Sponsorzy grupy KnockOut

Patronat medialny


 


Łapin Fiodor: Zbyszek Raubo po przegranej Krzysztofa Włodarczyka z Pavlem Melkomyanem w przypływie szczerości powiedział mi, że nie jest już w stanie trenować Diablo. - Więcej już go nie nauczę, nie jestem w stanie bardziej go zmobilizować - mówił. Byłem przerażony tymi słowami, bo nie wiedziałem, kto mógłby przejąć po nim Krzyśka. Zbyszek szybko mnie jednak uspokoił, mówiąc: W Jaworznie jest facet, Rosjanin, nazywa się Łapin, naprawdę dużo potrafi. Diablo będzie bezpieczny w jego rękach.

Zaufałem mu i chyba nikt dzisiaj nie żałuje tej decyzji. Jest nieprawdopodobnie oddany swojej pracy. Wielu pięściarzy nie miało wcześniej pojęcia o organizacji treningu, dopiero Fiodor pokazał im, z czym to się je. Andrzej Wawrzyk przyjechał do nas jako wicemistrz Europy juniorów, a nie potrafił się nawet dobrze rozgrzać przed walką. Łapin uczył go podstaw. Tak było zresztą z innymi pięściarzami, którzy trafili w jego ręce. Skończył AWF we Lwowie ze specjalizacją boksu. Ma podstawy do bycia trenerem. Dzisiaj panowie kończą jakieś śmieszne kursy i myślą, że są wielkimi trenerami, a tak naprawdę to ze swoimi kwalifikacjami mogą próbować nosić wiaderko za Fiodorem. Jest biało-czarny i za to pięściarze go szanują. Jest absolutnym wrogiem dopingu w sporcie, przyznam, że zaraził mnie tym podejściem. On nie chce mieć nic wspólnego z dopingowiczami. W tej kwestii nie robi żadnych wyjątków. Prowadzi zeszyty, po każdym treningu coś zapisuje, nic nie może mu umknąć. Jest człowiekiem, który cały czas chce się uczyć. Biega po górach lepiej od niektórych zawodników. Nie tylko Diablo coś o tym wie. Niestety nie ma następców i to jest wielki problem.

Szpilka Artur: Poznaliśmy się w Radomiu podczas Mistrzostw Polski juniorów. Artur od razu spodobał mi się, zdobył wtedy złoty medal. Minęło niewiele czasu, a już jadłem obiad u niego w domu w Wieliczce. Pamiętam, że jego mama usmażyła pyszne kotlety schabowe. Później wszystko szybko się potoczyło. Z Arturem i dookoła niego zawsze wiele się działo. Można by z tego całkiem grubą książkę napisać. Teraz nie jest dobry moment na rozmowy o nim. Niech się otrząśnie, odbuduje i wróci spokojnie na ring.

USA: Tam funkcjonuje zupełnie inny model boksu niż w Polsce. W Ameryce promotor jest facetem od wynajęcia hali i podpisania kontraktu z telewizją. Czasami od pokazania telewizji, kto będzie boksował. Od negocjowania gaż i ogarniania innych spraw są menedżerowie. Tam pan promotor przyjeżdża na halę, siada w pierwszym rzędzie i ogląda walki. W Ameryce o wiele przyjemniej jest być promotorem, bo nie interesują go gymy, sparingpartnerzy, treningi, życie osobiste pięściarzy czy ich kontuzje. W USA zdecydowanie większa jest rola menedżera, który w modelu europejskim praktycznie nie występuje. W Polsce niby są jacyś panowie, którzy nazywają się menedżerami, ale tak naprawdę zbyt wiele nie robią. W USA nikt nikomu niczego nie daje za darmo. Polscy pięściarze często przeżywają szok, gdy staną oko w oko z amerykańską rzeczywistością. Tam się płaci za wszystko. Za wejście do gymu, wypożyczenie rękawic czy usługi cutmana w narożniku. Nie ma mowy, żeby zawodnicy dostawali pensję w Ameryce. Artur Szpilka był bardzo zaskoczony, gdy pierwszy raz poleciał za ocean. Pamiętam jego minę, gdy zobaczył, jak mistrzowie świata dziękowali na konferencji prasowej swoim promotorom za walkę o tytuł. - Za co oni tak dziękują, przecież są mistrzami? To im się powinno dziękować - dziwił się Artur. Nie rozumiał, że ci pięściarze dziękowali ludziom, którzy dali im szanse. Nie było w tym nic dziwnego. Przynajmniej dla mnie.

