Sponsorzy grupy KnockOut

Patronat medialny


 

Marcin Siwy (19-0, 8 KO) i Petar Milas (14-0, 11 KO) zostali wyznaczeni do walki o wakujący tytuł mistrza Unii Europejskiej wagi ciężkiej. Wcześniej ten pas należał do Szweda Otto Wallina.

Obozy Polaka i Chorwata otrzymały czas na rozmowy w sprawie organizacji walki. Jeśli nie dojdzie do porozumienia, organizatora pojedynku wyłoni przetarg, który został zaplanowany na 19 czerwca.

23-letni Milas w swojej karierze wygrywał m.in. z Kevinem Johnsonem i Francesco Pianetą. Siwy w sobotę wrócił na ring po ponad ponad półrocznej przerwie, wygrywając przed czasem z Aleksem Mazikinem.

Add a comment

6 lipca w Rzeszowie siódma odsłona KnockOut Boxing Night. W walce wieczoru ulubieniec miejscowych kibiców Łukasz Różański zmierzy się z Izu Ugonohem.

Kiedy dowiedział się pan o walce z Ugonohem?
Łukasz Różański: Taka propozycja padła po raz pierwszy 2-3 tygodnie temu. Zgodziłem się od razu, negocjacje przebiegły błyskawicznie. Dla mnie to znakomita szansa, by usłyszała o mnie cała Polska i by moja kariera nabrała rozpędu. Wreszcie doczekałem się walki wieczoru i nie mogę tego zaprzepaścić.

Wcześniej otrzymał pan jednak inną propozycję.
Zgadza się, w walce wieczoru miałem walczyć z Arturem Szpilką. Było takie zapytanie i ja podobnie jak w przypadku Ugonoha byłem na tak, ale ostatecznie Artur nie wyraził zainteresowania takim pojedynkiem. Słyszałem, że ma walczyć z Dereckiem Chisorą i będę trzymać za niego kciuki, bo zawsze kibicuję Polakom. Wierzę, że jeszcze kiedyś będzie dane nam się zmierzyć. Teraz jednak skupiam się na batalii z Izu, bo to będzie na pewno równie duże wyzwanie jak starcie ze Szpilką. Jak nawet nie większe...

Ugonoh to będzie zdecydowanie najtrudniejszy rywal w pana karierze.
Nie chcę się za szeroko wypowiadać na temat jego umiejętności, bo jak jest naprawdę przekonam się 6 lipca w ringu. We wcześniejszych pojedynkach fajnie wyglądał na tle rywali, jednak tak szczerze to Izu nie ma przecież na rozkładzie żadnego wielkiego nazwiska.

Pełna treść artykułu na Sport.tvp.pl >>

Add a comment

Leszek Jankowiak i jego koledzy to przede wszystkim pasjonaci sportu. Żaden z nich nie utrzymuje się wyłącznie z pracy przy galach. A praca ta jest skrajnie stresująca. Raz dostaniesz słowem, a raz krzesłem lub z nogi. Rzadko kiedy jednak rezygnujemy z tego, co pokochaliśmy miłością pierwszą. A sport właśnie taką miłością się darzy.

W jakim najdziwniejszym miejscu przyszło ci pracować?
Leszek Jankowiak: Chyba na pikniku “Snary”, przy jakiejś stajni.

To tak z dala od sielankowej atmosfery. Podczas której z gal czułeś się najbardziej zagrożony?
Na pewno trudno pracowało mi się na pierwszej gali w Groznym. Tam była taka atmosfera, że już w trakcie walki miało się poczucie, że zaraz odbędzie się lincz.

Mówisz o gali Czagajew-Browne.
Tak, ale ja sędziowałem dwie poprzednie walki o pasy IBO. W jednej z nich wygrał moim zdaniem Czeczen, a w drugiej wygrał Ali Funeka. Tak wypunktowałem ja, tak wypunktował Paweł Kardyni, chociaż w mniejszym wymiarze. I zrobiło się straszne zamieszanie. Do superviora (Igora Mazurowa z Moskwy) ktoś podszedł i powiedział, że jak nie zmieni tego werdyktu, to go zabiją. A tam, wiesz, na trybunach dyktator Kadyrow, który finansuje gale, jest na każdej, który potrafi przybiec w przerwie do narożnika i tłumaczyć bokserowi, co powinien zrobić, któremu pięściarz potrafił oddać przed chwilą zdobyty pas. Mając świadomość, że jest to osoba tam bardzo czczona – a politycznie na pewno nie idealna, otoczona facetami z brodą z karabinami (tego wojska wokół niego jest naprawdę bardzo dużo), miało się wrażenie, że odbędzie się to na zasadzie – Kadyrow wskaże palcem i powie: “to tak naprawdę oni przegrali, zabrać ich”.

