Sponsorzy grupy KnockOut

Patronat medialny


 


W piątek w Wyszkowie na gali KnockOut Boxing Night Extra pierwszy tegoroczny pojedynek stoczy Maciej Sulęcki (29-2, 11 KO), który wraca do ringu po trwającej rok i cztery miesiące przerwie. "Striczu" zmierzy się z Francuzem Fouadem El Massoudim (17-15-1, 2 KO), który w 2018 roku sensacyjnie pokonał Patryka Szymańskiego i zadał mu pierwszą porażkę w karierze. – Cieszę się, że w końcu wracam. Ta przerwa była zbyt długa – mówi nam "Striczu".

Czego najbardziej brakuje pięściarzowi, gdy tak długo nie walczy?
Maciej Sulęcki: Ta przerwa uświadomiła mi, że w tym wszystkim chodzi o emocje. Sama walka w ringu jest czymś wspaniałym, bo robimy to, co kochamy, ale najbardziej brakowało mi tych emocji przed pojedynkiem. Te już we mnie buzują, ale w ringu w piątek będzie już tylko chłodna głowa, koncentracja i profesjonalne podejście do roboty, którą mam do wykonania.

Za tobą najdłuższa przerwa w karierze. Nie obawiasz się tzw. ringowej rdzy?
Nie boję się tego, choć tak naprawdę to okaże się dopiero w ringu. Być może przez pierwsze dwie rundy będę chciał wejść w walkę, poczuć ring, ale potem myślę, że już wszystko wróci do normy. Sparingi pokazywały, że jest dobrze, choć nie było ich jakoś dużo, bo mój występ potwierdził się jakieś trzy tygodnie temu. Najczęściej sparowałem z Mateuszem Trycem. Pomagał mi też Rafał Wołczecki.

To prawda, że występ w Wyszkowie był twoją inicjatywą?
Tak i bardzo się cieszę, że promotorzy znaleźli dla mnie miejsce na tej gali. Szczególnie dziękuję Jackowi Szelągowskiemu, który musiał mocno się napracować, by to wszystko spiąć. Do końca czekaliśmy na to, co wydarzy się w Anglii i szczerze mówiąc, ostrzyłem sobie pazurki, bo była szansa na walkę z Chrisem Eubankiem Jr. To ostatecznie upadło i miałem do wyboru: albo zmarnować cały rok, albo stoczyć walkę w Polsce, pokazać się kibicom i znów być aktywny. Wybór był prosty. Poza tym, stęskniłem się za boksem. To moje życie i nie chcę już tak długich przerw.

Pełna treść artykułu na Tvpsport.pl >>