Sponsorzy grupy KnockOut

Patronat medialny


 

Od dziesięciu dni jest pan na Florydzie, gdzie w sobotę w Orlando, zmierzy się pan z Yunierem Dorticosem w ćwierćfinale turnieju World Boxing Super Series wagi cruiser. Najpierw zatrzymał się pan w Sarasocie.
Mateusz Masternak: Tak, to miasto jest oddalone od Orlando o niewiele ponad 200 kilometrów. Mam tutaj znajomych, którzy pomogli zorganizować pierwsze dni mojego pobytu. Przyleciałem na Florydę wcześnie, by zdążyć się zaaklimatyzować. Klimat różni się od tego, który mamy w Polsce, jest bardzo ciepło i wilgotno. Organizm już się przyzwyczaił. Czuję się dobrze, bez problemu zasypiam i śpię. Trudne były tylko pierwsze dwa dni. Ale takich kłopotów jak trzy lata temu, gdy walczyłem w RPA z Johnnym Mullerem, raczej nie będzie. Wtedy po trzech, czterech dniach czułem, że mnie zatyka.

Kubańczyk jest bardzo pewny siebie i zapowiada, że pana znokautuje. Nie brakuje też innych głosów, że faworytem jest pański rywal, były mistrz świata WBA. Stawiają na niego również bukmacherzy. Wygodnie przystępuje się do walki z takiej pozycji?
To tak naprawdę nie ma dla mnie znaczenia. Ważne, abym wszedł na ring skoncentrowany i boksował najlepiej, jak umiem. Jakie to ma znaczenie, kto jest faworytem? Zawsze podchodzę do walki tak samo. Tym razem też wiem, że mam szansę na wygraną. Chcę zaprezentować dobry boks i dać z siebie sto procent.

Krzysztof Włodarczyk stwierdził, że aby przedrzeć się przez długie ręce Dorticosa, powinien pan obniżyć pozycję. Coś w tym jest?
Aby podejść do niego, skrócić dystans, na pewno tak. Wydaje mi się jednak, że aż tak dużej przewagi warunków fizycznych na korzyść Dorticosa nie ma. Jego atutem jest większy zasięg ramion, ale nie sądzę, by sprawiało mi to wielki kłopot.

Pełna treść artykułu w "Przeglądzie Sportowym" >>