Sponsorzy grupy KnockOut

Patronat medialny


 

Artur Szpilka jest przekonany, że Andrzej Wawrzyk (33-1, 19 KO) nie mógł świadomie zażyć środków dopingujących, o co podejrzewany po tym, jak agencja VADA poinformowała, że w jego organizmie wykryty zakazany stanozolol. Polak stracił tym samym szansę na walkę o pas WBC wagi ciężkiej z Deontayem Wilderem (37-0, 36 KO).

-  Andrzej to leniwy, wesoły grubasek - tak, tak wiem jak to brzmi, ale chodzi mi o to, że to nie jest typ, który nagle, pod koniec przygotowań do walki o tytuł, decyduje się na doping. To by mu nigdy nie przyszło do głowy, on przez taką głupotę nie zrezygnowałby z największej wypłaty w życiu - tłumaczy"Szpila" w rozmowie z TVP Sport.

- Wawrzykowi w jednej chwili załamało się całe życie, jego kariera. Rozmawiałem z nim, on strasznie to przeżywa i wcale mu się nie dziwię. Ten środek musiał być w odżywkach, innego rozwiązania nie biorę pod uwagę. Po co miałby świadomie przyjmować doping? Przecież lada moment miał walczyć o mistrzostwo świata, był w czołowej "15" federacji WBC więc wiedział, że w każdej chwili może zostać przebadany. To wszystko jest bardzo podejrzane - mówi Szpilka, którego zdaniem stanozolol mógł być obecny w jednej z odżywek, które przyjmował Wawrzyk.

- Jeden z moich kolegów jest blisko związany z pewną firmą produkującą odżywki. Sąd dwukrotnie ich upomniał i ukarał finansowo oraz ostrzegł, że za następnym razem będzie już więzienie. Odżywki te były badane, na opakowaniach były w związku z tym odpowiednie informacje, ale mimo to w środku znaleziono sterydy. Nikt nie wie jakim cudem i tak też mogło być w przypadku Andrzeja. Niestety, firmy amerykańskie potrafią się posunąć do tego typu rozwiązań. Ich interesuje tylko to, by przysłowiowy Kowalski po kilku wizytach na siłowni poczuł się silniejszy, by zobaczył w lustrze, że wygląda lepiej niż kilka dni temu - mówi Artur Szpilka.

 Cała rozmowa z Arturem Szpilką na sport.tvp.pl >>