Sponsorzy grupy KnockOut

Patronat medialny


 

- Przyjąłem walkę w Poznaniu bez wahania, muszę się zrehabilitować - przekonuje w rozmowie z portalem Prostozboku.pl Patryk Szymański (17-0, 9 KO), który 20 maja na gali w Poznaniu stoczy swoją pierwszą tegoroczną walkę. Dla 23-latka z Konina będzie to powrót na ring po trudnym pojedynku z Jose Antonio Villalobosem.

Już siedem miesięcy minęło od twojej ostatniej walki. Tęsknisz za boksem? Jak to wygląda?
Patryk Szymański: Tak, tęsknię, chcę wrócić na ring. Jak już zostało oficjalnie podane, wracam 20 maja w Poznaniu. Cieszę się, że Poznań, bo chodziłem tam do liceum, mieszkam tam wraz z moją dziewczyną. Dobrze będzie stoczyć kolejny pojedynek u siebie.

Przed pojedynkiem w Gdańsku (17.09.2016) kilka walk stoczyłeś w Stanach. Powiedz, czy ty wtedy zakładałeś, że tych pojedynków w ojczyźnie będzie więcej czy tamtą walkę traktowałeś tylko jako jednorazowe doświadczenie?
Wspólnie z moimi promotorami zawsze wychodziliśmy z założenia, że bardzo fajnie byłoby pokazywać się przed polską publicznością. Przed galą w Gdańsku dużo było przeciwności. Tylko sześciotygodniowy okres przygotowawczy. Długi obóz przed dziesięciorundową walką, która była chwilę wcześniej. Zdecydowałem się na nią, udało się wygrać, choć pokazałem się z bardzo złej strony. Jako młody zawodnik dużo się dzięki temu nauczyłem. To była dobra lekcja na przyszłość.

Ja myślę, że właśnie ta nauka dała ci więcej niż samo zwycięstwo.
Nie ukrywam, że dla mnie tamta walka to porażka emocjonalna. Chwilę wcześniej w USA wygrałem duży pojedynek, pokazałem się z dobrej strony w telewizji amerykańskiej ESPN i był to dla mnie spory krok do przodu. Wzięcie tamtej walki z marszu było błędem, ale nie żałuję tego, bo mogłem pokazać się polskiej publiczności podczas dużej gali. Tamten pojedynek nie wyglądał tak, jak miał wyglądać, a ja z takim rywalem jak Villalobos powinienem uporać się w cztery rundy. Tu właśnie jest lekcja dla mnie, żeby każdego rywala szanować i niezważywszy na to, jaki kto ma rekord, ani skąd pochodzi, zawsze z takim samym nastawieniem podchodzić do pojedynku. Na pewno w kolejnych walkach będę mądrzejszy o te doświadczenia.

Udzieliłeś kilku wywiadów po samej walce i zwracałeś uwagę na pewne rzeczy, które nie zagrały tak, jak powinny. Jak dziś na to patrzysz? Mówiłeś o trenerze, który na sam pojedynek przyjechał kilka dni przed.Nie chcę się teraz tłumaczyć, bo nie ma przed czym. Część kibiców mówiła, że sędziowie „podarowali” mi wygraną, część sądziła, że słusznie zwyciężyłem. Moim zdaniem jedną rundą byłem lepszy i werdykt słusznie poszedł na moją korzyść. Osobiście czuję się w dalszym ciągu jako przegrany, mimo że wygrałem i wielu pewnie na moim miejscu w ogóle by tego nie analizowało. Przeszło by z tym do normalności. Nie chcę rozbierać tamtej walki ponownie na czynniki pierwsze, bo dużo było mankamentów.

Mówiłeś, że ucieszyła cię informacja o walce w Poznaniu, ale jeszcze niedawno sam pisałeś na Facebooku, że w marcu, maksymalnie w kwietniu stoczysz pojedynek w Stanach.
Była opcja, żeby zawalczyć właśnie wtedy, choć rozmowy obejmowały też jeszcze wcześniejsze terminy. Do tego jednak zabrakło konkretów i w dalszym ciągu czekałem. Propozycję pojedynku w Poznaniu przyjąłem od razu, bez wahania. Zależy mi na tym, żeby dobrze wypaść przed publicznością, która w dużej mierze może mnie postrzegać przez pryzmat właśnie gali w Gdańsku. Jako że stać mnie na dużo więcej, to liczę na to, że rywal będzie wymagający, a pojedynek bardzo wyrównany. Chcę wygrać i niejako zrehabilitować się za wpadkę sprzed siedmiu miesięcy.

Pełna treść artykułu na Prostozboku.pl >>

 

 Kup bilet na galę w Poznaniu! Zobacz eliminator IBF Diablo-Gevor na żywo!