Sponsorzy grupy KnockOut

Patronat medialny


 


Nie widzieliśmy cię w ringu ponad rok. Dlaczego?
Izuagbe Ugonoh: W tym czasie trenowałem i robiłem wiele innych rzeczy, ale cały czas moje myśli i chęci kierowałem ku temu, by jak najszybciej wrócić do ringu. W międzyczasie były dwie gale, które prawie się odbyły, niestety zmarł także mój trener Andrzej Gmitruk i to również sprawiło, że znalazłem się w kropce. Trzeba było poszukać nowych rozwiązań i w zasadzie zastanowić się co dalej z tym wszystkim zrobić. Wcale nie ma tak dużo możliwości wyboru trenera w kraju, czy nawet za granicą, bo dobrzy trenerzy są już zazwyczaj zajęci. To już jednak minęło, od początku roku intensywnie trenuje pod okiem Romana Anuczina, współpraca się układa i teraz czas na walkę oraz na to, by pokazać gdzie jestem.

Wielu pięściarzy powtarza, że boks to narkotyk. Ciebie nie było w ringu ponad rok, ciągnie wilka do lasu?
Zdecydowanie tak. Prawda jest taka, że nie jest tak łatwo z tego zrezygnować, gdy człowiek robi coś z dużym zaangażowaniem, to jednak bardzo go do tego ciągnie. Miałem gorsze chwile przez ostatni rok, ale on też po coś były – pokazały mi jak bardzo kocham tę dyscyplinę i jak wiele chciałbym jeszcze z siebie dać temu sportowi.

Nie było cię długo w ringu, ale zdaniem wielu ekspertów wciąż jesteś w ścisłym gronie tych polskich pięściarzy, którzy wciąż mogą coś zdziałać na arenie międzynarodowej.
Przez długi czas nie boksowałem, ale udzieliłem wielu wywiadów. Przed walką z Różańskim obrałem inną taktykę – cieszyłem się tak bardzo tym, że mogłem poświęcić się treningom, że w efekcie odciąłem się od mediów i Internetu. Szczerze to nie chcę tak daleko wybiegać w przyszłość, chcę wyjść w sobotę do ringu i zrobić to, do czego jestem przygotowany. Po pierwsze mądrze zaboksować, wygrać walkę, a potem będziemy myśleli co dalej.

Pełna treść artykułu na Tvpsport.pl >>