Jak zareagował supervisor?
Powiedział, że werdyktu nie zmieni. A ja już miałem w głowie takie myśli… Pewnie część osób to rozśmieszy, bo to takie patetyczne, ale pomyślałem sobie – nawet jeszcze w trakcie sędziowania – „Niech się dzieje co chce. Ten Funeka jest po prostu lepszy. Cholera, jak mam zginąć w tej Czeczeni, to chociaż, żebym wypunktował dobrze. Czyli zgodnie ze swoim sumieniem”.

Kiedykolwiek przy rozdzielaniu pięściarzy otrzymałeś cios?
Gdzieś tam dostałem w rękę, może tutaj na brzuch. Raz jeden z bokserów w jakiejś niewielkiej hali pod Warszawą – stanął mi na nogę. Akurat na tę, którą chciałem ruszać, w związku z czym się wywróciłem. Bokserzy przestali boksować, ludzi zaczęli się śmiać. Doznałem więc bardziej uczucie wstydu niż bólu, że gdzieś tam cios się o mnie otarł.

Jak to jest ze środowiskiem sędziów?
U nas nawet te starsze osoby to ludzie, którzy mają z czego żyć. Włodzimierz Gulc, Piotr Kozłowski. Oni mają jednocześnie najdłuższy staż w boksie amatorskim. I nawet jeśli popełniają błędy, mam do nich masę szacunku. Włodka Gulca to trzeba namówić, żeby pojechał i gdzieś zasędziował. Jest po zawale.

Dobrze, że nie ma Twittera.
Tak, dobrze, że nie ma Twittera. To jest szerszy problem w ogóle mediów społecznościowych. Ja nie twierdzę, że ci, którzy krytykują nie mają zielonego pojęcia, pewnie pojęcie mają. Ale wielu z tych ludzi jest dopiero na początku swojej drogi życiowej i po prostu – moim zdaniem – brak im pokory. Ja jak widzę, że ktoś się zagapił i przeszedł przez ulicę nie w tym miejscu, czy przygotował coś inaczej niż powinien, to nie piszę do wszystkich dookoła, że do więzienia, odstrzelić, wymienić.

Pełna treść artykułu na Sporteuro.pl >>

Add a comment

3 sierpnia podczas gali organizowanej w Nowym Jorku ma dojść do walki Adama Kownackiego (19-0, 15 KO) z trzykrotnym pretendentem do tytułu mistrza świata wagi ciężkiej Chrisem Arreolą (38-5-1, 33 KO). Obozy pięściarzy finalizują rozmowy w tej sprawie.

Wcześniej do walki z Kownackim w tym terminie przymierzany był także Fin Robert Helenius. Polak w ostatnim ringowym występie wygrał z Geraldem Washingtonem i wiosną przyszłego roku może zmierzyć się z Deontayem Wilderem.

38-letni Arreola w grudniu wrócił na ring po ponad dwuletniej przerwie. Ostatni raz Amerykanin boksował w marcu. Pojedynek Kownacki - Arreola ma w USA pokazać telewizja FOX.

Pięściarz ze Stanów Zjednoczonych na zawodowych ringach boksuje od 2003 roku. W 2010 roku Arreola, który niedawno rozpoczął współpracę z trenerem Joe Goossenem, przegrał niejednogłośnie na punkty z Tomaszem Adamkiem. 

Add a comment

6 lipca na gali Knockout Boxing Night 7 w Rzeszowie kolejny zawodowy pojedynek stoczy niepokonany Mateusz Tryc (7-0, 6 KO). Przeciwnikiem boksującego w wadze super średniej 28-latka będzie dobrze znany polskiej publiczności Iwan Muraszkin (5-4-1, 2 KO).

Dla Tryca, który w marcu wygrał na punkty z Sergiejem Żukiem, będzie to drugi tegoroczny występ. Muraszkin w przeszłości pięciokrotnie boksował już na galach organizowanych w Polsce. Pięściarz z Białorusi ma na koncie wygrane m.in. z Norbertem Dąbrowskim i Przemysławem Gorgoniem.

