Sponsorzy grupy KnockOut

Patronat medialny


 

Już parafował pan kontrakt na walkę z Deontayem Wilderem?
Andrzej Wawrzyk: Jeszcze nie, dlatego pojedynek nie jest "klepnięty". W ostatnich dwóch latach miałem, wydawało się, pewnych z dziesięć walk, ale ostatecznie z nikim, z tego grona, nie zaboksowałem.

Jest pan w stu procentach zdecydowany na pojedynek z Wilderem?
Oczywiście, że tak. To jest moje marzenie, tym bardziej, że chodzi o walkę o najbardziej prestiżowy pas federacji WBC. Chcę pokazać wszystkimi, że mogę boksować z topowymi zawodnikami i dawać dobre walki. Naprawdę, wierzę w siebie.

Miał pan ból głowy przy podejmowaniu decyzji?
Ból głowy to za dużo powiedziane, niemniej są to decyzje trudne, życiowe, których nie podejmuje się w jeden dzień. Rozmowy o tym pojedynku toczą się ze Stanami Zjednoczonymi od dwóch tygodni. Były do ustalenia różnego rodzaju warunki oraz dogrywanie tych rzeczy, które nas interesują. Walka walką, ale do tego dochodzą dziesiątki podpunktów, takich jak np. to, z jakim wyprzedzeniem możemy wylecieć za oceanem. Wszystko to musi być zaakceptowane w kontrakcie, który zostanie podpisany dopiero w pełnej formie.

Co może być pana atutem w walce z Wilderem?
Na pewno moja ruchliwość, a do tego szybkość, która musi być bardzo wysoka. Ponadto nie bezmyślne, ale precyzyjne ciosy.

A przy tym nieustanne zważanie na prawy prosty Wildera, który jest zabójczą bronią.
To przede wszystkim, będę musiał uważać na ciosy rywala. Wiadomo, że jeśli Wilderowi da się pole do popisu, to już wielokrotnie udowodnił, że jest całkowicie wyluzowany, bije mega bomby i kończy przeciwników przed czasem. Muszę być skoncentrowany i wyprzedzać jego ciosy silnym lewym, żeby czuł zagrożenie z mojej strony. Jeśli Wilder czuje zagrożenie, co pokazali Eric Molina, Chris Arreola i Johann Duhaupas, to wtedy nie do końca pewnie boksuje. A co było w pojedynku z Arturem? Przez sześć rund w ogóle walczył niepewnie, do kiedy "Szpila" boksował na dużej intensywności. Oczywiście jest wspaniałym zawodnikiem, ma wielką siłę, ale też ma swoje słabości. Stuprocentowo idzie do przodu dopiero wtedy, gdy wyczuwa swoją ogromną przewagę.

Pełna treść artykułu na Interia.pl >>

Add a comment

- Cały czas rozmawiamy, nauczyłem się, by nie ogłaszać sukcesu, dopóki nie ma podpisanych kontraktów - mówi "Super Expressowi" Andrzej Wasilewski, jeden z promotorów Andrzeja Wawrzyka (33-1, 19 KO), który według amerykańskich mediów ma zmierzyć się 25 lutego na gali w Birmingham z mistrzem świata WBC wagi ciężkiej Deontayem Wilderem (37-0, 36 KO).

- Wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują, że do tej walki dojdzie. To drugie podejście do tego pojedynku, pierwszy raz rozmawialiśmy rok temu. Wtedy nie udało się, teraz jestem optymistą - przekonuje Wasilewski.

Dla Wawrzyka byłaby to druga mistrzowska szansa w zawodowej karierze. W 2013 roku 29-latek boksował o pas mistrzowski WBA, ale przegrał z kilkukrotnie łapanym już na dopingu Aleksandrem Powietkinem.

Add a comment

Co prawda pojedynek Deontaya Wildera (37-0, 36 KO) z Andrzejem Wawrzykiem (33-1, 19 KO) o pas WBC wagi ciężkiej nie został jeszcze ostatecznie potwierdzony podpisami na kontraktach, jednak polski pięściarz już od kilku dni szykuje się do swojej walki życia. Trener krakowianina Fiodor Łapin o szansach swojego podopiecznego w starciu z amerykańskim czempionem wypowiada się ostrożnie, jednak przestrzega przed ocenianiem Wawrzyka przez pryzmat przegranego boju z Aleksandrem Powietkinem.

- Wawrzyk już dorósł do takiej walki. Przeciw Powietkinowi boksował w 2013 roku, był jeszcze młodzieńcem - mówi szkoleniowiec Sferis KnockOut Promotions w rozmowie z agencją R-Sport. - Potem Andrzej miał poważny wypadek samochodowy, problemy z nogą, ale wszystko już za nim. 