Włodarczyk Krzysztof:  Od Krzyśka rozpoczęła się moja przygoda z boksem. Swoje dorzucił też Zbyszek Raubo, który kilka lat temu przyszedł do mnie i powiedział: - Mój rudy (Krzysztof Włodarczyk - red.) chce kończyć karierę, bo źle układa mu się współpraca z trenerem Skrzeczem. Stawia warunek albo będzie zawodowcem, albo rezygnuje z boksu. Andrzej, pomożesz temu chłopakowi? Jesteś prawnikiem, ciebie będzie trudniej oszukać niż mnie. Nie odmówiłem. U Włodarczyka od razu było widać, że ma smykałkę do boksu. Na początku poszedłem do pana Andrzeja Gmitruka. Usłyszałem od niego, że z Diablo nic nie będzie i lepiej sobie odpuścić inwestowanie w niego. Dwa dni później podobno próbował za moimi plecami podpisać kontrakt z Krzyśkiem.

Następnie udaliśmy się do pana Krzysztofa Zbarskiego, gdzie Włodarczyk miał sparować z Robertem Złotkowskim, ale ten doznał kontuzji oka i sparingi zostały odwołane. Na sali został tylko jeden sparingpartner - Piotr Jurczyk. Doświadczony, ważący ze 120 kilogramów amator. Krzysiek miał wtedy pewnie z 35 kilogramów mniej. Spanikowałem trochę i zadzwoniłem do Zbyszka Raubo, żeby powiedzieć, że Diablo może sparować tylko z Jurczykiem i spytałem, co mamy w takiej sytuacji robić? - Niech walczy - odpowiedział Zbyszek. Sparing odbył się na macie zapaśniczej, Jurczyk bił potworne cepy, którymi przesuwał Krzyśka po dwa metry. Żal było na to patrzeć, ale Diablo przetrwał. Pierwsze wspólne kroki nie były łatwe, bo nikt nie był zachwycony Diablo. Zostaliśmy sami, byłem jego menedżerem. Krzysiek na początku walczył na galach u innych promotorów. Ja za te walki płaciłem z własnej kieszeni. Wygrywał jednak kolejne pojedynki i jego pozycja rosła. Po latach został mistrzem świata.

***

Diablo zafundował mi największe emocje, ale też i największe rozczarowania. Przez swoje rozwalone życie prywatne stracił najlepsze lata kariery. Bardzo źle, za moimi plecami, inwestował pieniądze. Dzisiaj powinien być ustawiony finansowo, a z tego co wiem, pod tym względem jest u niego skromnie. Miał kilka bardzo dużych wypłat, kilkadziesiąt średnich, poza tym co miesiąc dostaje od nas dobrą, dyrektorską pensję. Dzisiaj powinien mieć kilka czy też już kilkanaście nieruchomości, które dawałby mu poczucie finansowego bezpieczeństwa. Nie słuchał, gdy mu doradzałem. Chciałem mu potrącać część gaży za walki i odkładać, ale za każdym razem mówił: To jest świetny pomysł, ale zrobimy tak od następnego pojedynku. I tak w kółko. Martwię się, co Krzysiek będzie robił po zakończeniu kariery..

Pełna treść artykułu na blogu "Po Gongu" >>

Add a comment

W pojedynku otwierającym galę MGębski Boxing Night w Radomiu Mateusz Tryc (3-0, 3 KO) pokonał przez techniczny nokaut w piątej rundzie Remigiusza Woza (10-2, 5 KO).

Walka od początku układała się pod dyktando pięściarza z Warszawy. Tryc trafiał seriami ciosów w różnych płaszczyznach, a największe wrażenie na rywalu robiły prawie sierpowe.

Wóz inkasował mnóstwo uderzeń, jednak nie chciał paść na deski. Ostatecznie Tryc powalił swojego rywala po serii ciosów w piątej rundzie. Wóz lądował na macie ringu trzykrotnie zanim sędzia przerwał pojedynek.

