Sponsorzy grupy KnockOut

Patronat medialny


 

Jest już stary, wyboksowany i nie broni się, jak dawniej - mówiło wielu przed walką Krzysztofa Włodarczyka z Olanrewaju Durodolą. Nigeryjczyk co prawda cztery z pięciu walk w karierze przegrał przed czasem, ale jednocześnie potrafił nie dać szans na punktowanie sędziom po 25 z 27 wygranych, więc był groźnym rywalem. Dość wolnym, ale silnym. Z kimś takim Diablo dawno nie wygrał. W Rzeszowie dał radę. Sędziowie punktowali 98:92, 97:93, 97:93. Co wiemy po tym zwycięstwie?

W tym pojedynku nie było spektakularnych wymian (choć Diablo był w stanie zamroczyć rywala), ale dużo mądrości, szczególnie ze strony Polaka. Od tych naprawdę ważnych triumfów Diablo mógł się odzwyczaić. W 2013 roku pokonał przed czasem mocno zmęczonego już Giacobbe Fragomeniego, ale później poległ z Grigorijem Drozdem i stracił pas mistrza WBC. Wracał wygranymi, ale pokonanie Walerego Brudowa, Kaia Kurzawy i innych pięściarzy tej "klasy" nic nie wnosiło do kariery Polaka. Istotny był triumf z Noelem Gevorem, ale trudno pamiętać jakikolwiek moment tamtego starcia. A w naprawdę ważnym starciu o tytuł IBF z Muratem Gassijewem, Polak pierwszy raz w karierze przegrał przed czasem. Teraz wreszcie mógł się uśmiechnąć.

Jeśli Diablo zostanie w kraju, to kto wie, czy nie spotka się z Arturem Szpilką? Obu promuje Andrzej Wasilewski (który sam jest zwolennikiem tego pomysłu), obaj serdecznie się nie znoszą i lepiej, żeby "wyłożyli" swoje racje w ringu, niż pod salą treningową, jak już się kiedyś zdarzyło. Do tego wydaje się, że jeśli to starcie ma budzić naprawdę wielkie emocje, to teraz, bo obaj są po wygranych walkach. Przed tą walką świat boksu nie wstrzyma oddechu, ale lokalnie byłoby to wydarzenie. A przy okazji głównym bohaterom zapewni dobre wypłaty. Jak nie teraz, to kiedy? 

Pełna treść artykułu w "Przeglądzie Sportowym" >>