- Wilderowi wydaje się, że bierze łatwego przeciwnika. My chcemy, by Andrzej postarał się o sensację i myślę, że go na to stać. Potrafi mocno uderzyć, jest szybki - przekonuje Łapin, dodając: - Oczywiście Wilder ze swoimi długimi rękoma jest  niewygodny dla każdego, ale zobaczymy. 

Starcie Andrzeja Wawrzyka z Deontayem Wilderem ma być główną atrakcją gali Premier Boxing Champions organizowanej 25 lutego w miejscowości Birmingham w stanie Alabama.

Add a comment

Mówi się, że 25 lutego w swojej kolejnej obronie pasa WBC wagi ciężkiej Deontay Wilder (37-0, 36 KO) zmierzy się z Andrzejem Wawrzykiem (33-1, 19 KO). Obaj pięściarze już mieli okazję stanąć oko w oko, w sierpniu ubiegłego roku. Zapytany wówczas o ewentualny pojedynek z Polakiem "Bronze Bomber" odparł: - To wysoki facet, takich szukam, by przygotowali mnie na walkę z Kliczką, byłoby świetnie!

Add a comment

Jay Deas, trener i jednocześnie menadżer mistrza świata WBC wagi ciężkiej Deontaya Wildera (37-0, 36 KO) zdradził, że trwają zaawansowane rozmowy w sprawie doprowadzenia do walki z Andrzejem Wawrzykiem (33-1, 19 KO). Pojedynek miałby się odbyć 25 lutego w Birmingham w stanie Alabama, a w Stanach Zjednoczonych miałaby go pokazać telewizja Fox.

- Liczymy na to, że wszystko szybko dopniemy i będziemy mogli ogłosić oficjalnie walkę z Wawrzykiem. Finalizujemy ją i jesteśmy na dobrej drodze - powiedział Deas w rozmowie z magazynem "The Ring".

Wawrzyk do pojedynku z Wilderem przymierzany był już w ubiegłym roku, jednak do walki ostatecznie nie doszło. Obóz Amerykanina docenia umiejętności Polaka, jednak mocno wierzy w swoje zwycięstwo.

- Wawrzyk ma duże umiejętności i jest dobrze wyszkolony, ale nie sądzę, żeby stał kiedyś w ringu z kimkolwiek podobnym do Deontaya - przestrzega Deas.

Polak w tym roku zanotował wygrane z Marcinem Rekowskim oraz Albertem Sosnowskim. Jedyną porażkę na zawodowych ringach Wawrzyk poniósł z kilkukrotnie łapanym na dopingu Aleksandrem Powietkinem.

Add a comment

Wiele wskazuje na to, że 25 lutego na gali w Alabamie Andrzej Wawrzyk (33-1, 19 KO) stanie do walki o pas WBC wagi ciężkiej z Deontayem Wilderem (37-0, 36 KO). Zdaniem Tomasza Babilońskiego krakowianin choć nie będzie faworytem w boju z "Bronze Bomberem", powinien skorzystać z mistrzowskiej szansy.

- Nie ma co za dużo się zastanawiać - mówi szef współpromującej Wawrzyka grupy Babilon Promotion w wywiadzie dla Interia.pl. - Andrzej doszedł do pewnego momentu, walczył z Aleksandrem Powietkinem, więc czemu miałby nie walczyć z Wilderem? Wiadomo, że Wilder to wysoka półka, ale walki o mistrzostwo świata się nie odmawia. Ci, którzy odmawiają takiego pojedynku, w ogóle nie powinni uprawiać tej dyscypliny. Koniec, kropka. To tak samo, jakby sportowiec spękał przed walką o złoty medal olimpijski.

- Wiadomo, że Andrzej nie będzie faworytem, ale nie ma co obrażać się na rzeczywistość. Jeszcze raz powtórzę: walki o mistrzostwo świata, w każdej kategorii wagowej, żaden pięściarz nie powinien odmawiać. To wyróżnienie i wielka szansa, aby zdobyć tytuł, nawet będąc stawianym na straconej pozycji. Gdybym sam był zawodnikiem, trenującym "x" lat na zawodowstwie, to nigdy w życiu nie odmówiłbym takiego pojedynku. Wszedłbym do ringu schorowany, bez nogi i ręki, byle chwycić moment, który już nigdy może się nie zdarzyć - dodaje Tomasz Babiloński. 

Póki co oficjalnie nie potwierdzono jeszcze starcia Wawrzyka z Wilderem, jednak o amerykańsko-polskiej konfrontacji piszą już liczne media amerykańskie.

