Sponsorzy grupy KnockOut

Patronat medialny


 


Paweł Głażewski

W sobotę na gali w Ostródzie swoją drugą w zawodowej karierze porażkę poniósł Paweł Głażewski (20-2, 5 KO). Pogromcą Polaka (techniczny nokaut w siódmej rundzie) okazał się Fracuz Hadillah Mohoumadi (15-3-1, 10 KO). - Kiedy w czwartej rundzie otworzyło mi się rozcięcie, to nie widziałem już nic na lewe oko. Wtedy wiedziałem, że nic z tego nie będzie, ale nie chciałem się poddawać - wspomina w rozmowie z ringpolska.pl dramatyczne chwile "Głaz", który ring opuszczał z mocno rozbitą twarzą.

- Od sobotniej walki z Hadillahem Mohoumadim minęło już kilkadziesiąt godzin, jak się czujesz? Twoja twarz po walce wyglądała niepokojąco.
Paweł Głażewski:
Zaraz po walce pojechaliśmy do szpitala, ponieważ miałem mocną opuchliznę w okolicach oczu, a najbardziej niepokoiła napuchnięta szczęka. Okazało się, że nie doszło do żadnych poważnych uszkodzeń, nie ma złamań, a szczęka napuchła, ponieważ uzbierała się tam krew. Opuchlizna z twarzy powoli schodzi.

- Co się stało w sobotę w ringu?
Zacząłem za spokojnie, dałem mu się rozkręcić i pozwoliłem mu przejąć kontrolę nad walką. Potem nie umiałem tego zmienić, on umiejętnie mnie spychał i zaskakiwał mnie w półdystansie. Mieliśmy założenie, aby nie przepychać się z nim w półdystansie, tylko klinczować, gdy dochodzi do takich sytuacji. On od pierwszej rundy bił w półdystansie dobre ciosy podbródkowe, a ja pozwoliłem mu się rozbijać na własne życzenie.

- Nigdy wcześniej twoja twarz nie wyglądała tak po sześciu rundach walki, jak mocne były ciosy Francuza?
Bił mocno, już w pierwszej rundzie poczułem jego siłę po tym jak trafił mnie prawym podbródkowym. On bił precyzyjnie w te same miejsca, kiedy zaczęła pojawiać się opuchlizna i napływała krew, to potem każdy cios był ogromnym bólem. Był tego dnia lepszy, a ja dawałem się obijać. Kiedy w czwartej rundzie otworzyło mi się rozcięcie, to nie widziałem już nic na lewe oko. Wtedy wiedziałem, że nic z tego nie będzie, ale nie chciałem się poddawać. Chciałem jeszcze spróbować ustrzelić go jakimś mocnym ciosem.

- Twój trener Piotr Wilczewski narzekał, że musiałeś czekać w szatni 4,5 godziny na wyjście do ringu.
To prawda, siedzenie w szatni przez blisko pięć godzin i myślenie o walce na pewno nie pomogło mi się rozluźnić, ale nie ma co się tym usprawiedliwiać. Zawiodło co innego.

- Co dalej?
Na razie jestem na wczasach i odpoczywam. Zamierzam odpocząć od boksu, totalnie omijać salę bokserską przez kilka tygodni, bo wcześniej zaraz po walkach wracałem i zaczynałem lekkie treningi. Teraz chcę się odciąć od treningów i wypocząć. W tym stoczę najprawdopodobniej jeszcze jedną walkę.