Sponsorzy grupy KnockOut

Patronat medialny


 

WłodarczykSpędziłem w Tajlandii dziewięć dni. Coś niesamowitego! Już teraz wiem jednak, że ten czas na Dalekim Wschodzie to zdecydowanie za mało - mówi Krzysztof Włodarczyk (42-1, 27 KO), który wrócił niedawno z egzotycznych wakacji. Polski mistrz świata federacji WBC w kategorii junior ciężkiej wybrał się do Azji razem z kolegą.

- Największe wrażenie zrobiła na mnie wyspa Ko Samui. Po prostu brak słów. Przyroda wręcz zapiera dech w piersiach. Tak egzotycznie było tylko na Sri Lance, ale wolę Tajlandię. Niesamowite plaże, gorąca woda... Zazdroszczę tym, którzy mają możliwość przebywać tam częściej i dłużej. Ja już teraz wiem, że wrócę, tym razem z rodziną. Polecimy na trzy tygodnie i zrobimy sobie wycieczkę objazdową, skoczymy też na Bali - snuje plany Włodarczyk, który zafundował sobie wyprawę po wygranej obronie mistrzowskiego pasa w starciu z Jasonem Robinsonem.

- Byłem też w Bangkoku. To miejsce jest generalnie zaśmiecone i zabałaganione, ale też robi wrażenie. Masa wszystkiego wokół. Ludzie na straganach, rowerach, motorach: po prostu wszędzie. Dla mnie szok! Tym niemniej praktycznie wszyscy bardzo mili, zero chamstwa czy wulgarności na ulicach. I to jedzenie! Kupowałem często na ulicach prosto z jeżdżącego straganu, czyli skuterka z ladą. Raczej nie przygotowują tam dań w sterylnych warunkach, ale jakoś się nie bałem - śmieje się Włodarczyk i opowiada dalej: - Polaków też oczywiście spotkałem. Miło pogadaliśmy i dalej wypoczywałem. Bo taki był mój cel. I został zrealizowany!

Niemal prosto z samolotu Włodarczyk trafił na galę Hilton Boxing Night w Warszawie i oklaskiwał zwycięstwo Dawida Kosteckiego.

Więcej znajdziesz w dzisiejszym "Przeglądzie Sportowym"