Add a comment

Nowoczesny sport wymaga pełnego zaangażowania w każdym elemencie. Żeby osiągać sukcesy, trzeba być w pełni przygotowanym pod względem fizycznym, mentalnym, ale także żywieniowym. Mówi się, że dieta może być nawet w 70% odpowiedzialna za wyniki uzyskane w sporcie.

Dieta osoby aktywnej powinna być odpowiednio dopasowana nie tylko pod względem ilości kilokalorii, ale także rozkładu makroskładników, czyli białek, tłuszczy i węglowodanów. W zależności od rodzaju wysiłku, zapotrzebowanie na makroskładniki oraz energię może się różnić. Ponadto wysiłek, szczególnie intensywny, generuje zwiększone zapotrzebowanie na niektóre witaminy i mikroelementy.

Dieta w sportach walki powinna być w dużej mierze oparta o podaż dobrej jakości węglowodanów gwarantujących wysoki poziom glikogenu, czyli magazynu glukozy w mięśniach i wątrobie. Nie należy też zapominać o zwiększonej podaży białka gwarantującego odbudowę powstałych na treningu uszkodzeń w mięśniach. Zadbać należy też o odpowiednie nawodnienie zawodnika. To szczególnie istotne jest w okresie zbijania wagi przed walkami oraz okresie po oficjalnej ceremonii ważenia, kiedy zawodnicy regenerują swój organizm.

- W zależności od indywidualnych predyspozycji zawodnika oraz jego stopnia zaawansowania i stażu treningowego, dieta może mieć bardzo duże lub nieco mniejsze znaczenie. Jednak spożywany pokarm jest paliwem dla organizmu stąd to od diety zależeć będzie nie tylko wygląd naszej sylwetki, ale i samopoczucie oraz wyniki sportowe - radzi dietetyk firmy Fit-Catering, która swoimi posiłkami wspomaga m.in. Urszulę Radwańską i Mateusza Masternaka.

Dieta osoby aktywnej powinna być bogata w witaminy i mikroelementy, których zapotrzebowanie zwiększa się wraz z ilością treningów które wykonujemy. Ponadto w zależności od dyscypliny zwiększa się zapotrzebowanie na białka oraz węglowodany. Warto jednak aby jadłospis opierał się na produktach wartościowych i był komponowany zgodnie z zasadami zdrowego odżywiania się.

- Najczęściej dieta nie jest dostosowana do rodzaju aktywności którą sportowiec uprawia oraz indywidualnych predyspozycji takich jak chociażby gospodarka hormonalna sportowca i jego stan zdrowia - zwraca uwagę dietetyk Fit-Catering, która oferuje catering dietetyczny m.in. w Warszawie, Krakowie, Wrocławiu, Łodzi, Opolu i Katowicach.

Do najczęściej spotykanych błędów mogłabym zaliczyć: przejadanie się produktami białkowymi, zbyt niska podaż węglowodanów, zbyt częste spożywanie posiłków i podjadanie pomiędzy posiłkami, niedostosowanie rodzaju pokarmu do czasu wykonywania treningu, bazowanie na dużej ilości odżywek i suplementów bez stosowania odpowiedniej diety, zbyt duża podaż słodyczy i napojów słodzonych

Osoba aktywna ze względu na duże wydatki energetyczne faktycznie może pozwolić sobie na więcej odstępstw od diety. Jednak należy pamiętać, że bazą powinny być jednak zdrowe nawyki. Jak już wspomniałam żywność jest naszym paliwem i tak jak można pozwolić sobie od czasu do czasu na odstępstwo, tak ciężko byłoby robić formę sportową, jedząc niezdrowe i ubogie w składniki odżywcze czy witaminy produkty. W dłuższej perspektywie niedobory pokarmowe na diecie pełnej przetworzonych produktów będą rzutowały na zdrowiu i sylwetce.