W Rzeszowie dojdzie także do walki o mistrzostwo Polski wagi półciężkiej pomiędzy Pawłem Stępniem i Markiem Matyją. Podczas gali organizowanej na stadionie Stali Rzeszów kibice zobaczą także w akcji Fiodora Czerkaszyna, który skrzyżuje rękawice z Australijczykiem Wesem Capperem.

Wkrótce organizatorzy ogłoszą skład walki wieczoru gali KBN 7. Transmisję z gali przeprowadzi Telewizja Polska.

Kup bilet na galę KnockOut Boxing Night 7 w Rzeszowie >>

Add a comment

Ruszyła sprzedaż biletów na ciekawie zapowiadającą się galę KnockOut Boxing Night 7 w Rzeszowie, zaplanowaną na 6 lipca. Podczas imprezy organizowanej przez grupę KnockOut Promotions zaboksują m.in. niepokonany ciężki Łukasz Różański, mistrz Europy kategorii średniej Kamil Szeremeta, utalentowany Fiodor Czerkaszyn, dojdzie ponadto do konfrontacji o pas mistrza Polski wagi półciężkiej pomiędzy Pawłem Stępniem i Markiem Matyją. Nieoficjalnie mówi się także, że w Rzeszowie na ring powrócić może Izuagbe Ugonoh. Bilety dostępne są na stronie ebilet.pl.

Kup bilet na galę KnockOut Boxing Night 7 w Rzeszowie >>

Add a comment

Można powiedzieć, że zjadł zęby na pracy z trudną młodzieżą. Ale co równie ważne, nigdy tych zębów nie stracił. Po 20 latach pracy w zakładzie poprawczym, powiedział “dość”. Nie dlatego jednak, że wychowankowie weszli mu na głowę. Aleksander Maciejowski przede wszystkim jest trenerem boksu. Chce stworzyć pierwszą zawodową grupę boksu kobiet w Polsce. Osoby takie jak on udowadniają, że nie musimy szukać bohaterów w zachodnich filmach. Mamy ich pod swoim własnym dachem.

Trener Aleksander Maciejowski: Przez wejście boksu kobiet na igrzyska, poziom jest zdecydowanie wyższy. Jeszcze parę lat temu medale zdobywało się po dwóch, jednej walce. Teraz ciągle słyszę, że jakiś kraj wchodzi w tę dyscyplinę. Będąc na zgrupowaniach obserwowałem Włoszki, Rosjanki, Ukrainki. Teraz mówi się, że niebawem Kuba ma wypuścić jakieś zawodniczki.

To sprawia, że na zawodowstwo nie przechodzą już przypadkowe dziewczyny. Trzy złote medalistki olimpijskie teraz przeszły. Jest Sofya Ochigava, kolejna medalistka. Za chwilę boks zawodowy kobiet stanie się naprawdę kojarzony i nabierze sił, jak męski po igrzyskach w Rzymie, gdzie objawił się Muhammad Ali. Jaką pracę wykonał Joshua w boksie brytyjskim? Wypełnia jeden z największych stadionów! Boks kobiecy może nie urośnie do takiej rangi co męski, ale za chwilę będziemy kojarzyć – „aha, tę dziewczynę widziałem na olimpiadzie” – i stanie się naprawdę bardzo rozpoznawalny. Na zawodowstwo za chwile przejdzie Mira Potkonen, jeszcze będzie chciała coś w boksie zrobić. Jest bardzo fajna zawodniczka z Francji Estelle Mossely. Kto słyszał wcześniej o Hammer? Ona stała się bardzo popularna przez walkę z Shields, złotą medalistką z Rio. Olimpijki są rozpoznawalne w swoich krajach, ludzie będą chcieli je oglądać, będą im kibicować. Jestem optymistą.

Tylko czy boks kobiet da się promować w inny sposób niż robi to Ewa Brodnicka? Mam na myśli coś innego niż skandal, granie seksapilem, kobiecością.
Jak ktoś po raz pierwszy przychodzi do mnie na trening, to zawsze mówię: „na razie zacznij boksować naturalnie, za chwile będziemy sobie korygować”. I tak samo jest tutaj. Jestem za naturalnością w boksie. Mamy Laurę Grzyb. Na podstawie zachowań Laury, jej wizerunek na pewno wykryją sami kibice. Widziałem, jak przed pierwszą walką imponowała wszystkim sylwetką na ważeniu. Od razu pojawiły się artykuły, że piękna dziewczyna. Ale skąd ta sylwetka? Po treningu!

