Sponsorzy grupy KnockOut

Patronat medialny


 


ProksaOd początku 2013 roku firma Nice Polska wspiera jednego z najlepszych polskich bokserów zawodowych, Grzegorza Proksę (29-2, 21 KO). Polak powrócił na ring po dłuższej przerwie w lutym, kiedy to na gali w Belfaście jednogłośną decyzją sędziów wygrał z Węgrem Norbertem Szekeresem. "Nice Super G" deklaruje gotowość do powrotu do mistrzowskiej formy i jednoznacznie podkreśla, że nie zmieni swojego niekonwencjonalnego stylu walki oraz osobowości. Z Grzegorzem Proksą o planach podboju amerykańskich ringów zawodowych rozmawia Wojciech Jankowski z firmy Nice Polska.

- Grzegorz, w Twojej ostatniej walce doznałeś dość poważnej kontuzji. Mimo tego udało się Tobie skutecznie wypunktować rywala, boksując przez pięć rund właściwie tylko jedną ręką. Na jakim etapie rehabilitacji znajdujesz się obecnie?
Grzegorz Proksa:
Witam serdecznie. Obecnie mam już ściągnięty gips i czeka mnie dwutygodniowa rehabilitacja polegająca głównie na krioterapii, zabiegach z laserem oraz polu magnetycznym. Standardowo wykonuję też cały czas podstawowe ćwiczenia bokserskie. Nie odpoczywam.

- Pierwotnie na gali w Belfaście miałeś powalczyć z innym rywalem. Ostatecznie zamiast Anglika Lee Noble'a do ringu wyszedł Węgier Norbert Szekeres. Czy taka niespodziewana zmiana miała dla Ciebie jakieś znaczenie? Przygotowywałeś się jakoś specjalnie pod Noble’a, z którym już raz wygrałeś w przeszłości?
Oczywiście znałem Lee Noble’a z naszej wcześniejszej potyczki i wiedziałem, czego mogę się spodziewać. Rywala z Węgier nigdy wcześniej nie widziałem, ale przyznam szczerze, że nie zawracałem sobie głowy jego umiejętnościami, bo wiedziałem, że jestem w przyzwoitej formie.

- Na ring powróciłeś po porażce z jednym z najlepszych, moim zdaniem, bokserów w wadze średniej, Giennadijem Gołowkinem o mistrzostwo świata WBA. Czy uważasz, że popełniłeś błąd przystępując do tej walki zbyt szybko?
To trudne pytanie. Błędem było z pewnością wzięcie walki zaraz po bardzo trudnym okresie przygotowawczym i walce rewanżowej o Mistrzostwo Europy z Hopem. Przez 9 miesięcy trenowałem tylko do walki z mańkutem, a w pięć tygodni musiałem zmieniać wszystko. Całe ustawienie nóg, taktykę, a nawet technikę. Nie udało się. Nie zdążyłem. W konsekwencji nie pokazałem chyba zupełnie nic z tego, co chciałem. Nauczyłem się jednak sporo i myślę, że ta właśnie porażka dała mi więcej niż wszystkie moje zwycięstwa razem wzięte. Szkoda porażki, ale chyba jednak nie żałuję decyzji.

- Pojedynek z Szekeresem miał być początkiem Twojej drogi powrotnej na szczyt. Niestety, pechowa kontuzja spowolniła nieco tę możliwość. Według doniesień prasowych byłeś już bliski podpisania kontraktu na czerwcowy pojedynek w USA z Osumanu Adamą. Rozumiem, że ze względu na uraz Twoje plany musiały się nieco zmienić? Czy występ na gali w Veronie dalej jest możliwy?
Z Adamą miałem walczyć pod koniec marca. Czy do pojedynku doszłoby gdybym nie doznał kontuzji, trudno powiedzieć. Rzeczywiście walka pod koniec czerwca jest bardzo realna i niemal pewna. Pozostało jeszcze trochę czasu, aby zastanowić się nad rywalem, choć ofert nie brakuje. Chciałbym jednak stoczyć 8-rundowy pojedynek przed taka walka - może w maju? Wszystko zależy od tego, jak szybko wrócę do pełni formy. Póki co, wszystko idzie błyskawicznie, więc jestem dobrej myśli, a głód do boksu mam niesamowity.