Add a comment

Podczas rozmowy z Andrzejem Wasilewskim w dzisiejszym wydaniu magazynu "Puncher" pojawił się temat ewentualnej walki Andrzeja Wawrzyka (33-1, 19 KO) z mistrzem świata WBC wagi ciężkiej Deontayem Wilderem (37-0, 36 KO).

Współpromotor krakowianina spekulacje skomentował krótko: - Andrzej Wawrzyk jest w pierwszej piętnastce rankingu WBC, więc jest potencjalnym pretendentem, lecz jak na razie nic konkretnego na stole nie mamy.

Deontay Wilder, który po raz ostatni boksował w lipcu, pokonując przed czasem Chrisa Arreolę, na ring powrócić ma 25 lutego na gali w rodzinnej Alabamie.

Add a comment

- Napinaczem przed walkami nigdy nie będę, bo to do mnie nie pasuje - mówi portalowi Prostozboku.pl były pretendent do tytułu mistrza świata wagi ciężkiej Andrzej Wawrzyk (33-1, 19 KO), który ostatni raz boksował we wrześniu, a na ring wróci wiosną przyszłego roku.

Jesteś normalnym kolesiem. To w boksie rzadkość - tak to widzi niedzielny kibic przynajmniej.
Andrzej Wawrzyk: Większość pięściarzy to normalni goście. Każdy ma swoje życie prywatne, wszyscy w głowie mają poukładane sprawy, które nie dotyczą boksu i tylko wizerunek, który kreują media i dziennikarze pozwala jednego pięściarza postrzegać w ten sposób, a drugiego w inny. W gruncie rzeczy każdy z nas jest normalnym gościem.

Ty jesteś nudziarzem.
Nudziarzem, bo nie robię show na konferencjach prasowych? Bo nie biję się na ważeniu i nie obrażam swoich rywali? Proszę Cię. Jestem spokojnym człowiekiem. Cenię sobie takie wartości jak rodzina, odpoczynek i proza życia. Napinaczem przed walkami nigdy nie będę, bo to do mnie nie pasuje. Moi bliscy znają mnie i wiedzą, że tak nigdy nie będzie. Zdaję sobie sprawę, że fajniej by było, gdyby Wawrzyk pobił się z Rekowskim na ważeniu lub opluł Sosnowskiego i obraził jego rodzinę. Wtedy liczba polubień na Facebooku pod takim newsem z kilkunastu wzrosłaby do kilkuset i "Wawrzyk" byłby częściej googlowany niż dotychczas. Czy to ma jakiś sens? Może dla telewizji i sprzedaży samej walki tak, ale dla mnie już nie.

Kto Cię dostrzegł, wyłapał? Zaraz powiesz, że na kibicowskiej ustawce ktoś zauważył Twój talent.
Andrzej Wasilewski w tamtym czasie bardzo interesował się młodym pokoleniem polskich pięściarzy i wyszukiwał chłopaków, z których w przyszłości może zrobić dobrych zawodowców. Między innymi Damian Jonak czy Tomek Hutkowski - to ten sam sort. Andrzej miał już wtedy sporo kontaktów i docierał poprzez różnych ludzi do zawodników i przyglądał się im. Jako, że miałem sukcesy na krajowym podwórku i zdobyłem mistrzostwo Polski to zaprosił mnie do współpracy. Po rozmowie i przedstawieniu szczegółowych warunków, na których miałbym dołączyć do jego grupy, postanowiłem z tej opcji skorzystać. Dziś uważam, że podjąłem bardzo dobrą decyzję.

I pewnym momencie pojawiła się w naszym kraju grupka kilku zdolnych chłopaków, której wróżono wielki sukces. To właśnie o Tobie, jako o pierwszym pięściarzu, powiedziało się w kategorii następcy Andrzeja Gołoty.
Mi te komentarze schlebiały, ale zdawałem sobie sprawę, że to jest praktycznie niemożliwe, by być takiej klasy pięściarzem, jakim był Andrzej Gołota. Wszyscy pamiętamy jego walki - cztery razy był pretendentem w pojedynku o mistrzostwo świata. Cztery razy! Moim zdaniem dwie z tych walk wygrał, ale nie ma co teraz o tym gadać. Znakomity bokser, który trafił jednak na najwyższy poziom wagi ciężkiej w historii. Lewis, Tyson, Holyfield - wow! Hejterzy powiedzą, że Gołota nie był mistrzem świata, więc nie ma co wspominać jego zasług przy każdej możliwej okazji. Niedawno wybierano najpopularniejszego polskiego sportowca z ostatnich 25 lat. Kto wygrał? Gołota! To Andrzej był wraz z Janem Pawłem II najbardziej rozpoznawalnym Polakiem na całym świecie. Żaden piłkarz ani żaden inny sportowiec nie mógł się z nimi równać.