Zamówi Fit-Catering, podając kod #ringpolska i odbierz zniżkę >>

Add a comment

Adamek Tomasz: Z Tomkiem mieliśmy wiele różnych przygód. Czasami było super, bo zdarzało się nam posiedzieć przy butelce wina i pogadać o wszystkim, ale bywały też i mniej serdeczne okresy. Jak to w życiu. Z perspektywy czasu świetnie widać, że na te mniej serdeczne relacje dominujący wpływ miały osoby z naszego szeroko rozumianego otoczenia. Wielka postać polskiego boksu, mega wojownik, ale i duży szczęściarz. W kilku walkach miał pewną sympatię sędziów po swojej stronie. Dużo dały mu bardzo dramatyczne w przekazie pojedynki ze średnim tak naprawdę Paulem Briggsem. Miał też szczęście, gdy dopuszczono go do pojedynku o mistrzostwo świata federacji WBC w kategorii półciężkiej. Po wycofaniu Brahmera przez grupę Universum nie było chętnych do walki o pas. Tomek na tym skorzystał. Stoczył wiele ringowych wojen, zawsze dawał z siebie wszystko między linami. Jest jednym z nielicznych pięściarzy, którzy dzięki boksowi potrafili ustawić się na całe życie. Szczerze i z całego serca życzę mu, żeby definitywnie zakończył karierę i cieszył się życiem. Mógłby zająć się trenowaniem. Byłoby szkoda, gdyby nie przekazał młodym zawodnikom swojej ogromnej wiedzy i doświadczenia.

Pewnego razu lecieliśmy z Diablo do Ameryki. W samolotach LOT-u był taki zwyczaj, że kapitan witał na pokładzie mistrza świata – Krzysztofa Włodarczyka. To było bardzo sympatyczne, a przy okazji łechtało ego Krzysia. Pół godziny po starcie piliśmy sobie drinka, stojąc w tyle samolotu. W tym czasie podeszła do nas jakaś kobieta, której nigdy wcześniej nie widziałem na oczy i niezadowolonym tonem spytała: Który z panów jest tym niby mistrzem, bo jakoś tak nie poznaję? Tą nieznajomą była pani Dorota, żona Tomka. Wtedy w relacjach między mną a jej mężem wiało chłodem, więc pani Dorota postanowiła wbić nam szpileczkę. Trzeba przyznać, że skutecznie. Nie wiedzieliśmy z Krzyśkiem, co odpowiedzieć.

Cygan - Dawid Kostecki: Absolutna porażka. Tymi dwoma słowami mógłbym określić naszą współpracę z Dawidem. Wszystko w jego życiu było pokręcone. Gdy był w najlepszej formie sportowej i miał na wyciągnięcie ręki walkę mistrzowską, zamiast wchodzić do ringu, szedł do zakładu karnego. Tak było chyba ze trzy razy. Siedząc w więzieniu, cały czas dostawał od nas pensje, którą przelewaliśmy na konto jego żony. W tym przypadku wykraczaliśmy poza wymogi kontaktowe, bo byliśmy związani z jego rodziną. Wierzyliśmy też w jego niewinność i zapewnienia, że system brutalnie go traktuje. "Cygan" cały czas mówił, że uwzięło się na niego kilku funkcjonariuszy CBŚ. Podawał nawet ich nazwiska. Po kilku latach okazało się, że ci funkcjonariusze zostali aresztowani. Mieli jakieś związki z domami publicznymi. Być może Dawid rzeczywiście był konkurencją dla tych dżentelmenów i nadepnął im na odcisk. Nam zawsze powtarzał, że jest niewinny.

Przez Dawida Kosteckiego mieliśmy też największe straty finansowe. "Cygan" został aresztowany, a my za odwołanie jego walki z Royem Jonesem Juniorem musieliśmy zapłacić 200 tysięcy dolarów odszkodowania. Mało tego, gala przyniosła stratę około 150 tysięcy, więc byliśmy do tyłu jakieś 350 tysięcy dolarów. Stało się tak, bo Dawid był tak pewny siebie i przemądrzały, że nie dopilnował swoich spraw. Jego adwokat nie złożył jakiegoś drobnego wniosku i wymiar sprawiedliwości przyspieszył procedury, które powinny pójść innym trybem. "Cygan" zamiast walki życia, trafił pod celę, a my mogliśmy jedynie podliczyć nasze straty.