- Jesteś chyba jedynym polskim bokserem, który nigdy w swojej karierze zawodowej nie boksował przed polską publicznością. Obecnie pojawiają się pogłoski, że być może w czerwcu zaprezentujesz się w walce w Polsce na gali w Oświęcimiu. Ile prawdy jest w tych pogłoskach?
Na świecie nie brak plotek, ale nie mogę tej informacji ani potwierdzić ani jej zaprzeczyć. Skończę rehabilitację, spotkam się z promotorem oraz z trenerem i zobaczymy, jak wyglądam na treningach i będziemy dyskutować. Nie chcę spekulować, bo interesują mnie tylko fakty. Na razie na nie za wcześnie.


- Słyniesz z niestandardowego stylu walki, który w ostatnim czasie był dość ostro krytykowany. Czy uważasz, że przegrałeś pierwszą walkę z Hopem oraz mistrzowską walkę z Gołowkinem przez to, że trzymałeś opuszczoną gardę?
Nie. To bzdura wymyślona przez osoby niemające wiedzy na temat sztuki walki, jaką jest boks. Nie jestem w stanie przyjąć takiej krytyki, bo zawsze będzie więcej argumentów za niż przeciw, choć jest to temat rzeka. Taki mam styl i chcę go udoskonalać. Gołowkin pokazał, że do mistrzostwa świata jeszcze muszę popracować nad nim i tyle. Zresztą wiedziałem o tym wcześniej. Jakoś krytyki po walce z Sylvestrem nie było, a nie mógł zrobić mi absolutnie nic. Tam zgrało się wszystko naraz: znakomite obozy i forma idealnie w czas - tego brakło przy tych porażkach. Mam jednak cenną lekcję, którą wyniosłem z nich. Człowiek uczy się na błędach.

- W odpowiedzi na krytykę Twojego stylu zawsze odpowiadałeś, że nie jesteś w stanie się zmienić i tylko w ten sposób możesz boksować. Wydaje mi się, że dzięki takiemu stylowi byłeś w stanie rozbić w Niemczech Sebastiana Sylvestra, kiedy to nie byłeś wymieniany w charakterze faworyta. O ile ze skrytym za podwójną gardą Sylwestrem, Twój nieszablonowy styl sprawdził się, to z potwornie bijącym Gołowkinem, takie prowadzenie walki było chyba trochę zbyt odważne…
Z innej strony. Z Gołowkinem mógłbym przeboksować całą walkę spokojnie, ale po otrzymaniu pierwszej "bombki" cała taktyka poszła w las i na siłę chciałem oddać mocniej. Pierwszy raz w życiu z ponad 150 walk byłem na deskach, w ogóle liczony przez sędziego i po prostu chciałem na siłę oddać, by odzyskać stracony punkt zamiast spokojnie robić swoje, pracować balansem ciała i ruchliwie na nogach, by niwelować jego atuty. Pokora.

- Jak na Twój nieszablonowy styl zapatruje się Twój szkoleniowiec, jeden z najlepszych trenerów zajmujących się boksem w Polsce, Fiodor Łapin? Czy próbował w jakiś sposób Ciebie przestawić, zmieniać coś?
Nigdy. Fiodor to doskonały szkoleniowiec, fachura i klasa sama w sobie. Ma różne koncepcje co do mojego prowadzenia walki i stylu, które zawsze gdzieś tam na końcu spotykają się z tym, co ja chciałbym sam osiągnąć. Naprawdę sporo czasu rozmawiamy o tym co robimy i co chcemy osiągnąć przez daną pracę, trening, sporo myślimy o taktyce walki etc. Myślę, że obydwoje wiemy i żałujemy, że nie spotkaliśmy się by razem pracować dwa lata wcześniej. Myślę, że byłbym znacznie lepszym zawodnikiem dzisiaj już teraz. Nic straconego. Mamy czas choćby właśnie teraz, na spokojnie gdy nie gonią nas żadne terminy by popracować nad taktyką walki i techniką.

