Andrzej Gołota (41-9-1, 33 KO) pokazową walką z Amerykaninem Danellem Nicholsonem (42-5, 32 KO) zakończył bokserską karierę. Czterorundowy pojedynek w Częstochowie nie był punktowany.
W połowie ostatniej rundy wszyscy wstali ze swoich miejsc. Bijąc brawo skandowali "dziękujemy, dziękujemy!". Piękniejszego zakończenia kariery Andrzej Gołota nie mógł sobie wymarzyć. W Częstochowie w pojedynku z Danellem Nicholsonem po raz ostatni obejrzeliśmy w akcji najwybitniejszego zawodowego polskiego pięściarza w wadze ciężkiej.
Marcin Najman cztery miesiące temu wpadł na pomysł, by zorganizować Gołocie pożegnalną walkę. Andrzej i jego żona Mariola zgodzili się pod warunkiem, że nie będzie to starcie na śmierć i życie. Nie było sędziów, werdyktu. Ale nikomu to nie przeszkadzało.
Doping sześciotysięcznej publiczności był ogłuszający. "Andrzej, Andrzej" niosło się z trybun przez cztery rundy. Mocnych ciosów nie było zbyt wiele, ale nie o to chodziło. Kibice byli wniebowzięci, że jeszcze raz mogli zobaczyć Endrju w akcji.
- Przed czwartą rundą powiedziałem: "Andrzej, to twoja ostatnia runda. Baw się dobrze - powiedział Najman.
Po ostatnim gongu wszyscy zaczęli śpiewać "sto lat". Na ring wniesiono ogromny tort, który bohater wieczoru pokroił szablą otrzymaną w prezencie, a spod dachu posypało się konfetti. Gołota i Nicholson dostali okazałe puchary.
Wzruszona była Mariola Gołota. - To była niezwykła walka. W tym tygodniu Andrzej po raz pierwszy powiedział mi, że to pożegnanie z karierą. Mam nadzieję, że dotrzyma słowa - powiedziała żona pięściarza.
Tak samo uważa Andrzej, choć w rozmowie z nami, pół godziny po walce, trochę się przekomarzał. Pytany przez Fakt, czy kończy karierę, odparł: - Przez 33 lata trenowania boksu trochę się zmęczyłem. Ale jak odpocznę, pomyślę.
Zaraz jednak dodał: - żartuję oczywiście. Nie kuście, nie wrócę.
http://www.youtube.com/watch?v=jicvf54v1r4
O boksie przeczytasz także w "Przeglądzie Sportowym" >>