Sponsorzy grupy KnockOut

Patronat medialny


 

Genadij Gołowkin (35-0, 32 KO) zdemolował kolejnego rywala i obronił mistrzostwo świata WBA, IBF oraz tymczasowe WBC w średniej. Tym razem znokautował w drugiej rundzie Dominika Wade'a (18-1, 12 KO), mając go trzy razy na deskach (raz w pierwszej rundzie oraz dwa razy w drugiej). Było to 35 zwycięstwo niepokonanego Kazacha.

Styl w jakim GGG nokautuje rywali jest tak imponujący, że niektórzy już go okrzyknęli najwybitniejszym bokserem w historii w wadze średniej. „Hola, hola, panowie, trochę lodu na głowę” - mogę tylko powiedzieć tym którzy tak uważają.

Dla mnie Gołowkin jest wybitnym bokserem, ale z nikim wielkim jeszcze nie wygrał, gdzie mu tam do Stanleya Ketchela, Carlosa Monzona, Sugara Raya Robinsona, Sugara Raya Leonarda czy Marvina Haglera...?!

Dla mnie numerem 1 jest Stanley Ketchel, czyli Stasiek Kiecal, potomek polskich emigrantów z Sulmierzyc (gdzie do niedawna była silna sekcja zapasów, wywodziło się z niej wielu reprezentantów Polski). Był mistrzem świata w średniej, dwa razy znokautował mistrza świata kategorii półciężkiej Philadelphię O'Briena, rzucił na deski nawet legendarnego czempiona wagi ciężkiej czarnoskórego Jacka Johnsona (chociaż ostatecznie przegrał z nim przez nokaut).

Albo gdzie Gołowkinowi do Carlosa Monzona, który był absolutnym, bezdyskusyjnym mistrzem świata wagi średniej przez 7 lat?! A walczył z gigantami zawodowych ringów, 2 razy pokonał Nino Benvenutiego i Emile Griffitha, zwyciężał Benniego Brisco, Jose Napolesa, Rodrigo Valdesa...

Misie, robiące z Gołowkina najwybitniejszego czempiona wagi średniej w dziejach, trochę umiaru.

Pełna treść artykułu na Polsatsport.pl >>