Sponsorzy grupy KnockOut

Patronat medialny


 


Polska doczekała się siódmego zawodowego mistrza Europy w boksie! Kamil Szeremeta (17-0, 3 KO) w pięknym stylu pokonał w Rzymie miejscowego faworyta Alessandro Goddiego (33-3-1, 16 KO) wygrywając z nim przez techniczny nokaut w drugiej rundzie. - Ten pas to tylko przystanek w drodze po kolejne trofea – mówi "Super Expressowi" pięściarz z Białegostoku, który zdobył pas EBU w wadze średniej.

Emocje już opadły?
Kamil Szeremeta: Tak, dziękuję Bogu, że obyło się bez kontuzji, nie mam nawet żadnych obtarć i siniaków. Wszystko poszło lepiej, niż się spodziewałem.

Nie sądziłeś, że będzie aż tak łatwo?
Wiedziałem, że jeśli narzucę rywalowi swoje tempo, to go „zajadę”. Ten prawy krzyżowy, po którym Goddi padł na deski ćwiczyliśmy od kilku tygodni. Kiedy Włoch zaczyna akcję to zostawia dużo miejsca nad lewą ręką. Wykorzystałem to i tak jak zapowiadałem, przywiozłem pas z ziemi włoskiej do Polski.

Jak traktowali cię Włosi?
Włosi słyną z podkładania świń zawodnikom, ale oprócz tego, że na konferencji prasowej nie było tłumacza, wszystko było w porządku. Po walce włoscy kibice bili mi brawa, przychodzili, by zrobić sobie zdjęcie. Czułem się jak filmowy Rocky Balboa, któremu w walce w Rosji z Ivanem Drago publika też nie sprzyjała, a po pojedynku skradł ich serca. Tu było podobnie, to piękne uczucie.

Pełna treść artykułu w "Super Expressie" >>