Sponsorzy grupy KnockOut

Patronat medialny


 

Przed listopadową walką z Tysonem Furym (25-0, 18 KO) niepokonany od ponad 11 lat Władimir Kliczko (64-4, 53 KO) zapowiadał, że w ringu będzie lekarzem, który przy pomocy pięści wyleczy swojego rywala z pychy i samouwielbienia. Ukrainiec jednak sromotnie przegrał i to on musiał po pojedynku przepisać sobie odpowiednią "kurację".

- Fizycznie byłem w życiowej formie, ale żadne przygotowanie fizyczne nie pomoże, jeśli nie idzie w parze z nastawieniem psychicznym - ocenił Kliczko w rozmowie z portalem vringe.com swój występ przeciw Fury'emu. - Nie miałem żadnej kontuzji, problemem nie była szybkość Fury'ego, mnie po prostu nie było w tej walce, nie czułem jej. Nie mogłem namierzyć celu, żeby wyprowadzić dobry cios.

- Gdy pojawiły się emocje, usztywniłem się, gorzej niż zwykle czułem dystans. Za dużo myślałem, zastanawiałem się, czy uderzyć tak czy tak, a trzeba było dać się ponieść instynktowi zabójcy - analizował "Dr Stalowy Młot". - Widziałem, że on się odsłania, ale próbowałem bić z automatu. Ciągle czekałem i czekałem i szansa na odwrócenie losów walki uciekła.

Były czempion wagi ciężkiej wiosną przyszłego roku dostanie szansę zrewanżowania się swojemu pogromcy. Jak twierdzi, ma już sposób na zwycięstwo. - Zdałem sobie sprawę, co powinienem był zrobić, postawiłem sobie precyzyjną diagnozę i wiem, jak się wyleczyć - oznajmił Władimir Kliczko.