Parę lat temu Dawid przegrał nieuczciwie pojedynek w Moskwie. Nie wiem dlaczego, ale ubzdurał sobie, że ustawiłem walkę przeciwko niemu i w szatni rzucił się na mnie z pięściami. Nie wiem, skąd miał takie podejrzenia, ale to była kompletna bzdura. Żeby było ciekawiej, na drugi dzień oprotestowałem wynik walki. To należy do rzadkości, ale udało mi się zmienić werdykt końcowy. Dawidowi było głupio, ale niesmak pozostał, bo jego zachowanie było chore i nielogiczne.

Ostatnio, zanim trafił ponownie do więzienia, nagrywał jakieś kretyńskie filmiki i gadał na mój temat niestworzone rzeczy. Przyznam szczerze, że nie przejmowałem się jego słowami, bo wiedziałem, że albo jest pod wpływem jakiś środków, albo zwariował. Teraz wiemy, że chodziło o jedno i drugie. Nie mam pojęcia, czemu mnie atakował. Dzisiaj nie mam z nim żadnego kontaktu i nie chcę mieć, ale życzę Dawidowi i jego rodzinie wszystkiego najlepszego.


Gołota Andrzej: Dzisiaj już mało ludzi pamięta, że mój tata był jednym z ojców chrzestnych sukcesów amatorskich Andrzeja Gołoty i Dariusza Michalczewskiego. Był wtedy człowiekiem o dużych wpływach w Polsce i regularnie ratował Andrzeja, gdy ten miał przygody na styku z prawem. Przez mojego ojca byłem wychowany w swoistym kulcie Gołoty.

Odwoziłem na lotnisko swojego ojca, leciał z kadrą Polski na jakiś turniej. Na Okęciu spotkałem Gołotę, który wziął mnie na bok i poprosił, żebym odstawił mu samochód. Dodam, że nie miałem wtedy jeszcze prawa jazdy, ale nie myliłem gazu z hamulcem, więc Andrew mógł być spokojny o swoje cztery kółka. Dostałem kluczyki i poszedłem przeparkować jego Audi 90 coupe. W tamtych czasach takie auto robiło ogromne wrażenie na otoczeniu. Przestawiłem to Audi i moja znajomość z Gołotą na dłuższy czas została przerwana… Chwilę później uciekł on do Ameryki. Ponownie spotkaliśmy się po wielu latach, gdy Andrzej przyleciał do Polski. Było to bodajże na jakiejś imprezie w Łodzi. Podszedłem do niego z przekonaniem, że mnie nie pamięta. Różnica była spora, bo podczas poprzedniego spotkania byłem 55-kilogramowym nastolatkiem, a tym razem podszedł do niego prawie 100-kilogramowy facet. Andrzej, gdy mnie zobaczył, od razu zagaił: Dzięki za odstawienie samochodu na lotnisku, cały był. Nie ukrywam, byłem zaskoczony jego pamięcią. Nieprawdopodobna.

Gołota sportowo jest niespełniony. On pewnie zdaje sobie z tego sprawę, ale nigdy się do tego nie przyzna. Boks go trochę pokarał. Mówiłem to już, ale powtórzę jeszcze raz: Andrzej zostałby mistrzem świata wagi ciężkiej, gdybym był jego promotorem. Jego kariera od początku była źle prowadzona, zabrakło odpowiedniej strategii. Lista grzechów jest długa. Powinien mieć jednego, poważnego trenera z charyzmą, do którego miałby zaufanie. W walce z Mikiem Tysonem w jego narożniku nie powinien stać ktoś taki jak Al Certo. W pojedynku z Michaelem Grantem ktoś taki jak Roger Bloodworth. Andrzej nie miał odpowiednich sparingpartnerów. Sparował z tym, który akurat przyszedł do gymu, bo tak było taniej. O odnowie biologicznej nawet nie słyszał. Brał walki, których nie powinien brać. Nikt nie chciał walczyć z Lewisem, kontuzjowany Gołota się zgodził. Owszem, swoje zarobił, ale zebrał straszne bicie i walka o mistrzostwo świata się oddaliła. Tego typu zaniedbania można wyliczać i wyliczać. To nie była wina Andrzeja, tylko ludzi, którzy go otaczali. Zabrakło wiedzy promotorskiej, ale musimy też pamiętać, że boksował w czasach, gdy w wadze ciężkiej byli naprawdę wielcy pięściarze. Wielka i niespełniona do końca postać. Bardzo ciekawy i dowcipny kompan. Z panią Mariolą są świetnym małżeństwem.

