Sponsorzy grupy KnockOut

Patronat medialny


 

- Po kilkunastu latach współpracy rozstałem się, w zgodzie i zrozumieniu, z trenerem Hubertem Migaczewem. Coś się skończyło, wypaliło, potrzebny był nowy impuls – mówi najlepszy polski superśredni Mateusz Tryc (13-0, 7 KO), który 30 kwietnia na gali „ KnockOut Boxing Night 21” w Wałczu spotka się z Wenezuelczykiem Omarem Garcią (17-6, 14 KO). W narożniku boksera z Wyszkowa będzie Andrzej Liczik. Transmisja w TVP Sport.

Na ringu w Wałczu kibice obejrzą w akcji 2-krotnego Mistrza Świata wagi junior ciężkiej, ulubieńca miejscowej publiczności Krzysztofa Głowackiego (31-3, 19 KO) oraz niepokonanego Kamila Bednarka (10-0, 6 KO), jak również debiutantów z sukcesami w boksie amatorskim Kamila Urbańskiego i juniora Tobiasza Zarzecznego. Współorganizatorem gali KBN21, organizowanej przez grupę KnockOut Promotions kierowaną przez Andrzeja Wasilewskiego i Jacka Szelągowskiego, jest miasto Wałcz, a głównym partnerem - Eagle Laser.

W ostatnim czasie największe zmiany nastąpiły w karierze doświadczonego Mateusza Tryca, który był 2 razy w ćwierćfinale Mistrzostw Europy. W grudniu w walce wieczoru „Challenger's Boxing Night by Knockout” w rodzinnym Wyszkowie pokonał jednogłośnie na punkty Javiera Francisco Maciela (33-15, 23 KO) i to był jego ostatni występ w boku Huberta Migaczewa. Pracowali razem przez kilkanaście lat.

- Ani się nie posprzeczaliśmy, nie było też żadnego rzucania oskarżeń czy innych głupot. Po prostu obaj uznaliśmy, że pewien etap mojej kariery powinien zostać zamknięty i czas na zupełnie nowy, z innym trenerem. Już ok. 1,5 roku temu, a może nawet przed 2 laty rozważaliśmy zakończenie współpracy. Ale daliśmy sobie jeszcze szansę, wygrywałem kolejne walki, lecz to wciąż nie było „to”. Rozmowa była przykra, bo jednak to mój trener od 2008 lub 2009 roku, lecz co zrobić, muszę iść dalej w sporcie. Wspólnie z Hubertem uznaliśmy, że najlepszym rozwiązaniem będzie dla mnie przejście pod skrzydła Andrzeja Liczika – powiedział Mateusz Tryc.

Pochodzący z Teodozji na Krymie Andrzej Liczik, brązowy medalista ME z 2004 roku, jest dziś najbardziej „obleganym” szkoleniowcem zawodowych pięściarzy w naszym kraju.

- Trener ma mnóstwo pracy, ale do każdego podchodzi indywidualnie. Stoczyłem mnóstwo walk na ringach krajowych i zagranicznych, wiem o co chodzi w boksie, a Andrzej ciągle coś dostrzega, pokazuje co i jak zmienić, poprawić, udoskonalić. Bardzo dobrze układa mi się współpraca również z Karolem Kosakiem, trenerem ds. przygotowania fizycznego, który dba także o nasze zdrowie, organizuje badania itd. Ogromne wsparcie mam również od szefów grupy Andrzeja Wasilewskiego i Jacka Szelągowskiego. O nic nie muszę się martwić, moim zadaniem są tylko dobre przygotowanie się do walki – przyznał wyszkowianin.

Przed pojedynkiem z Omarem Garcią wróciły dawne kłopoty z prawym kolanem. - Leczenie odbywa się m.in. osoczem bogatopłytkowym. Dziś jest wszystko w porządku i jestem gotowy do pojedynku w Wałczu, ale ciągle szukamy nowych metod, by ostatecznie uporać się z bólem bez konieczności wykonywania operacji. Wierzę, że to co najlepsze w boksie jest tuż przede mną, dlatego dbamy o kolano, bo potrzebuję dwóch zdrowych nóg, by wygrywać wielkie walki. Czuję, że najważniejszy pojedynek w mojej karierze wkrótce przyjdzie, jestem blisko – dodał Mateusz Tryc.

Podopieczny Andrzeja Liczika nie zapomina o ofercie rywalizacji z Kanadyjczykiem Ryanem Fordem. - Na razie nie przyjął oferty, zapewne czeka na ogromne pieniądze. Może przyjdzie taki czas, że zmierzymy się w ringu. Za kilka dni moim wyzwaniem będzie Omar Garcia. Wenezuelczyk dysponuje mocnym uderzeniem, niebezpieczne są jego cepiaste, zamachowe ciosy. Jak to często bywa z takimi rywalami, szczególnie trzeba uważać w początkowych rundach. Później będzie słabszy, a ja dam sobie z nim radę. Chciałbym do końca roku stoczyć 4 walki – stwierdził Tryc.

- Bardzo liczymy na Mateusza i wierzymy w niego. Tym razem, po wspólnej rozmowie, stwierdziliśmy, że ze względu na zmiany trenerskie oraz problemy z kolanem spróbujemy „odrobinę” łatwiejszej walki, a w kolejnej zrobimy dwa kroki do przodu. Chciałbym podkreślić, że z Mateuszem Trycem znamy się już ponad 10 lat i współpraca z nim to czysta przyjemność, jest profesjonalistą w pełni, a przy tym to bardzo wdzięczny, sympatyczny i dobry człowiek – mówi Jacek Szelągowski, Wiceprezes Zarządu ds. sportowych Knockout Promotions.