Sponsorzy grupy KnockOut

Patronat medialny


 

- Andrzej Wawrzyk, jak wszyscy słyszeli, nie przylatuje do Alabamy, żeby tylko wyjść na ring, ale chce zostać pierwszym polskim mistrzem świata wagi ciężkiej. Ja mam mu w tym przeszkodzić - mówił w Birmingham, na pierwszej, zapowiadającej walkę 25 lutego mistrz świata WBC, niepokonany Deontay Wilder (37-0, 36 KO). Polski challenger, Andrzej Wawrzyk (33-1, 19 KO) także był na sali - prosto z Warszawy, na ekranie, za pośrednictwem Skype.

- Bilety na walkę sprzedają się bardzo dobrze, nawet lepiej niż podczas ostatniego rekordu Deontaya, kiedy sprzedaliśmy ponad 11 tysięcy biletów. Gdzie indziej na świecie można oglądać walkę o mistrzostwo świata wagi ciężkiej za cenę biletów rozpoczynającą się już od 25 dolarów? - mówił na wstępie konferencji jeden z miejscowych organizatorów, Gene Hallman, szef Bruno Event Team. - Mam pełne zaufanie do Leona Margulesa, promotora Andrzeja Wawrzyka. Margules jest w biznesie od dawna, zna się na boksie i kiedy mówi, że Wawrzyk to trudny oponent, który wyjdzie na ring, żeby wygrać, to ja mu wierzę - mówił reprezentujący DiBella Entertainment, głównego promotora gali, Alex Dombroff. - Wawrzyk wie, przed jaką staje szansą!

Polski pięściarz łączył się z Birmingham z Warszawy za pośrednictwem Skype. - Dowiedziałem się o potwierdzeniu walki z Wilderem tuż przed Świętami, ale nie zabraknie czasu na przygotowania, bo trenowałem już od dawna, jestem już teraz w znakomitej formie - mówił Andrzej Wawrzyk, którego wypowiedź Wilder obserwował na wielkim, zawieszonym obok głównego podium, ekranie. - Mógłbym już dziś walczyć z Wilderem, ale w dniu walki będę jeszcze lepiej przygotowany niż dzisiaj, bo do 25 lutego jest sporo czasu. Artur Szpilka jest moim przyjacielem, więc tak czy tak rozmawiamy prawie codziennie, ale teraz wiadomo, że jest też temat Wildera. Byłem zresztą w Nowym Jorku, oglądałem jego walkę na żywo. Szpila mówi mi o tym, jak ciężko się trzeba napracować, żeby móc do niego dojść, zadać czysty cios. Jak nieprzewidywalny jest Wilder w ringu. Pracujemy nad tym każdym elementem walki każdego dnia na treningach. Powiem jedno: nie jadę do Alabamy, żeby tylko wyjść na ring, zarobić. Chcę być pierwszym polskim mistrzem świata wagi ciężkiej. Do najbardziej prestiżowej federacji - WBC. To jest mój cel.

- Jest zawsze czymś specjalnym walczyć w Alabamie, w Birmingham, u siebie w domu. Ale z tym wiąże się też odpowiedzialność - mówił Deontay Wilder. - Niektórzy się śmieją z mojego rywala, ale to głupota. Andrzej Wawrzyk, jak wszyscy słyszeli, nie przylatuje do Alabamy, żeby tylko wyjść na ring, ale chce zostać pierwszym polskim mistrzem świata wagi ciężkiej. Ja mam mu w tym przeszkodzić. Przylatuje coś udowodnić, walczy nie tylko dla siebie, ale dla swojego kraju. Każdy kiedyś jakoś zaczynał, stawał się sławny. Traktuję go bardzo poważnie. Jestem w pełni zdrowy, gotowy do walki. Nie mogę się doczekać, kiedy wreszcie przetestuję z pełną siłą moją prawą rękę...

- Przyjeżdża facet ponad dwumetrowy, z 33 zwycięstwami, 19 nokautami, z techniką jaką u wielkich trudno szukać. Być może jest to najtrudniejszy rywal, jakiego do tej pory mieliśmy w ringu. Zresztą pamiętam go z ostatniej walki, we wrześniu, kiedy bił się na gali Deontaya - skomentował walkę trener Wildera, Jay Deas. - Wszyscy wiedzą, co Deontay potrafi w ringu, ale tylko niewielu zdaje sobie sprawę z jego determinacji, serca do walki. Widziałem jego rękę po ostatniej walce (z Chrisem Arreolą). To było coś strasznego. Przez ostatnie trzy rundy Wilder praktycznie walczył jedną ręką. Jaką trzeba było mieć determinację, że wytrzymać taki ból. To mi więcej o nim powiedziało niż wszystkie treningi, talent. Teraz jest w pełni zdrowy. Tak samo jak Deontay, ja też nie mogę się doczekać 25 lutego!