Kiedy Ty po raz pierwszy uwierzyłeś, że możesz być mistrzem świata? Bo, że każdy młody chłopak o tym marzy to już wiem - słyszałem to sto razy.
Na początku wygrywając z pięściarzami, którzy nie byli zbyt dobrzy, czułem, że może ze mnie coś być. Nie myślałem jednak od razu o mistrzowskich tytułach, tylko o każdym kolejnym pojedynku. Nie żyłem marzeniami, nie miałem głowy w chmurach. Gdy zacząłem walczyć na coraz większych galach, z coraz lepszymi rywalami, to zacząłem boks bliżej poznawać. Całe te środowisko i reguły, które w nim panują. Przestałem przyglądać się wszystkiemu z boku, a zacząłem być jednym z nich. Wcześniej wydawało się być ono dla mnie zamknięte. W bardzo młodym wieku dostałem propozycję walki o pas mistrzowski z Aleksandrem Powietkinem. Byłem z tego powodu bardzo szczęśliwy. Wiedziałem, że mogę zostać pierwszym polskim mistrzem świata w kategorii ciężkiej. Kimś, kim nie był nawet sam Andrzej Gołota. Zacząłem wierzyć, marzyć. Nie z głową w chmurach układać sobie w głowie plan, co zrobię, gdy już zdobędę pas, ale wiedziałem, że muszę jeszcze mocniej trenować. Zasuwać, by szczęściu pomóc. (...)

Masz dystans do siebie chyba, prawda?
Oczywiście.

A jak reagujesz na hejt? Na szyderę pod swoim adresem?
Internetu nie przeglądam, więc nie wiem co o mnie piszą. Ale dystans mam i potrafię śmiać się z samego siebie.

Filmik "Wawrzyk Dance" widziałeś?
(śmiech) Pewnie, że tak. Mega śmieszny, rewelacyjnie zmontowany. Jak ja mam się z tego nie śmiać? Jak ja miałem tego nie oglądać, skoro Szpilka z Gajsami pokazywali mi to milion razy i była ze mnie taka beka, że leżeliśmy ze śmiechu? Już w pewnym momencie to nie oglądaliśmy niczego innego. Mam do siebie dystans i mnie to śmieszy. Cieszę się, że wtedy "wylądowałem" i wygrałem walkę. A reszta, to kupa śmiechu. Tym razem ze mnie.

Pełna treść rozmowy na Prostozboku.pl >> 

Add a comment

Wkrótce po tym jak okazało się, że Tomasz Adamek (50-5, 30 KO) zamierza powrócić na ring, chęć skrzyżowania rękawic z "Góralem" wyraził Andrzej Wawrzyk (33-1, 19 KO). Trener Fiodor Łapin do deklaracji Wawrzyka podchodzi z dystansem, jednak jest pewny, że jego podopiecznego stać na zwycięstwo z utytułowanym rodakiem.

Add a comment

- Ściągnięcie do Polski kolejnego, anonimowego gościa, typu Eric Molina 2, który nie dość, że wygrał z Tomaszem Adamkiem, to jeszcze zapewnił średnią sprzedaż pay-per-view, kompletnie nic nie buduje na przyszłość, na kolejne edycje "Polsat Boxing Night" - mówi w rozmowie z Interia.pl Andrzej Wasilewski, współpromotor Andrzeja Wawrzyka i współwłaściciel największej w kraju grupy promotorskiej Sferis KnockOut Promotions.

Widzi pan szansę na doprowadzenie do pojedynku Andrzeja Wawrzyka z Tomaszem "Góralem" Adamkiem?
Andrzej Wasilewski: Wszystko zależy od tego, jakie widowisko organizator kwietniowej gali będzie chciał zafundować polskim kibicom. To nie zależy od narracji rozmów w internecie, tylko faktycznych planów biznesowych stacji Polsat i dyrektora Mariana Kmity. Jeśli Tomek dostał walkę z Andrzejem Gołotą, to teraz, moim zdaniem, sytuacja jest absolutnie analogiczna. To był chyba jeden z zamysłów projektu PBN, że jeśli wygrywa młodszy zawodnik, to jakby przejmuje pałeczkę po starym mistrzu.

