Sponsorzy grupy KnockOut

Patronat medialny


 

- Nie boję się powiedzieć, że byłem w depresji. Ale na szczęście wyszedłem z tego. I to jest mój największy sukces. Choroba nie była spowodowana tylko porażkami, ale głównie kontuzją ręki. Miałem różne myśli, nawet te najgorsze, by rzucić boks. Zastanawiałem się nad przejściem do MMA. Teraz jednak mój trener, Andrzej Gmitruk, tchnął we mnie nowe życie. W piątek zobaczycie to w ringu - mówi w rozmowie ze Sport.pl Artur Szpilka, który w piątek podczas Narodowej Gali Boksu zmierzy się z doświadczonym Amerykaninem Dominikiem Guinnem.

14 sierpnia 2015 roku. Mówi ci coś ta data?
Artur Szpilka: Nie.

Odniosłeś wtedy swoje ostatnie zwycięstwo. Twój rywal, Yasmany Consuegry (17-3, 14 KO), z powodu kontuzji kolana nie wyszedł do trzeciej rundy.
Trochę czasu minęło, ale to nie jest prawdziwy obraz. Po walce z Wilderem miałem mieć kolejne pojedynki w USA, ale moi przeciwnicy wypadali z gal, więc wychodziło tak, że ciężko trenowałem, a z nikim się nie biłem. Teraz, pod okiem Andrzeja Gmitruka, wreszcie mam normalne przygotowania. Normalne, czyli takie, podczas których nie czuję bólu w lewej ręce. Świetną robotę wykonali doktor Lubański, a także doktorzy Zaorski i Ruosso, czyli ten sam który operował Roberta Kubicę. Pierwszy raz od prawie pięciu lat nie mam kłopotów z ręką! To ich zasługa.

Zmieniłeś też trenera. W styczniu rozpocząłeś treningi w Warszawskim Centrum Atletyki z Andrzejem Gmitrukiem. Możesz go porównać do Fiodora Łapina, z którym pracowałeś przez wiele lat?
Do obu mam wielki szacunek. Trener Gmitruk ma wspaniałe oko, widzi wiele rzeczy. Patrzy na moje błędy i od razu stara się je niwelować. Fiodor to tytan pracy, bardziej skupiał się na przygotowaniu fizycznym. Bardzo cenię go jako szkoleniowca, ale też jako człowieka. Mało jest tak charakternych ludzi jak on. Teraz jednak jestem bardzo zadowolony ze współpracy z trenerem Gmitrukiem. Jestem pewien, że w piątek zobaczycie starego "Szpilę". Znowu mam głód walki.

Jeśli wciąż marzysz o dołączeniu do światowej czołówki, to nie możesz pozwolić sobie na przegraną. Byłaby to twoja trzecia porażka z rzędu.
Niedawno przechodziłem przez bardzo trudny okres. Nie boję się powiedzieć, że byłem w depresji. Ale na szczęście wyszedłem z tego. I to jest mój największy sukces. Choroba nie była spowodowana tylko porażkami, ale głównie kontuzją ręki. Miałem różne myśli, nawet te najgorsze, czyli żeby rzucić boks. Zastanawiałem się nad przejściem do MMA.

Pełna treść artykułu na Sport.pl >>