Sponsorzy grupy KnockOut

Patronat medialny


 


W dobrych nastrojach opuścili ring w T-Mobile Arena Floyd Mayweather Jr i Conor McGregor. Amerykanin, który wygrał po raz 50-ty w karierze potwierdził, że teraz już na dobre zawiesi rękawice na kołku. Irlandczyk mimo porażki był zadowolony ze swojej postawy, jednak dodał, że szkoda mu, iż sędzia zdecydował się przerwać pojedynek w dziesiątej rundzie bez liczenia.

- McGregor był twardym rywalem, bił z różnych płaszczyzn - pochwalił przeciwnika "Money", który w pierwszych odsłonach miał problemy z nietypowym stylem czempiona MMA. - Wiedziałem, że nie mogę się spieszyć i z biegiem czasu przejmę kontrolę. Zdawałem sobie sprawę, że on może walczyć najwyżej przez 25 minut, a potem opadnie z sił. Gwarantowałem, że ta walka nie potrwa pełnego dystansu. Na szali była moja bokserska reputacja. MMA to wspaniały sport, dziękuję wszystkim kibicom, również tym z Irlandii.

Zapytany o to, czy wyjdzie jeszcze do ringu, gdyby ponownie pojawiła się szansa zarobienia wielkich pieniędzy 40-letni Amerykanin odparł: - To była moja ostatnia walka, na pewno. Dziś wybrałem sobie do tańca odpowiedniego partnera. 

- W początkowych starciach radziłem sobie dobrze, ale potem on się przystosował - podsumował pojedynek McGregor. - Byłem zmęczony, a on pozostawał skoncentrowany. Chwiałem się na nogach, ale cały czas rywalizowaliśmy. 

- Powinienem dostać szansę pójścia na deski. Myślę, że walka była wyrównana i powinienem dostać szansę, by w tych dwóch ostatnich rundach doczłapać się do narożnika i spróbować się jeszcze zebrać - dodał "Notorious", który w sobotę stoczył pierwszy zawodowy pojedynek bokserski.