Sponsorzy grupy KnockOut

Patronat medialny


 

OpalachGeard Ajetovic (23-8-1, 11 KO) okazał się być poza zasięgiem Przemysława Opalacha (12-2, 11 KO). Po 12 rundach jednostronnej rywalizacji podczas gali "Friday Boxing Night", Serb wzbogacił swój pięściarski dorobek o pas IBF International wagi superśredniej. - Nie byłem gotowy na walkę na tym poziomie - przekonuje olsztynianin.

Kamil Kierzkowski: Wczoraj wytrwałeś 12 ciężkich rund z Ajetovicem. Doszedłeś już do siebie?
Przemysław Opalach:
Dziś już jest lepiej. Wczoraj bolała mnie dość mocno głowa, ale nie ma się co dziwić - byłem zwyczajnie obity. Oczywiście - czuję wczorajszą porażkę, ale tragedii nie ma.

- Porażka była dość dotkliwa. Nie sądzisz, że było na tę walkę za wcześnie?
Oczywiście, że było. Nie byłem gotowy na walkę na takim poziomie, nie ma sensu nikogo okłamywać.

- W pewnym momencie można było odnieść wrażenie, że Ajetovic wstrzymuje się przed tym, by Ciebie znokautować. Jak to wyglądało z twojej perspektywy?
Również to widziałem. Sądzę, że po prostu nie chciał mi zafundować KO przed własną publicznością. Rozmawialiśmy wcześniej, jedliśmy razem obiad... - nie jest więc tak, że się jakoś nienawidzimy czy coś w tym stylu. To naprawdę świetny facet. Myślę, że nie chciał mnie skończyć przed własną publicznością: wiedział, że duża jej część przyszła specjalnie dla mnie. Ponadto rodzina, znajomi... Patrząc na to uczciwie - gdyby chciał, to zakończyłby walkę przed czasem. Po prostu nie byłem gotów na takiego rywala i nie ma sensu wymyślać, że bolała mnie głowa, palec, cokolwiek.

- W końcowych rundach tempo wyraźnie siadło. Problemy z kondycją? Siła ciosów Serba?
Nie, to nie było zmęczenie. To wynikało z jego pięści i tego, że solidnie mnie obił. Nigdy nie dostałem jeszcze tylu ciosów na głowę. Było założenie, bym miał lekko zacząć, bym się nie spalił. Nie walczyłem nigdy więcej niż 6 rund, musieliśmy mieć więc to na uwadze. Zacząłem zatem lekko - później jednak nie mogłem już wejść w rytm. To nie było tak - jak twierdzili komentatorzy - że nie chciałem wygrać, przestraszyłem się czy czułem przesadny respekt. Jakbym nie chciał wygrać, to już po 6 rundzie bym się po prostu wycofał z walki i tyle. Końcowe rundy były więc - i to przyznaję szczerze - najzwyklejszą walką o przetrwanie.

- Czym zaskoczył Cię Ajetovic?
Na pewno kondycją. Poza tym pokazał mi, jak wielki dystans dzieli mnie od pięściarzy z jego półki. Jak mówiłem, nie byłem przygotowany na tę walkę. Po raz pierwszy czułem prawdziwe bomby spadające na moją głowę. Był poza zasięgiem. Nie miałem na niego pomysłu, robił ze mną co chciał. Nawet gdybym miał dobry dzień, to i tak by mnie zdeklasował.

- Gdybyś miał ocenić swój występ od 1 do 10. Ile byś sobie dał?
Jeśli chodzi o samą kondycję to byłem przygotowany dobrze. Jeśli skupić się na całej reszcie - oceniłbym się na 2. Zdecydowanie za duży przeskok. Gdybym miał 20-22 walki, to mogłoby to potoczyć się inaczej.

- Po twoim starciu z Ajetovicem pojawiło się wiele różnych komentarzy. Niektóre twierdzące nawet, iż walka była ustawiona...
... tak, słowa Przemysława Salety. Niech lepiej nie pieprzy takich głupot. Jeśli walka byłaby ustawiona, to bym ją wygrał, a nie przegrał - i to w tak wyraźny sposób. Dodatkowo te słowa pod adresem mojej żony... To cios poniżej pasa, nie spodziewałem się po nim takiego poziomu. Że niby moja żona miałaby się cieszyć widząc jak przegrywam z Ajetovicem? Cieszyła się, że przetrwałem te 12 rund, że żyję. Kompletnie go nie rozumiem. Być może chce zrobić znów show wokół swojej osoby, jednak przez takie głupie teksty straciłem do niego jakikolwiek szacunek.

- Z tego co zauważyłem, również twoje konto na FaceBooku zaczęło szwankować...
...szczerze? Usunąłem, bo ludzie strasznie zaczęli mi truć tyłek. Każdy nagle wiedział najlepiej co i jak z moją przyszłością, moim życiem prywatnym i zawodowym... Okazało się, że w Polsce mamy nagle tylu ludzi specjalizujących się we wszystkich możliwych dziedzinach. Wk*****em się i zwyczajnie usunąłem.

- W czerwcu miałeś walczyć na gali w Ostródzie. Po przegranej plany uległy jakiejś zmianie?
Jeszcze nie wiem. W poniedziałek będę rozmawiał z trenerem. Podczas spotkania na pewno omówimy kilka kluczowych rzeczy. Na pewno będę musiał wprowadzić konkretne zmiany w przygotowaniach. Trenując do tej walki miałem mnóstwo telefonów, ciągle trzeba było coś załatwiać: to tu brak pieniędzy, to tu - ciągłe szukanie, załatwianie, organizowanie... Jeśli się za coś brać, to trzeba skupić się na jednym, albo po prostu kończyć karierę i przestać się w to bawić. Oczywiście to mnie w ogóle nie tłumaczy. Przegrałem, bo byłem gorszy.

- Pojawiły się więc myśli o zakończeniu kariery?
O tym raczej nie chciałbym nawet mówić, gdyż na dobrą sprawę nie nabrała ona jeszcze nawet tempa. Po walce wiele osób dzwoniło do mnie, np. Dariusz Sęk. Ich słowa naprawdę mi pomogły i jestem im za to wdzięczny. Kończyć kariery więc nie zamierzam. Jestem bogatszy o doświadczenie. Poza tym - oczywiście pojawią się różne komentarze, ale niezbyt mnie to rusza - nikt nie może mi zarzucić, że stchórzyłem po zmianie rywala. Z tego się cieszę. Ktoś zarzuci mi brak ambicji? Nawet nic nie zarobiłem na tej walce, 0 zł! Była okazja walki o pas, to ją przyjąłem bez wahania. Bez względu na wszystko. Wolę to niż obijać kelnerów i sztucznie pompować rekord. Jakbym walczył z kiepskim przeciwnikiem, to ci sami ludzie zapewne właśnie w ten sposób by to komentowali.