Co, jeśli padnie argument, że wszystko fajnie, ale Wawrzyk nie gwarantuje sprzedaży PPV na zadowalającym poziomie?
Taki argument na poważnie nie powinien paść, ponieważ ściągnięcie do Polski kolejnego, anonimowego gościa, typu Eric Molina 2, który nie dość, że wygrał z Adamkiem, to jeszcze zapewnił średnią sprzedaż PPV, kompletnie nic nie buduje na przyszłość, na kolejne edycje PBN. Przecież nikt nie ściągnie Władimira Kliczki, który taką gwarancję faktycznie by dawał. A jeśli nie Wawrzyk i w ogóle nie Polak, to pewnie jakiś podstarzały facet, typu bardzo mocno wyboksowany Chris Arreola, który nie ma już żadnych ciekawych propozycji zagranicą. Takiego zawodnika pewnie można by było ściągnąć za nieduże pieniądze, tylko nasuwa się pytanie, czy to nakręci koniunkturę na boks? Może kontrowersyjny Dereck Chisora? Tylko, co będzie, jak Tomek Adamek przegra już trzecią walkę na PBN? Dlatego proponuję walkę z Wawrzykiem. Wygra stary mistrz Adamek - szacunek, wygra młody zawodnik - jego kariera i promocja dostaną mocnego przyspieszenia.

Dlaczego, pana zdaniem, Molina był ostatnim rywalem Adamka?
Bardzo trudno jest sprowadzić wartościowego przeciwnika. Molina był prawdopodobnie najłatwiejszy do ściągnięcia. Wiem, że były prowadzone rozmowy np. z Robertem Heleniusem, który "sprzedaje" 12-tysięczne hale w Finlandii, ale zażyczył sobie 400 tys. euro. Z tych samych względów, dużych oczekiwań finansowych, odstąpiono od opcji zakontraktowania Bryanta Jenningsa.

Z kolei Wawrzyk co gwarantuje?
Ręczę, że będzie tańszy niż Molina oraz gwarantuję, że wzbudzi większe zainteresowanie, ponieważ w walce wieczoru zmierzy się dwóch Polaków. Przecież najlepsze gale "Polsat Boxing Night", jakie zostały zorganizowane, to były starcia Adamka ze Szpilką i Gołoty z Adamkiem. Inne walki wieczoru cieszyły się dużo mniejszym zainteresowaniem. Walki dwóch Polaków, gdzie jeden jest już raczej schodzącym mistrzem, a drugi ma wielki apetyt sportowy, gwarantują kolejne pojedynki na PBN.

Pełna treść artykułu na Interia.pl >>

Add a comment

Były pretendent do tytułu mistrza świata w wadze ciężkiej, 29-letni Andrzej Wawrzyk (33-1, 19 KO) w ekskluzywnej rozmowie z Interia.pl wyzywa na pojedynek Tomasza Adamka (50-5, 30 KO). Pięściarz jest przekonany, że takie starcie pretenduje do rangi walki wieczoru, podczas przełożonej na przyszły rok gali "Polsat Boxing Night" w Tauron Arenie Kraków.

- Oficjalnie rzucam wyzwanie Tomaszowi Adamkowi. Kiedyś Andrzej Gołota dał szansę Tomkowi, więc dlaczego w 2017 roku Tomek nie miałby dać mi szansy? Jestem dużo młodszy, znacznie mniej doświadczony, ale z dużymi ambicjami. Na dzisiaj plasuję się w pierwszej "15" rankingów, więc wydaje mi się, że pretenduję do takiego pojedynku. Zwłaszcza, że gala odbędzie się w Krakowie, przed moją rodzimą publicznością - argumentuje pięściarz grupy Sferis KnockOut Promotions.

W tym roku Wawrzyk stoczył dwie walki, pokonując przed czasem Marcina Rekowskiego oraz byłego mistrza Europy Alberta Sosnowskiego. W listopadzie 29-latek miał boksować z Mariuszem Wachem, ale do pojedynku nie doszło z powodu kontuzji.

- Widać, że pewne osoby są bardzo zżyte z Tomkiem i nie chcą, by żegnał się z ringiem, jako przegrany. Ale skoro Tomek mówi, że ma jeszcze sportowe ambicje, moja pozycja w rankingach na pewno mu nie zaszkodzi. Jeśli ktoś sądzi, że jest ode mnie lepszy, to walka ze mną da mu bardzo dużo. Ja jestem gotowy na takie wyzwanie - przekonuje w rozmowie z Interia.pl Wawrzyk.

Adamek niedawno potwierdził, że zamierza wiosną przyszłego roku wrócić na ring. Pojedynek z udziałem "Górala" ma być główną atrakcją planowanej na marzec kolejnej gali Polsat Boxing Night w Krakowie.

Pełna treść artykułu na Interia.pl >> 

Add a comment