Adam Balski w sobotę w Londynie zmierzy się z niepokonanym Alenem "Dzikusem" Babiciem, a stawką będzie pas WBC Silver w nowej kategorii wagowej bridger. To będzie najważniejsza walka w dotychczasowej karierze Polaka, który przed starciem z Chorwatem może liczyć na wsparcie m.in. Artura Szpilki.
Wahałeś się, gdy pojawiła się opcja walki z Babiciem?
Adam Balski: No co ty, zero zawahania, sekunda i podjęta decyzja. Takich walk się nie odmawia.
Mam takie wrażenie, że od walki z Mateuszem Masternakiem przeżywasz drugą młodość.
Coś w tym jest. Ja lubię takie walki jak z Mateuszem, w których większość skazuje mnie na pożarcie, na porażkę. Wtedy czuję, że żyję. To są takie pojedynki, dla których się trenuje. W takich walkach człowiek się sprawdza, ma coś do udowodnienia głównie samemu sobie. Nie ukrywam, że na takie starcia z teoretycznie słabszymi rywalami trudno mi się zebrać. Z Mateuszem przegrałem, ale ta porażka dała mi więcej niż wiele innych wygranych walk. Rywalizacja z doświadczonymi pięściarzami to sól boksu, a tak by tylko wyjść, kogoś obić i wygrać, to nie dla mnie. To nic nie daje.
Debiutowałeś w Anglii, trenowałeś tam, to będzie sentymentalny powrót?
Pewnie! Już nie mogę się doczekać, by po latach zobaczyć znajomych i mojego starego trenera. Nie widziałem ich wszystkich z dziewięć lat. Zresztą trener już do mnie pisał, żebym odwiedził swój stary gym i jeśli tylko chcę, to mogę u niego trenować te kilka ostatnich dni przed walką.
Pełna treść artykułu w "Super Expressie" >>