Sponsorzy grupy KnockOut

Patronat medialny


 

Sędzia Mirosław Brózio był najbliżej wydarzeń w sobotniej walce Michała Chudeckiego (10-0-1, 3 KO) z Felixem Lorą (18-12-4, 9 KO). Pojedynek ten szybko przeszedł to historii pod nazwą "Rzeź w Międzyzdrojach", a zdjęcia zakrwawionej koszuli arbitra boju błyskawicznie obiegły Internet. Zapraszamy do lektury wywiadu z Mirosławem Brózio opublikowanego na blogu topboxing.wordpress.com.

- Pana koszula po walce Chudecki vs Lora wyglądała jak fartuch rzeźniczy. Czy miał Pan już w swojej karierze walkę, po której miał tak zakrwawione ubranie?
Mirosław Brózio: Tak, było bardzo dużo krwi w tej walce. Przyznam, że nigdy nie miałem tak bardzo mocno brudnej koszuli, ale to było dlatego, że po prostu łuk brwiowy Lory krwawił bardzo mocno. Kontuzja nie była groźna i głęboka. Ja ją widziałem i kontrolowałem podczas całej walki. Łuk ma to do siebie, że bardzo dużo krwawi cały czas, a cutman Lory nie umiał sobie z tym poradzić, robił to źle i nieprofesjonalnie. Krwawienie nigdy nie jest powodem przerwania walki, jedynie mocna kontuzja grożąca uszczerbkiem na zdrowiu i groźna dla oka. Takiej nie było. Było po prostu krwawienie.

- Dużo musiał się Pan napracować, aby upominać i rozdzielać zawodników w tym pojedynku?
W obu zawodnikach buzowały emocje. Oni obydwaj chcieli wygrać. Wyszli po to, żeby zwyciężyć w tym pojedynku i po prostu boksowali tak jak umieli. Wiadomo, że Lora nie jest wielkim technikiem. Jest raczej takim fighterem, który jak uderzy to faktycznie boli, to Chudecki jest technikiem. Nie było w tych przepychankach jakichś złośliwych fauli. Nie było w tym zamierzonych prób i dlatego nie karałem zawodników. Wszystko to było spowodowane ferworem walki, każdy z nich chciał wygrać i to było fajne i emocjonujące. Fajny spektakl dla kibiców. I o to chodzi!

- W dziewiątej lub 10 dziesiątej rundzie wypadł Lorze ochraniacz na zęby. Pan tego nie zauważył czy po prostu puścił dalej akcję?
Ja to zauważyłem i kontrolowałem tę akcję dalej, ponieważ Lora wypluł ten ochraniacz celowo, a Chudecki był wtedy w natarciu i przeprowadzał fajną akcję. Gdy ją skończył, zareagowałem.

- Pan był najbliżej całej walki - czy było widać, że w którymś momencie, któryś z zawodników jest ewidentnie "podłączony’ do prądu" i być może potrzebna by była nagła interwencja i przerwanie walki?
Tak, Lora otrzymał kilka takich mocnych ciosów, ale to jest jednak twardziel. W boksie zawodowym nie ma zasady liczenia na stojąco, można tylko przerwać od razu walkę. Zawodnik musi dotknąć maty trzecią częścią ciała, żeby było liczenie. Dlatego nie liczyłem, a przerywać walki nie chciałem, bo Lora nie kwalifikował się do tego, żeby to przerwać. Obydwaj zawodnicy wyszli jak gladiatorzy i oni po prostu boksowali. Chcieli obydwaj wygrać, nie było żadnego pykania. Nie wyszli po to, żeby zremisować tę walkę, tylko każdy z nich chciał wygrać. Wiadomo, że Lora wygrał poprzednio z Szotem i Cieślakiem i wygrywał zdecydowanie. Chudecki chciał ich po prostu pomścić, a Lora chciał wygrywać z następnymi Polakami, ale tym razem mu się to nie udało, bo Chudecki był zdecydowanie lepszy.

- Jak Pan umieściłby tę walkę w swoim rankingu walk, które sędziował pod względem najkrwawszej, najbardziej widowiskowej i efektownej?
No na pewno umieściłbym tę walkę jako najbardziej krwawy pojedynek. Taki właśnie jak już wspomniałem - najbardziej gladiatorski, gdyż obaj rzeczywiście wyszli po to, żeby walczyć, nie zważając na krew. W późniejszej fazie tego pojedynku Chudecki miał też kontuzję oka. Obydwaj nie patrzyli na to, tylko boksowali. Wyszli po to, żeby dać satysfakcję kibicom, telewidzom i wszystko to było dla popularyzacji pięściarstwa w Polsce.

- Był Pan zaskoczony tym, że Chudecki czasem wdawał się w efektowne, ale niebezpieczne wymiany z Lorą?
Tak. Powiem nawet, że mnie to dziwiło. Powinien boksować bardziej technicznie, bardziej polować na mocną lewą kontrę, albo nawet dwie. Czasami mu to wychodziło, a czasem niepotrzebnie się zbliżał do Lory i ryzykował, że mógł otrzymać jakąś bombę. Chudecki jest jednak doświadczonym amatorem. Miał wiele walk amatorskich z wielkimi przeciwnikami i to zaprocentowało tym, że nie dał się Lorze skosić.

- Po nokdaunie Michała raczej nie było w jego oczach oznak, że otrzymał mocny cios. Ten nokdaun był raczej wynikiem złego ustawienia stóp?
Tak, ale ten nokdaun był po ciosie. Cios dostał i sędzia musi przeanalizować, czy przewrócenie mogło to być spowodowane wcześniejszymi ciosami, które otrzymał, a Lora wiadomo, że nie głaszcze, tylko kopie, a parę tych ciosów Chudecki otrzymał. Mogło to być też zachwianie. To jest decyzja sędziego, którą się podejmuje w ciągu jednej sekundy. Nas wszędzie na szkoleniach uczą: nie jesteś pewny - zawsze jest lepiej liczyć. Jest to lepsze dla zdrowia zawodników. Można było puścić, padłby rzeczywiście mocny cios i mogłaby być tragedia. A tutaj zawodnik został wyliczony, odpoczął sobie i wiadomo było, że nie było to skutkiem mocnego ciosu, tylko lekkiego. Nokdaun był jednak nokdaunem. Dalej walka się potoczyła tak jak potoczyła i Chudecki wygrał zdecydowanie. Przegrał właściwie tylko jedną rundę: tę, w której był liczony.

- Na sam koniec pytanie: co z tą legendarną już zakrwawioną koszulą, której zdjęcia po walce szeroko były komentowane i udostępniane w Internecie?
Namoczyłem ją i próbuję ją wyprać. Prałem już raz w pralce, a teraz drugi raz, żeby służyła dalej w następnych pojedynkach.