Sponsorzy grupy KnockOut

Patronat medialny


 

- Zaczynamy inny rozdział. Zmienię jeszcze kilka rzeczy w jego boksie. My się dopiero rozkręcamy – mówi Andrzej Gmitruk, który stał w narożniku Macieja Sulęckiego podczas walki z Danielem Jacobsem. Sędziowie wypunktowali w Nowym Jorku porażkę Polaka, ale wszyscy podkreślają, że "Striczu" zaprezentował się rewelacyjnie i przed nim kolejne wielkie pojedynki.

Jak pan podsumuje walkę Macieja Sulęckiego z Danielem Jacobsem po kilku godzinach od jej zakończenia?
Andrzej Gmitruk: Widziałem doskonały pojedynek. Większość fachowców w USA uważała, że będą ze dwie rundy, a trener Jacobsa mówił, żeby kibice nie kupowali popcornu, bo nie zdążą go zjeść. Tymczasem było zupełnie inaczej i wszyscy obejrzeli wyrównaną walkę. Jacobs to ekstremalnie trudny zawodnik. Ma instynkt i inne cechy, których nie da się nauczyć. A jednak Maciek dał świetną walkę. Zaimponował mi.

Sędziom jednak nie bardzo, bo wypunktowali wysoką wygraną Amerykanina.
Punktacja mi się nie podoba. Walka była bliżej remisu, Maciek zadał zresztą więcej ciosów. To jednak taki biznes. Na bilbordach promujących ten pojedynek był w zasadzie tylko Jacobs. To miał być spacerek, który doprowadzi go do walki mistrzowskiej. A ta punktacja... Nie ma nawet po co o tym rozmawiać, bo wszyscy widzieli. Czytałem nawet opinie, że wygrał Maciek, a jeśli przegrał to minimalnie. Sam muszę jeszcze raz obejrzeć pojedynek.

Sulęcki przegrał, ale zebrał wiele pozytywnych komentarzy.
Maciek to pełny profesjonalista. Do tego muszę powiedzieć o atmosferze w zespole, która też była niesamowita. Sam się w tym odnalazłem. Czuję, że idziemy w kierunku czegoś poważnego. Walką z Jacobsem dała nam bardzo dużo.

Pełna treść artykułu w "Przeglądzie Sportowym" >>