Kamil Łaszczyk i Robert Parzęczewski do końca roku powinni się znaleźć w czołowych piętnastkach rankingów światowych federacji. Awans w tych zestawieniach może im dać walki o mniej znaczące pasy.
Obaj walczyli 20 czerwca w Arłamowie i wyraźnie pokonali rywali, ale jeśli chcą zaistnieć w wielkim boksie, muszą wygrywać z przeciwnikami o dwie klasy lepszymi. Kamil Łaszczyk z wagi piórkowej (57,2 kg) i Robert Parzęczewski z superśredniej (76,2 kg) to zawodnicy, z którymi promotorzy Mateusz Borek i Mariusz Grabowski mogą wiązać największe nadzieje.
Lżejszy z tej dwójki pięściarzy dwa razy z rzędu okazał się najlepszym aktorem gal MB Promotions (wygrał z Ołeksandrem Jegorowem i Piotrem Gudelem), zaś cięższy znokautował Dariusza Sęka i Dmitrija Czudinowa, by potem nieco wyhamować i pokonać na punkty Patricka Mendy’ego oraz Sladana Janjanina.
– Kolejną walkę Kamil prawdopodobnie stoczy już w ciągu dwóch albo dwóch i pół najbliższych miesięcy w Polsce – mówi Jerzy Mazur, menedżer 29-letniego Łaszczyka. – Chciałbym, aby w listopadzie wystąpił na mojej gali i tam rywalizował z mocnym przeciwnikiem o pas interkontynentalny którejś z prestiżowych organizacji. A na początku 2021 roku może odbyć się walka o pas mistrza Europy EBU albo Unii Europejskiej EBU-EU – dodaje Mazur.
Pełna treść artykułu w "Przeglądzie Sportowym" >>