Sponsorzy grupy KnockOut

Patronat medialny


 


 

Wiele się wokół pana dzieje. Decyzja federacji WBO oznacza zwycięstwo sprawiedliwości?
Krzysztof Głowacki: Cóż, czytam, że Briedis ze mną nie zawalczy. Boks to biznes, a co dałby mu drugi pojedynek ze mną? Pieniędzy pewnie nie, bo w Polsce raczej takiej walki nie ma jak zorganizować, a i na Łotwie nie mają już na to kasy. Wybrał lepszą ofertę finansową, czyli finał turnieju. A ja mogę walczyć z kimś innym o pas WBO. Z drugiej strony mam poczucie, że wygrał sport i stało się to po raz pierwszy w starciu z biznesem. To już coś! A co dalej ze mną? Cóż, jest szansa na walkę o pas WBC z Ilungą Makabu lub z kimś innym o tytuł WBO. Trzeba usiąść z promotorem Andrzejem Wasilewskim i trenerem Fiodorem Łapinem, żeby wszystko przeanalizować. Sam też będę patrzył na pieniądze.

Ma pan żal do Briedisa, że nie chce rewanżu, czy rozumie jego wybór?
Pewnie, że mam żal, ale również go rozumiem. Ma swoje lata i chce zarobić, odłożyć, mieć coś na przyszłość, więc wybiera kasę.

Liczy pan, że jeszcze się spotkacie w ringu?
Tak, wierzę w to. Chciałbym zdobyć pas, Briedis niech wygra finał z Yunielem Dorticosem i może wtedy będzie można doprowadzić do unifikacji. Chciałbym, by tak się stało, bo mamy rachunki do wyrównania. Historia z Rygi sporo mnie kosztowała. Przede wszystkim wiele nerwów. Czuję się bardzo dobrze, zdrowia nie straciłem, ale byłem bardzo wkurzony. Wszystko mnie denerwowało, po prostu wszystko. Widziałem później tylko raz, jak trafił mnie łokciem w zęby i nie chciałem więcej. A nie, przepraszam! Podczas przesłuchania w WBO w Portoryko znowu to zobaczyłem.

Który wolałby pan zdobyć – WBC czy WBO?
To wszystko nie jest takie proste, bo trzeba złożyć w całość wiele czynników. Mówiłem, że ważne są pieniądze, ale warto też powiedzieć o odpowiedniej dacie. Bardzo możliwe, że Kamil Szeremeta zmierzy się z Giennadijem Gołowkinem, a mamy wspólnego trenera. Oni na pewno będą musieli wyjechać wcześniej do USA.

Pełna treść artykułu w "Przeglądzie Sportowym" >>