Sponsorzy grupy KnockOut

Patronat medialny


 

- Uważam, że pięściarza powinno się oceniać po tym, z kim walczył. Mam dziś 34 lata, skończę karierę pewnie niedługo. I co sobie wtedy powiem? Że jest po przygodzie z boksem i z nikim nie walczyłem? Jak to miałoby sens? - mówi Przemek Majewski (21-2, 13 KO), który 24 stycznia w Atlantic City (transmisja w USA na NBC Sports Network) będzie walczył z byłym rywalem Genadija Gołowkina, pretendentem do pasów WBA/IBO Curtisem Stevensem (25-4, 18 KO). "The Machine" fakt, że jego walkę w odległym o 1,5 godziny od Atlantic City Nowym Jorku przyćmiewa mający miejsce 24 godziny później pojedynek Szpilka - Jennings, zupełnie nie przeszkadza. A może nawet motywuje.

- Gdyby nie fakt, że Artur Szpilka bije się z Bryantem Jenningsem 25 stycznia w Madison Square Garden, twoja walka, 24 godziny wcześniej w Atlantic City na NBC Sports Network z byłym pretendentem do dwóch mistrzowskich pasów Curtisem  Stevensem, byłaby ważnym wydarzeniem w polskim boksie.  A tak nawet nie wiem, ilu kibiców o niej pamięta.
Przemek Majewski: Ja nie jestem Arturem Szpilką. Nie jestem tak znany, nie jestem tak kontrowersyjny.  Na pewno więcej kibiców przyjedzie jego zobaczyć w Nowym Jorku, niż mnie w Atlantic City. Nie mam  z tym najmniejszego problemu. Ja muszę pokazać, że potrafię coś zrobić, coś  osiągnąć na ringu. Taka jest kolej rzeczy.

- Ponieważ znamy się sporo lat, mogę pytać wprost: wiesz, że zostałeś wybrany przez Main Events, promotora Curtisa, jako "człowiek na odbudowanie"? Stevens ma się na tobie odbudować po Gołowkinie. Na ringu, przed kamerami NBC Sports Network.
Jasne, że oni tego chcą. I cieszę się, że  właśnie mnie wzięli pod uwagę. To dla mnie bardzo duża szansa,  zwłaszcza,  że nie tylko oni pewnie tak myślą. Nie mogłem przecież powiedzieć, że nie chcę takiej walki. Uważam, że pięściarza powinno się oceniać po tym, z kim walczył. Mam dziś 34 lata, skończę karierę pewnie niedługo. I co sobie wtedy powiem? Że jest po przygodzie z boksem i z nikim nie walczyłem? Jak to miałby sens? Nie będę się całe życie obijał po jakichś małych salkach, małych show. Mam osiem lat profesjonalnej kariery, nie chcę, żeby ktoś mnie jednego dnia zapytał: "Przemek, a ty z kim naprawdę walczyłeś?". Będę mógł powiedzieć, że walczyłem z niepokonanym Nielsenem z Danii, że podjąłem walki ze Stevensem. Nie chcę być znany tylko w okolicy Atlantic City. Czyli proste -  grzejemy do przodu.

- Curtis wyjdzie na ring, żeby ciebie znokautować. Wszyscy to wiemy. Z drugiej strony nie wierzę, żeby ciebie nie zlekceważył. Będzie przeskok z Gołowkina na Majewskiego. Nie mówię tego złośliwie - po prostu szczerze.  
Curtis walczył o tytuł mistrza świata, jest w czołówce najlepszych swojej kategori wagowej. Chce nokautować, ma na to swój sposób. Czeka z wysoko podniesioną garda na moment, kiedy tylko rękawice rywala  dotkną jego. Wtedy od razu strzela kontrą, zanim twoja ręka wróci do obrony. To bardzo sprytny pieściarza, przebieglejszy niż się wielu wydaje. Będzie chciał mnie załatwić ciosami w półdystansie, ale przygowuję się na niego inaczej niz zwykle, Już nie ma pracy nad kondycją jak kiedyś, jest więcej uwag poświęcone na trening pieściarskim - technika, boks to podstawa moich przygotowań. Jestem u siebie w domu, trenuję w Atlantic City, będę tutaj walczył.  Czy mnie zlekceważy? Nie mogę tak myśleć. Muszę myśleć, że będzie silny.

- Dla mnie przegrana walka Stevensa z Gołowkinem, była najlepszą w jego karierze. Widziałem cztery ostatnie. Twoja opinia?
Oglądam wiele walk Stevensa. Z Gołowkinem, z Romanem, którego znokautował walkę wcześniej, już w pierwszej rundzie. Gołowkin jest poza zasięgiem wszystkich; wątpię, żeby to samo można było powiedzieć o Stevensie. Jest do trafienia, nie jest tym samym pięściarzem w dalszych rundach niż w pierwszych. Nie mogę wyjść i się pękać. Wychodzę i robię swoje, nie bałem się tej walki, kiedy powiedziałem “tak”.  W ringu 24 stycznia też się nie będę bał, tylko walczył.