Spójrzmy na Katie Taylor. Przecież ona nie robi żadnych afer, nie świeci cyckami, nie zachowuje się negatywnie na konferencjach. Chcę, aby Laura brała przykład z tych dobrych zawodniczek i pozostała sobą. I tu też duża rola pani menadżer, żeby zrobić Laurze promocję adekwatną do tego, jaka jest.

Z graniem urodą nie można przesadzić. Widziałem sporo seksownych zdjęć Wiktorii Sądej przed jej zawodowym debiutem, a w ringu była zupełnie bezradna. Mimo że nikt nie neguje jej umiejętności.
Wiktoria najpierw stworzyła wokół siebie wizerunek ładnej dziewczyny. I tu skutek był troszeczkę odwrotny do zamierzonego. Wokół Laury – proszę zobaczyć – długo było bardzo cicho. Jak tydzień przed walką zaczęto pisać, że debiutuje piękna kobieta, to nie dlatego, że Laura mówiła: “o, popatrzcie, jestem piękna i będę boksować”; tylko dlatego, że ktoś dostrzegł, że jest piękną kobietą. Ona lubi chwalić się sukcesami, ale nie natrętnie. Ja wcześniej radziłem – „na razie cicho, wchodzimy w coś dla nas nowego”. Mimo że z boksem zawodowym miałem w przeszłości trochę do czynienia. Byłem przy szkoleniu Tomasza Garguli, miałem u siebie dwóch zawodowych bokserów.

Pełna treść artykułu na Sporteuro.pl >>

Add a comment

W sobotę na gali organizowanej w Magdeburgu kolejny zawodowy pojedynek stoczy Krzysztof Twardowski (5-1, 3 KO). 23-latek z Nowego Sącza zmierzy się z Juergenem Uldedajem (10-0, 2 KO) w walce o tytuł młodzieżowego mistrza świata WBC wagi junior ciężkiej.

Dla Twardowskiego będzie to drugi tegoroczny występ. W kwietniu Polak wygrał przez nokaut z Węgrem Attilą Nagym.

Główną atrakcją gali w Niemczech będzie pojedynek o mistrzostwo Europy wagi super średniej pomiędzy Robinem Krasniqim i Stefanem Haertelem. Dla Krasniqiego będzie to druga obrona tytułu wywalczonego w ubiegłym roku.

Add a comment

To będzie prawdziwy hit. Moda na galę boku na stadionie przyszła również do Rzeszowa. Będzie ona połączona z obchodami 75-lecia Stali Rzeszów, która będzie współorganizatorem wydarzenie wraz z Knockout Promotions, największą grupą promotorską boksu w Polsce.

- Klub chce zorganizować fajną imprezę i jednocześnie zaprezentować, to o ma u siebie. Ma być pokaz skoków do wody, zapasów i innych sekcji działających w Stali - mówi Stanisław Sienko, wiceprezydent Rzeszowa, który jest bardzo rad z tego, że gala odbędzie się właśnie na stadionie. Jednym z pięściarzy, którzy wystąpią na gali będzie rzeszowianin Łukasz Różański (10-0, 9 KO).

- Chciałem tego, odkąd uświadomiłem sobie, że zbliża się 75-lecia powstania Stali - mówi Różański. - Od lat boksuje w tym klubie i fajnie byłoby się zapisać w jego historii takim w taki sposób. To był mój pomysł, by zrobić boks na stadionie i się to ziści.

To, z kim skrzyżuje rękawice Łukasz, nie wiadomo. Promotorzy z Knockout Promotions szukają dla niego mocnego przeciwnika i jeśli taki się znajdzie, to może być tak, że Różański wyjdzie w walce wieczoru. Dla zawodnika pochodzącego z Czarnej Sędziszowskiej byłaby to pierwsza taka walka. Knockout Promotions od dziś zamierza ruszyć z promocją gali i dopinaniem składu na galę.