- Jesteś także nieszablonowym bokserem poza ringiem. Zaprzeczasz stereotypowi awanturnika i chuligana. Jesteś m.in. członkiem rady nadzorczej banku spółdzielczego. W jaki sposób zainteresowałeś się bankowością, ekonomią, itp.? Jak trudno jest pogodzić karierę boksera zawodowego z pozostałymi obowiązkami?
- To nic trudnego. Każdy ma wolny czas i spędzą go tak jak lubi. Jeden gra w golfa, drugi pływa, a trzeci coś jeszcze innego. Zawsze mnie ciekawiła ekonomia. Bankowością zaraził mnie jednak mój przyjaciel, który również zaproponował wykup akcji banku w formie inwestycji. I tak na zjeździe akcjonariuszy zostałem wybrany do rady nadzorczej, co sobie bardzo cenię i traktuję to jako ogromny zaszczyt. Przyznam szczerze, że nasz bank mógłby chyba działać i bez niej, bo jest niesamowicie zorganizowany i w pełni profesjonalny. Proszę nie zrozumieć to jako reklamę, bo u nas klienci sami przyprowadzają klientów i ten bank swoją renomą robi sobie reklamą. Praca w radzie nadzorczej nie jest jakoś czasochłonna, bo spotykamy się 4-5 razy w roku i zabiera mi właśnie te 4-5 dni maksymalnie w roku.

- Od początku tego roku wspiera Ciebie firma Nice, a  Ty występujesz na zawodowych ringach pod pseudonimem "Nice Super G". Jakie znaczenie we współczesnym boksie zawodowym mają sponsorzy?
- Myślę, że są oni niezbędni. Ja sam się łapię na tym, że czasami przy wyborze artykułów, gdy coś kupuję, wybieram te marki, które wspierają moich ulubionych sportowców. Mój syn kupuje napój, na którym są twarze zawodników jego ulubionej drużyny. Widzimy sportowców odnoszących spektakularne sukcesy, ale nie można zapominać o tym, że są za nimi ludzie, którzy na ten sukces mają wcale nie mniejszy wpływ inwestując swoje pieniądze. Gdy jeszcze wspiera cię osoba, z którą masz relacje osobiste, to tym wspanialej będzie po latach razem spotkać się i powspominać te dobre pasma sukcesów. Nie możemy zapominać o tym, że sam z doświadczenia znam wiele osób, które miały ciekawą drogę sportową, ale wybrali biznes i swoją energię przelali w firmy. Teraz po latach, aby zdyskontować w jakiś sposób swój sukces biznesowy wspierają młodych ludzi, w których widzą potencjał i być może taki sam zapał jaki oni mieli kiedyś. Bardzo cenię ludzi wspierających sport.

- W jaki sposób motywujesz się do dalszej walki? Ostatnia walka pokazała, że chcesz jeszcze w swojej karierze powalczyć o mistrzowskie pasy. W ostatnim czasie miałeś pewnie też kilka chwil zwątpienia po pierwszych porażkach w karierze: w pierwszym pojedynku z Hopem i mistrzowskiej walce z Gołowkinem.
Po pierwszej walce z Hopem nie było mowy o zwątpieniu. Była ogromna żądza rewanżu. Natychmiastowego. Przy Gołowkinie rzeczywiście było delikatne „STOP”. Lekki reset priorytetów i zaczynamy proces odbudowy. Nowe cele, ale i nowa jakość sięgania po nie. Moją motywacją jest moja rodzina. Nikt inny tak jak oni mnie nie wspiera i nie widzi trudu, jaki wkładam w to wszystko. Oni są całym motorem napędowym, a łańcuchem fani, którzy nie pozwalają powiedzieć "stop", i którzy chcą Cię widzieć w ringu, chcą oglądać Twoje zwycięstwa.

- Coraz częściej mówi się, że najpopularniejsi Polscy bokserzy: Adamek oraz Włodarczyk bardziej myślą o swoim portfelu przy wyborze najbliższych rywali niż o celach sportowych. Ty wydajesz się być w optymalnym wieku dla boksera, aby osiągnąć sukces. Co jest Twoim największym marzeniem w karierze?

Tutaj zwolniłbym troszkę. Wszyscy jesteśmy pięściarzami. To jest nasz zawód i nikt nie walczy "just for fun". Mnie się niestety zdarzyło dwa razy zaboksować charytatywnie, ale to się już nie powtórzy, bo kontuzje nauczyły mnie tego. Niemniej jednak moim marzeniem jest bycie Mistrzem. Nie zdobycie mistrzostwa, a bycie Mistrzem. Chciałbym to osiągnąć. Bardzo.

- Dziękuję za rozmowę!
Również dziękuję i za Twoim pośrednictwem, Wojtku, chciałbym pozdrowić wszystkich moich sympatyków oraz sponsorów!

Rozmawiał: Wojciech Jankowski (Nice Polska Sp. z o.o.){jcomments on}