Sponsorzy grupy KnockOut

Patronat medialny


 

ŁączyNasPasja: Naprawdę byłaś kiedyś gruba?
Ewa Piątkowska: Od dzieciństwa byłam szczupła, ale był czas w moim życiu, kiedy przytyłam. To był rok, w którym pojechałam do Stanów Zjednoczonych i życie studenckie kompletnie mnie pochłonęło (śmiech). Tradycją były posiłki w środku nocy, kiedy razem ze znajomymi chodziliśmy na hamburgery i inne fast foody. Jak wiadomo, podczas imprez zwykle przychodzi moment głodu i wtedy nikt nie ma ochoty na sałatki. Kiedy wróciłam do domu na święta, to wszyscy zrobili wielkie oczy (śmiech). Moje tycie trwało mniej więcej rok. Udało mi się dojść prawie do 80 kilogramów. W końcu stwierdziłam, że trzeba się wziąć za siebie i przez kolejny rok w Stanach już się pilnowałam. Po powrocie do Polski zaczęłam trenować boks. Tłuszcz spalał się stopniowo bez żadnego wysiłku, jeśli chodzi o dietę. Trenowałam po prostu 6 razy w tygodniu i to wystarczyło. Na swoich pierwszych zawodach ważyłam już tylko 60kg.

Dlaczego zaczęłaś trenować? Źle się czułaś z tą wagą? A może denerwowało Ciebie to, że ludzie ciągle wypominali dodatkowe kilogramy?
Nie, właśnie nikt nic złego nie mówił. Nie miałam z tego powodu żadnych przykrości. Wręcz przeciwnie, podczas pobytu w USA wiele osób mówiło mi, że wyglądam lepiej, kiedy jest mnie trochę więcej, ale jak wiadomo, tam są inne standardy (śmiech). Jednak sama stwierdziłam, że trzeba się ogarnąć, ponieważ moje zamiłowanie do sportu i troska o własne zdrowie są ważniejsze. Kiedy byłam grubsza, czułam się świetnie. W takim sensie, że człowiek, który ciągle dogadza sobie kulinarnie i cały czas miło spędza czas ze znajomymi, nie może czuć się źle. Jednak sport od zawsze był moją pasją, a waga nie pozwalała mi go uprawiać. Nie potrafiłam wtedy nawet wisieć na drążku, po sekundzie spadałam, nie mówiąc już o podciąganiu. (...)

Podobno nie potrafisz przegrywać - to co jest ważniejsze: zmazanie tej porażki z Brodnicką i wzięcie rewanżu czy walka o tytuł mistrzyni świata?
To jest trudne pytanie. Uważam, że gdybym pokonała nawet 4 czy 5 zawodniczek, które są dużo lepsze od Ewy Brodnickiej, to nadal coś by we mnie siedziało. Zawsze będę chciała tego rewanżu. I tym razem nie pozostawię wątpliwości sędziom, kto wygra i po prostu ją znokautuję. Ciągle dążę do tego rewanżu, wszyscy wiedzą, że jestem chętna, ale sama nic nie mogę zrobić. To jednak musi wyjść od Ewy, to ona musi chcieć zawalczyć. Jeśli się zgodzi, to ten pojedynek się odbędzie. Ale gdybym musiała wybierać, to oczywiście tytuły są dla mnie ważniejsze.

Świętej Pamięci Pani Irena Kwiatkowska w serialu "Czterdziestolatek" mówiła: "Ja jestem kobieta pracująca, żadnej pracy się nie boję". Podobnie chyba jest z Tobą… (koordynator lotów na Okęciu, agencja nieruchomości, tłumaczka, trener personalny… a w planie własna działalność gospodarcza). Może mogłabyś coś opowiedzieć o tej pracy na lotnisku…
To była bardzo ciężka praca, najcięższa jaką miałam w życiu. Była bardzo wymagająca zarówno psychicznie, jak i fizycznie. Byłam odpowiedzialna za bardzo wiele rzeczy. To był ciągły stres, a fizycznie też ciężka praca, choćby dlatego, że przychodziło się na różne godziny. Raz to była cała noc, innym razem 5 rano. Moje życie było przez to nieunormowane i organizm źle to znosił. Cały czas byłam obok samolotów w ogromnym hałasie. Temperatury w lecie na płycie lotniska były odczuwalne jak ponad 50 stopni Celsjusza. Z kolei, kiedy jest mróz czy silny wiatr, to nie ma się gdzie schować i nic go nie zwalnia, ponieważ nie ma żadnych budynków ani drzew dookoła. Znajdowałam się kilka razy dziennie tuż przy startującym samolocie, bo byłam podłączona słuchawkami, żeby rozmawiać z pilotami i często po uruchomieniu silnika ta cała chmura leciała we mnie, więc nie jest to zdrowa praca. Mimo wszystko kochałam ją. Jest idealna dla osób, które nie lubią rutyny i siedzenia przy biurku. Jednak cały czas mi czegoś brakowało. Starałam się zawsze tak ustawić grafik, żeby móc pojechać na mecz rugby, albo na zgrupowanie kadry. Ze swojego życia pamiętam, że wykonywałam najróżniejsze zawody, ale marzyłam cały czas, żeby utrzymywać się ze sportu. Czekałam na ten moment dosyć długo, bo prawie do trzydziestki, ale wreszcie wszystko zaczęło się dobrze układać. (...)

Najbardziej żałosny podryw, jaki ktokolwiek chciał na Tobie wypróbować?
Ojej. Muszę pomyśleć (śmiech). Nie przypominam sobie takiej konkretnej sytuacji, ale bardzo często bywało tak, że na jakiejś imprezie, gdzie wypito dużo alkoholu, faceci dowiadywali się, że boksuję i prosili, a wręcz błagali, żebym ich uderzyła. Nie wiem dlaczego, ale zdarzało mi się to nie raz.

Cały wywiad z Ewą Piątkowską na laczynaspasja.pl >>