Sponsorzy grupy KnockOut

Patronat medialny


 


Już w sobotę najważniejszy pojedynek w karierze Macieja Sulęckiego. Polak skrzyżuje rękawice z Danielem Jacobsem i w przypadku zwycięstwa w kolejnym starciu może powalczyć o tytuł mistrza świata. O dzieciństwie i początkach z boksem "Stricza" opowiedziała Telewizji Polskiej mama pięściarza, Marzena Perkowska. Transmisja od 1:00 w nocy w TVP Sport, Sport.tvp.pl i aplikacji mobilnej TVP Sport oraz od 3:45 w TVP1.

Pierwszy "sparing":
- W wieku trzech lat załatwił trzy lata starszego chłopaka. Mieszkaliśmy na Pradze, okolice Stalowej, więc bywało nieprzyjemnie. Po deszczu były kałuże, ten starszy rzucił kamień, woda ochlapała Maćka, a ten wziął ten kamień i rzucił w niego. Niestety rozbił mu głowę, wrócił do domu przestraszony, ale nic mi nie powiedział. Za chwile przyszła matka z tym chłopakiem, ja w szoku co się stało, ale Maciej wszystko wytłumaczył, tamten się przyznał, że zaczął i zaraz było mi go żal, bo jego matka strasznie na niego naskoczyła (śmiech).

Początki w boksie:
- Od małego mówił, że będzie pięściarzem, że będzie trenować boks. Nie wiem, skąd mu się to wzięło. Może od Gołoty? Wstawaliśmy w nocy i oglądaliśmy jego walki. Na początku trenował piłkę nożną, ale po pół roku mu się znudziło. Na pierwszy trening zaprowadziłam go na Gwardię w wieku 10-11 lat. Myślałam, że trener powie, że za młody i mu wybije boks z głowy, ale przyjął go warunkowo i tak zostało do dziś. Jak były ważniejsze zawody, to trenerzy zmieniali mu w legitymacji szkolnej wiek i postarzali o rok lub dwa. Pierwszy trenerem był pan Misiewicz, potem pan Łakomiec, potem Skrzecz, ale nie wiem który na początku, bo pod koniec Sebastian, a teraz jest pan Gmitruk. Pamiętam, że jak kiedyś wracaliśmy z treningu, to przechodząc przez ulicę powiedziałam mu "będziesz mistrzem, ale jak już nim zostaniesz, to pamiętaj, kto cię na te treningi prowadził".

Dorastanie:
- Mąż mnie zostawił jak byłam w ciąży z bliźniakami. Zostałam sama z dorastającą trójką i jak bliźniaki przyszły na świat, to Maciej musiał szybko dorosnąć. Zastępował im ojca, był dla nich kochanym bratem. Wstawał do nich w nocy, przewijał, mył, a nam wszystkim robił zakupy, a nawet gotował. Praktycznie dzień w dzień musiał z dziecka zostać dorosłym, odpowiedzialnym mężczyzną. Dzieciaki są w niego strasznie zapatrzone, pójdą za nim w ogień, przez niego zaczęli trenować boks i już mają sukcesy. Jak bliźniaki miały dwa lata, to zakłady Maćka rękawice, które dla nich były zdecydowanie za duże i się tak tłukli między sobą. Wtedy finansowo nam się nie przelewało, brakowało podstawowych rzeczy w domu, musiałam wszystkim gotować kaszę manną na wodzie, ale Maciej i w tej kwestii pomagał. Jak był na zawodach i dostawał od trenerów kieszonkowe, to wszystko przynosił do domu. Nie były to wielkie kwoty, 10-15 złotych, jednak starczało na chleb i mleko.

Pełna treść artykułu na Sport.tvp.pl >>