale już bez większego zapału - zdradza żona byłego pięściarza.

Gołota ostatni zawodowy pojedynek stoczył w lutym 2013 roku. W ostatnim profesjonalnym występie pięściarze przegrał przed czasem z Przemysławem Saletą.

Pełna rozmowa z Andrzejem Gołotą oraz jego żoną Mariolą na Sporteuro.pl >>

Add a comment

Czterokrotny pretendent do tytułu mistrza świata wagi ciężkiej Andrzej Gołota (41-9-1, 33 KO) otrzymał ofertę powrotu na ring. O niespodziewanej propozycji poinformowała żona pięściarza - Mariola, przy okazji promocji programu telewizyjnego "Agent - Gwiazdy", w którym małżeństwo Gołotów wzięło udział.

- Decyzja o zakończeniu kariery była, że tak powiem, dorosła - i dla męża, i dla mnie, bo w pewnym momencie sport wyczynowy zaczyna się robić niebezpieczny. Ale nie dalej niż w czwartek (14 lutego), Andrzej znów dostał ofertę walki. Zainteresowanie jest, kibice nadal chcieliby go widzieć, ale to już zamknięty rozdział tej książki- zdradza żona byłego pięściarza, doprecyzowując, że oferta dotyczyła występu w turnieju.

- Oferta jest jak najbardziej prawdziwa. Jeśli turniej dojdzie do skutku, potwierdzi to moje słowa. Jeśli nie dojdzie, upublicznię ofertę - mówi Mariola Gołota.

Gołota ostatni zawodowy pojedynek stoczył w lutym 2013 roku. W ostatnim profesjonalnym występie pięściarze przegrał przed czasem z Przemysławem Saletą.

Add a comment