- Chciałem, by to się zaczęło wcześniej, ale przez długi weekend uciekło nam kilka dni, bo nie wszyscy pracowali - mówi Andrzej Wasilewski, szef Knockout Promotions. - Myślę, że to będzie klasyczna gala z sześcioma walkami zawodowymi, a do tego dołożymy jakieś dwie amatorskie. Fajnie, że to odbędzie się na stadionie. Mieliśmy okazję już taką galę organizować w Radomiu. To duże wyzwanie, dużo trudniejsze niż gala w hali.

Pełna treść artykułu na Nowiny24.pl >>

Add a comment

Jeśli działasz przy polskim boksie, musisz znać tego faceta. Daniel Bartłomowicz jest od dwunastu lat najbliżej największych wydarzeń pięściarskich w kraju. Organizował gale z udziałem Adamka i Gołoty. Pomagał odnaleźć się w Polsce Lennoxowi Lewisowi. Był świadkiem przeróżnych zakulisowych wydarzeń i choć nie o wszystkich może mówić, zdradza wiele. Ma również własne spojrzenie na polski boks i to, jak należy go budować.

Która z organizowanych przez ciebie gal była najdroższa?
Daniel Bartłomowicz:
W czołówce jest na pewno gala Szpilka-Adamek. Ze względu na wszystko – gigantyczny obiekt, największą scenotechnikę, ochronę. Bardzo drogą galą, swego czasu absolutnie naszą najdroższą, była ta z walką Diablo z Fragomenim w Atlas Arenie. Fragomeni był byłym mistrzem, powstał wakat i ogłoszono przetarg, który wygrała grupa KnockOut Promotions. Wiesz, ile wynosiła kasa dla Fragomeniego?

Podejrzewam, że nie był super drogi. W końcu to kategoria junior ciężka.
Kwotę, która pozwoliła nam wygrać przetarg stanowiło 606 tys. dolarów. Czyli wyszło po 303 tys. dla każdego minus określony procent dla federacji. A to był dwa tysiące dziesiąty rok!

A to pewnie nie koniec kosztów.
Do tego wynajęcie na 3-4 dni Atlas Areny, wynajęcie kilkuset ochroniarzy, kilku limuzyn. Pomyśl sobie, w złotych czasach przyjeżdża do ciebie WBC – wszyscy ze Stanów albo z Meksyku. W tym supervisor, szef federacji i główny sędzia lecą biznes klasą, gdzie bilet kosztuje 25 tys. Masz tych gości na cztery dni, wozisz ich, ochraniasz, zapewniasz im pięciogwiazdkowy hotel. Straszne sumy się robią, a przecież nie wymieniliśmy jeszcze kosztów produkcji. To jest bardzo niewdzięczny biznes.

Przeczytałem na Twitterze, że załatwienie walki o EBU to koszt 250 tys.
Do tego oprawa, kolejnych kilka walk. Sam kontraktuję co galę scenotechnikę, więc mniej więcej wiem, jakie to są koszty. Myślę, że pół bańki to bez żadnego problemu. Dlatego ja współczuję serdecznie każdemu promotorowi. Wszyscy mówią, ile Andrzej Wasilewski wyciągnął. Ludzie, niewspółmiernie mniej niż włożył!

Pytałem go kiedyś o to, nie potrafił precyzyjnie odpowiedzieć. 
Nie dziwię się. Musiałby mieć księgowego, który chodziłby za nim dwadzieścia cztery godziny na dobę i notował każdy tysiąc czy dwa, które wyciąga z portfela, żeby szybko coś załatwić.

Gala Głowacki-Usyk przedstawiana jest jako ta z największą finansową stratą.
Zdecydowanie góra listy, jeśli chodzi o koszta. Łącznie z przetargiem, z całą promocją – pamiętajmy, jak długo trwała – myślę, że to kosztowało gdzieś w okolicach półtora miliona dolarów.

Pamiętam, że promowaliście galę zarówno w Gdańsku, jak i w Warszawie.
Byłem odpowiedzialny za stworzenie tzw. tygodnia z boksem w Trójmieście. Zrobiliśmy treningi Głowackiego i Usyka w dwóch oldschoolowych gymach. Potem była konferencja przy pomniku Neptuna. Wyobraź sobie – piękne słoneczko, historyczne miejsce, turyści i wszyscy pięściarze występujący na gali stoją naprzeciwko siebie w takim półokręgu w obecności pięciu kamer telewizyjnych.

Pełna treść artykułu na Sporteuro.pl >>

Add a comment