Sponsorzy grupy KnockOut

Patronat medialny


 

Andrzej SołdraW minioną sobotę na gali w Wieliczce Andrzej Sołdra (5-0, 4 KO) po efektownej walce pokonał przez techniczny nokaut w siódmej rundzie Ricky Dennisa Powa, notując największy sukces w swojej dotychczasowej karierze. Pięściarz Babilon Promotion nie ukrywa, że marzy o tym, by zostać mistrzem świata. - To mój i cel, i marzenie, do którego będę dążył - mówi w wywiadzie dla "Dziennika Polskiego".

- Podczas gali w Kopalni Soli "Wieliczka" pokonał Pan przed czasem Anglika Ricky'ego Dennisa Powa. To był bardzo emocjonujący pojedynek, co docenili kibice...
Andrzej Sołdra:
Bardzo się cieszę, że potrafiłem porwać ludzi do tak żywiołowych reakcji. Stoczyłem dobrą walkę, z której mogę być zadowolony. Przez siedem rund zebrałem kolejne, cenne doświadczenie.

- Trudne dla Pana były dwie pierwsze rundy.
Rywal był kompletną niewiadomą, bo nigdzie nie udało się znaleźć nawet urywka jego walki. Znaliśmy tylko jego rekord (8 zwycięstw, 6 przed czasem - przyp.) i tym budził szacunek. W ringu szybko dał mi odczuć, że niebezpieczne bije z prawej ręki.

- A Pan, nie wiedzieć czemu, poruszał się w lewą stronę i wystawiał na mocne ciosy Powa.
Niepotrzebnie ktoś kazał mi zachodzić w ten sposób rywala lewym prostym. W narożniku miałem dwóch trenerów i muszę powiedzieć, że lepiej podpowiadał mi mój główny trener Jerzy Galara. Gdy zacząłem słuchać jego wskazówek, od razu lepiej taktycznie rozgrywałem walkę.

- Tym "kimś" był trener Piotr Pożyczka, z którym pracował Pan w Detroit?
To prawda. Dlatego myślę, że najlepiej pracować z jednym trenerem, bo wystarczą dwie różne opinie, by namieszać zawodnikowi w głowie. Gdybym od początku walczył długim, lewym prostym z dystansu, to być może nie miałbym żadnych problemów w pierwszych minutach. (...)

- Niewiele zabrakło, a Pana talent zostałby roztrwoniony. Już sześć lat temu był Pan brązowym medalistą mistrzostw Polski, a zaraz potem słuch o Andrzeju Sołdrze zaginął.
Na początku lutego 2006 roku sięgnąłem po medal, tydzień później startowałem w jakimś turnieju, a kolejnymi zawodami miał być Puchar Polski we Wrocławiu. Gdy koledzy walczyli, ja byłem już w Irlandii. Brat załatwił mi pracę, ale warunkiem było, żeby niedaleko znajdował się klub bokserski. Wszystko ułożyło się idealnie, bo pracę i klub miałem pod nosem. Pracowałem po dziesięć godzin, a wieczorami chodziłem na treningi. Cały czas miałem cichą nadzieję, że kiedyś zostanę bokserem zawodowym. Dzięki trenerowi Galarze i mojemu obecnemu menedżerowi panu Wiesławowi Pazganowi po latach się udało.

- Trener Jerzy Galara uważa, że w niedalekiej przyszłości zostanie Pan mistrzem świata. I zaznacza, że nie wygłasza tej opinii wyłącznie na fali euforii.
To mój i cel, i marzenie, do którego będę dążył, a czas pokaże, czy skala takiego sukcesu jest mi dana. Daj Boże, żeby słowa trenera Galary okazały się prorocze, bo takie opinie niesamowicie mnie motywują.

Cały wywiad z Andrzejem Sołdrą na stronach "Dziennika Polskiego" >>