Więcej na pogongu.wordpress.com >>

Add a comment

Floyd Mayweather Sr jest zainteresowany podjęciem współpracy trenerskiej z Markiem Jędrzejewskim (11-0, 10 KO) - zdradził w rozmowie z ringpolska.pl promotor polskiego pięściarza Krzysztof Jaszczuk. Jaszczuk. Szef grupy First Punch Box Promotion przebywał ostatnio w Las Vegas, gdzie miał okazję się spotkać ze słynnym szkoleniowcem przed walką jego syna Floyda Mayweathera Jr z Conorem McGregorem. - Mayweather naprawdę był pod wrażeniem umiejętności Marka, gdy zobaczył urywki jego walki - mówi Jaszczuk.

- Co ciekawe on wcześniej widział już jeden z nokautów Marka w internecie - kontynuuje opiekun Jędrzejewskiego. - Teraz Floyd Sr przyjrzał się boksowi Marka uważniej i pochwalił go za umiejętne przejścia z defensywy do ataku i luźny styl walki.

- Maywethaer zaprosił nas do swojego gymu i zadeklarował, że chętnie zaopiekuje się Markiem. Musiałem mu niestety wyjaśnić, że póki co pracujemy nad zdoybciem wizy amerykańskiej, lecz on gotów był zacząć trenować Marka "od zaraz". Mam nadzieję, że wkrótce uda nam się załatwić formalności i Marek będzie mógł rozpocząć treningi w USA, na które już wstępnie jesteśmy dogadani w Nowym Jorku z Michaelem Kozlowskim - kończy Krzysztof Jaszczuk.

Niepokonany na zawodowych ringach Marek Jędrzejewski po raz ostatni wychodził do ringu w listopadzie ubiegłego roku. 27-latek z Daminicy znokautował wówczas efektownie Manuela Muchheita i zdobył pas GBU Continental kategorii super piórkowej.

Add a comment

Legendarny Manny Pacquiao, były mistrz świata sześciu, a wedle niektórych kryteriów ośmiu, kategorii wagowych, zawita wkrótce nad Wisłę!

Nad sprowadzeniem "Manny'ego" jako gościa specjalnego jednej ze swoich gal pracuje obecnie Tomasz Babiloński, który fotografią ze słynnym Filipińczykiem pochwalił się na Twitterze. "Spotkaniem Filipinach z M. Pacquiao bezcenne. Wkrótce szczegóły przyjazdu mistrza do Polski." - napisał pod zdjęciem szef Babilon Promotion.

Niewykluczone, że Manny Pacquiao do Polski przyleci już jesienią i 9 września zasiądzie na trybunach radomskiego stadionu MOSiR, by oglądać walki z udziałem m.in. Krzysztofa Zimnocha, Alberta Sosnowskiego, Przemysława Runowskiego i Siergieja Werwejki.

Kup bilet, zobacz na żywo walki Zimnoch - Abell i Sosnowski - Różański >> 

Add a comment

Jeden z pierwszych polskich pięściarzy zawodowych, a od kilku lat promotor bokserki, Dariusz Snarski zamierza pobić krajowy rekord i 7 października na gali w Białymstoku wyjść do ringu w wieku 49 lat. Aktualnie rekord należy do Przemysława Salety, który w 2015 roku zaboksował z Tomaszem Adamkiem jako 47-latek.

- Pokażę, że w tym wieku można walczyć i to na dobrym poziomie - zapowiada Snarski, którego przeciwnik na sześciorundowy pojedynek ma zostać ogłoszony już wkrótce. Popularny "Snara" na zawodowych ringach debiutował w 1998 roku. Po raz ostatni wychodził między liny w 2013, przegrywając na punkty z Maciejem Zeganem. 

Podczas białostockiej gali w ringu zaprezentują się także: Robert Świerzbiński (18-6-2, 3 KO), Piotr Gudel (5-2-1, 0 KO), Paweł Wierzbicki (2-0, 2 KO) i Timur Kuzakhmedov (2-0-2, 1 KO).

