Sponsorzy grupy KnockOut

Patronat medialny


 


Kamil Szeremeta (21-0, 5 KO) jest w ostatnich dniach często wymieniany przez czołowych amerykańskich dziennikarzy, jako bardzo poważny kandydat do walki z Giennadijem Gołowkinem (40-1-1, 35 KO). Taki pojedynek mógłby się odbyć na początku przyszłego roku na gali organizowanej w Stanach Zjednoczonych.

W zasadzie już wszyscy piszą o twojej możliwej walce z Giennadijem Gołowkinem. Jak się czujesz jako przyszły pretendent do tytułu mistrza świata wagi średniej?
Kamil Szeremeta: Znakomicie. Cieszę się, że przyszła szansa, na którą pracowałem bardzo długo. Walka z Gołowkinem to jeszcze nic pewnego, ale są sygnały, że jest to bardzo możliwe.

Jakie sygnały?
Po mojej walce w Nowym Jorku do mojej szatni przyszedł Eddie Hearn. Była krótka, ale bardzo sympatyczna rozmowa. Pogratulował mi występu i powiedział, że wkrótce zobaczymy się ponownie. To był bardzo miły gest.

Skąd pojawiła się informacja, że do walki z Gołowkinem może dojść na początku lutego?
O tym usłyszałem od jednej z osób z obozu Gołowkina. Z nimi też rozmawialiśmy o możliwej walce i to z tego źródła usłyszałem o tej dacie. Nie traktuję tego wiążąco, bo jeszcze kilka rzeczy musi zostać ustalonych, zanim walka będzie oficjalnie ogłoszona.

Masz świadomość, że Gołowkin myśląc o walce z tobą zapewne zakłada łatwe zwycięstwo, które podbuduje jego pozycję po trudnej walce z Sergiejem Derewianczenko?
Doskonale zdaję sobie z tego sprawę. Ja nie wygrałem jeszcze z żadnym dużym nazwiskiem, daleko mi do osiągnięć Gołowkina i wiem, że on może na mnie patrzeć w ten sposób. Zupełnie mi to jednak nie przeszkadza. Ja zrobię wszystko, żeby z nim wygrać, jeśli dojdzie do naszego pojedynku.

Czyli Gołowkin nie będzie miał tak łatwo, jak mu się wydaje?
Wiadomo, że on ma ciężkie ręce i trzeba będzie cały czas uważać, ale wierzę w siebie. Chcę być jak Andy Ruiz, który pokonał Anthony'ego Joshuę. Może nie mam takiego brzuszka jak Ruiz, ale on pokazał, że nawet najwięksi faworyci przegrywają.

W Nowym Jorku nie miałeś najmocniejszego rywala, ale pozostawiłeś po sobie dobre wrażenie. Nie odczuwałeś żadnych nerwów?
Byłem bardzo spokojny i skoncentrowany. Kiedy zaczynałem trenować boks w wieku 12 lat, to nawet nie marzyłem o tym, że kiedyś stoczę walkę z Madison Square Garden. To dla mnie wielka sprawa, ale nie ma takiej możliwości, żeby emocje negatywnie wpłynęły na mój występ. To moja praca, więc robię swoje. Wiem, że niektórych taka atmosfera paraliżuje, ale ja jestem zupełnie innym typem człowieka.

Jak długo będziesz odpoczywał, zanim rozpoczniesz przygotowania do kolejnej walki?
Do treningów bokserskich wrócę na początku listopada. Od połowy przyszłego tygodnia zacznę się ruszać, ale to nie będzie boks. Bardziej praca nad kondycją i treningi ogólne.

Myślałeś już o tym, jak mogą wyglądać przygotowania do walki z Gołowkinem?
Jeśli do takiego pojedynku dojdzie, to chcielibyśmy z trenerem wylecieć do Hiszpanii na obóz kondycyjny. Tam gdzie Krzysiek Głowacki trenował przed walką z Briedisem. Na pewno też przydałyby się jakieś 2 tygodnie sparingów w USA. Ale to na razie gdybanie. Cieszę się, że jest zainteresowanie moją osobą, ciężko na to pracuję, ale ta walka to jeszcze nic pewnego.