Sponsorzy grupy KnockOut

Patronat medialny


 

KosteckiWczoraj w nocy policja zatrzymała Dawida Kosteckiego w celu doprowadzenia go do zakładu karnego. Można pomyśleć, że jeśli został skazany wyrokiem sądu nie ma w tym nic dziwnego. Okazuje się jednak, że nie do końca wszystko jest tak proste, jak mogło by się wydawać.

Pięściarz z Rzeszowa 30 czerwca miał się zmierzyć z Royem Jonesem Jr. Gala w Łodzi z ich udziałem zapowiada się na jedno z najciekawszych wydarzeń bokserskich, jakie kiedykolwiek miały miejsce w Polsce. Niestety kuriozalne decyzje sądu pozbawiły "Cygana" zapisania się na kartach historii boksu. Dlaczego kuriozalne? Już piszę.

Jak informuje promotor Dawida, Andrzej Wasilewski, Kostecki do tej pory nie otrzymał pisemnego zawiadomienia do odbycia kary pozbawienia wolności. Teoretycznie więc nie było podstaw, by ściągać na niego policję. "Cygan" nie ukrywał się, a jedynie solidnie trenował do najważniejszej walki w karierze. Trenował jednak w Warszawie, a nie w Rzeszowie, gdzie jest zameldowany, co sąd uznał za... no właśnie za co? Próbę ucieczki?

Nie rozumiem po co ten cały cyrk. Kostecki był świadom, że po gali czeka go odsiadka. Cierpliwie czekał na wezwanie do odbycia kary. A póki co przygotowywał się do pojedynku, skupiając się tylko i wyłącznie na dacie 30 czerwca.

Nikt jednak nie przypuszczał, że na nieco ponad tydzień przed imprezą okaże się, że Dawida zatrzyma policja wykonująca wolę sądu. Sądu, który swoją kuriozalną decyzją nie tylko zmarnował tygodnie przygotowań Kosteckiego, ale także zniwelował starania polskich i amerykańskich promotorów, na to by stworzyć w Polsce widowisko bokserskie na najwyższym poziomie. O randze tego wydarzenia niech świadczy także fakt, że drugi raz w historii polskiej telewizji gala miała być oferowana na zasadach Pay Per View.

Gala, na której miał zaprezentować się "Cygan" to także duży krok dla polskiego boksu zawodowego. Nigdy przedtem nad Wisłą nie walczył pięściarz pokroju Jonesa Jr. Co prawda Roy swoje najlepsze lata ma już dawno za sobą, ale to nadal ogromna osobowość, żyjąca legenda boksu. W zaistniałej sytuacji rzeszowianina zastąpi Paweł Głażewski, solidny ale dla przeciętnego Kowalskiego zupełnie anonimowy pięściarz.
Daleki jestem od spiskowych teorii dziejów, ale odnoszę wrażenie, że ktoś tu bardzo nie lubi Andrzeja Wasilewskiego. To już bowiem druga tego typu sytuacja dotycząca zawodników z jego grupy. Kilka lat temu dzień przed walką z Wojtkiem Bartnikiem policja zatrzymała Artura Szpilkę, tuż po ceremonii ważenia. Czy nie mogli tego zrobić choćby dzień po walce młodego pięściarza?

Mogli, ale lepiej zrobić cyrk i mimo braku oznak uchylania się od wyroku sądu, trzeba pokazać w świetle reflektorów jak sprawnie działa wymiar sprawiedliwości, który nie pozwoli by bandyta Szpilka, czy Kostecki stąpali beztrosko po ziemi. Nie mogli poczekać dwóch tygodni, bo Dawid na pewno zgarnąłby gażę i uciekł do Kolumbii, Meksyku lub Burkina Faso...

Nie wiem też dlaczego sąd nie był w stanie wysłać wezwania do odbycia kary, ale nakaz zatrzymania już tak. Oczywiście jest paragraf na który może powołać się sąd (artykuł 79 kodeksu karnego), ale problem w tym, że w przypadku "Cygana" nie było żadnych wyjątkowych okoliczności, które mogłyby uzasadniać działanie na jego podstawie.

Nigdy nie byłem wielkim fanem Dawida, ale szkoda mi go. Miał przed sobą wielką walkę. Szansę na pokonanie bokserskiej indywidualności. Był świadom wyroku, jaki na nim ciąży i przyjął go z pokorą. Nie kombinował, nie ukrywał się. Trenował ciężko, być może do ostatniego pojedynku w karierze. Ktoś jednak uznał, że nie warto poczekać kilkunastu dni. Lepiej jedną bezsensowną decyzją zniszczyć marzenia pięściarza, zniweczyć starania promotorów, telewizji i zrujnować oczekiwania kibiców.

Na koniec jako przykład prawidłowego działania sądu w podobnych przypadkach posłuży Floyd Mayweather Jr. Amerykanin również został skazany wyrokiem sądu. Różnica jest jednak taka, że sąd ze względu na planowaną walkę "Moneya" z Miguelem Cotto, przesunął mu termin stawienia się w zakładzie karnym. Można zrobić to po ludzku? Można pójść na kompromis mając na uwadze rangę wydarzenia? Można. Szkoda tylko, że nie w Polsce.

Marek Rugowski, lewyprosty.natemat.pl{jcomments on}