Add a comment

Grupa Sferis KnockOut Promotions rozpoczyna dzisiaj w Zakopanem zgrupowanie, które ma przygotować najlepszych polskich pięściarzy na duże sportowe wyzwania w drugiej połowie roku. Nad wszystkim będzie czuwał Fiodor Łapin, główny trener największej stajni bokserskiej nad Wisłą.

W zgrupowaniu weźmą udział m.in. dwukrotny mistrz świata wagi junior ciężkiej Krzysztof Włodarczyk, były czempion tej samej kategorii wagowej Krzysztof Głowacki oraz Kamil Szeremeta. Największa uwaga będzie skupiona na "Diablo", który szykuje się do dwunastej w swojej karierze walki o mistrzostwo świata. W październiku Włodarczyk skrzyżuje rękawice z posiadaczem pasa mistrzowskiego IBF Muratem Gasijewem w ramach turnieju World Boxing Super Series.

Jesienią na ring wróci także Głowacki, który prawdopodobnie wystąpi 30 wrześni na gali w Rydze. Pięściarz z Wałcza jest rezerwowym w turnieju WBSS i niewykluczone, że w najbliższych tygodniach także otrzyma szansę na odzyskanie mistrzowskiego pasa. Jeśli tak się nie stanie, to "Główka" pokaże się na jednej z gal WBSS w pojedynku poprzedzającym walkę wieczoru.

Kamil Szeremeta rozpoczyna z kolei przygotowania do walki o mistrzostwo Europy wagi średniej. Białostoczanin o pas EBU zaboksuje w listopadzie we Włoszech z Emmanuele Blandamurą.

Add a comment

7 października w Białymstoku odbędzie się interesująca gala organizowana przez Dariusza Snarskiego, na której gościnnie oprócz zawodników grupy EKTO Boxing Production mają zabokować także pięściarze innych stajni.

Na ringu w stolicy Podlasia zaprezentują się prawdopodobnie (karta walka nie została jeszcze potwierdzona) m.in. Robert Świerzbiński (18-6-2, 3 KO), Piotr Gudel (5-2-1, 0 KO), Paweł Wierzbicki (2-0, 2 KO). Możliwy jest także występ Przemysława Runowskiego (15-0, 3 KO).

Warto zaznaczyć, że Wierzbicki i Runowski mają wystąpić miesiąc wcześniej na gali w Radomiu i ich start w Białymstoku uzależniony jest od przebiegu i wrześniowych pojedynków. 

Add a comment

Paweł Wierzbicki (2-0, 2 KO) pokonał przez techniczny nokaut w pierwszej rundzie Mishę Manukyana (8-6, 7 KO) w pojedynku otwierającym telewizyjną część gali Seaside Boxing Show w Międzyzdrojach. Pięściarz z Sokółki szybko ustawił sobie rywala, a zakończenie przed czasem wisiało w powietrzu od pierwszego gongu.

Boksujący w kategorii ciężkiej Polak zepchnął rywala do obrony i polował na mocne ciosy sierpowe. Zamknięty na linach Manukyan był liczony dwa razy, a po drugim liczeniu sędzia przerwał pojedynek.



W Międzyzdrojach drugie zawodowe zwycięstwo zanotował także Mateusz Tryc (2-0, 2 KO), który wygrał przez techniczny nokaut w trzeciej rundzie z Przemysławem Gorgoniem (4-2, 2 KO). Po pierwszej wyrównanej rundzie, Tryc od drugiego starcia zaczął dominować między linami.

Pięściarz z Wyszkowa w otwierającej odsłonie skupił się na ciosach na tułów, co bardzo osłabiło jego przeciwnika. Z czasem Tryc zaczął trafiać kombinacjami uderzeń na szczękę, a po drugiej rundzie Gorgoń na miękkich nogach schodził do narożnika.

Na początku trzeciego starcia Tryc od razu ruszył do przodu i nie pozwalając na odpoczynek Gorgoniowi, zasypał go serią ciosów. Sędzia widząc bezbronnego Gorgonia postanowił przerwać walkę.

Add a comment