Sponsorzy grupy KnockOut

Patronat medialny


 


- Jest kasa. Skądś ją trzeba było wyrwać. Z Ministerstwa Sportu nie udało się załatwić stypendiów dla chłopaków, ale Ci sami zawodnicy dostaną pieniądze za boksowanie w World Series of Boxing. Moim zadaniem i zadaniem mojego wspólnika Jarosława Kołkowskiego jest umożliwić pięściarzom rozwój i pomóc w zdobywaniu medali. Medal olimpijski oznacza już konkretną emeryturę. Do tego trzeba umieć wykorzystać ich marketingowo, tak by mogli zarobić też coś np. z reklam. Ta kasa jest. Trzeba ją umieć tylko odpowiednio wyciągnąć - mówi wywiadzie dla Ringpolska.pl nowy trener polskiej kadry seniorów, Hubert Migaczew. Młody szkoleniowiec ma niezwykle ambitne plany wyciągnięcia polskiego boksu amatorskiego z trwającego od wielu lat marazmu.

- Jak wyglądał sam proces wyboru pana na trenera kadry narodowej?
Hubert Migaczew
: Proces rozpoczął się od wyboru planu działania na kolejne cztery lata. Mój pomysł opierał się o udział polskiej drużyny narodowej w lidze World Series of Boxing (zawodowa liga gdzie bokserzy amatorscy rywalizują na zasadach mocno zbliżonych do profesjonalnej odmiany pięściarstwa - red. ) i w dalszej perspektywie o boks zawodowy przy AIBA. Boks amatorski zmienia się teraz nie do poznania. Idzie bardzo mocno w stronę boksu zawodowego - będą rundy punktowane w systemie 10-9, pojedynki bez kasków, koszulek itd. Ta granica w ciągu najbliższych dwóch lat zostanie zatarta.  

- Przedstawił pan PZB jakieś własne warunki, oczekiwania?
Ja żadnych oczekiwań wobec związku nie mam. Muszę razem z przyjaciółmi a także z obecnym zarządem, postarać się pociągnąć to wszystko do przodu. Plan jest na tyle dobrze ułożony, żeby oprzeć kadrę o narodowy zespół w WSB. To ma być ten pociąg który nas powiezie ku lepszemu.

- No właśnie polska drużyna w World Series of Boxing. Jak w tej chwili wyglądają szczegóły odnośnie tej kwestii?
Mamy już bardzo zaawansowane rozmowy z AIBA i z prezesem całej ligi. Mamy już zaklepane pieniądze od sponsora w kraju i prywatnego inwestora. Także zaplecze finansowe mamy, o to się nie boimy. Sądzę, że do końca czerwca ewentualnie połowy lipca podpiszemy kontrakt z WSB. Ja już od poniedziałku szukam zawodników, którzy mogliby nas reprezentować w World Series of Boxing. Pojadę do sekretariatu, poproszę o wykaz wszystkich zawodników w kraju i skontaktuję się z klubami. Te przedstawią wykaz pięściarzy którzy mogliby wziąć udział w WSB. Ja to przeanalizuję i tworzymy zespół, który docelowo miałby po dwóch, trzech zawodników w każdej wadze. Oczywiście musimy się też posilić zawodnikami z zagranicy, bo takie są przepisy ligi. Natomiast główny trzon drużyny będą stanowić oczywiście nasi chłopcy. Jest to rok dużych zmian w AIBA. WSB to dla nich takie jakby przedszkole dla boksu zawodowego. A boks zawodowy da w przyszłości możliwość wywalczenia paszportu olimpijskiego na IO w 2016 roku. I my właśnie do tego dążymy.

- Co z Michałem Olasiem? Zaboksuje w "polskiej drużynie" czy czeka go kolejny rok w Mediolanie?
Michał będzie boksował u nas. Zaproponowano mu we Włoszech przedłużenie kontraktu, ale skoro narodził się u nas pomysł powstania narodowej drużyny w WSB, to ja go nigdzie nie puszczę. Musi być z nami.

- WSB w jakimś stopniu rozwiąże też chyba problem braku udziału naszych pięściarzy na turniejach międzynarodowych?
W World Series of Boxing jest w tej chwili 12 drużyn, docelowo ma być ich chyba 16. Jeszcze nie wiemy czy będą podzielone na cztery czy na dwie grupy. W każdym bądź razie podróży po świecie czeka nas sporo. Osobiście mam nadzieję, że wylosujemy drużynę z Miami, bo chętnie zwiedziłbym sobie Stany Zjednoczone (śmiech).

- Ta nasza drużyna, która będzie startować w World Series of Boxing będzie rozgrywać mecze tylko w jednym polskim mieście czy jest szansa aby zaprezentować się w kilku różnych miejscowościach?
Każdy mecz ligi WSB będzie rozgrywany w innym polskim mieście. To nie może się koncentrować tylko np. w Warszawie, bo to nie jest liga warszawska, poznańska czy tam wrocławska. Trzeba to wypromować tak, żeby ta drużyna narodowa była faktycznie narodowa.

- Do kiedy obowiązuje pana kontrakt?
Umowa ma obowiązywać – bo jeszcze jej nie podpisałem - do końca roku. W październiku czekają nas nowe wybory Zarządu PZB. Później będziemy się dalej "kopać". Cóż, po tej nie ukrywam bardzo szczęśliwej nominacji otrzymałem całą masę bardzo pozytywnych telefonów, ale wiem też, że jak to zwykle bywa, mam też i sporo przeciwników. Zamierzam trochę zjednoczyć to środowisko, bo jak się k***a cały czas Ci ludzie ze sobą kłócą, to nigdy nic dobrego z tego nie będzie.  

- Pierwsze reakcje na wieść o tym, że został pan trenerem kadry były raczej - przynajmniej z tego co miałem okazję zauważyć - bardzo pozytywne. Na stanowisku szkoleniowca pojawia się ktoś młody, ktoś z trochę innym spojrzeniem niż dotychczas a to budzi pewne nowe nadzieje. Czuje pan presję z tym związaną?
Presji dzięki Bogu nie czuję, bo wiem że polska drużyna w WSB jest w stanie wiele zmienić w tym kraju jeżeli chodzi o boks. Plany są niesamowicie ambitne i powiem tak.... Chylę czoła przed Zbigniewem Raubo, bo to mój wieloletni trener i przyjaciel, ważna postać w tym środowisku. Zadzwoniłem do niego wczoraj wieczorem i odbyłem przyjacielską rozmowę. To dla mnie zaszczyt, że mogłem stanąć z nim w szranki o posadę trenera kadry, ale on by tego nie udźwignął. W tym przypadku trzeba ogarnąć całą masę spraw w tym kwestie biznesowe, menadżerkę itd. Żeby to zrobić trzeba mieć ku temu możliwości i warunki. To są grube miliony. Roczny budżet drużyny startującej w WSB wynosi minimum milion euro. Milion euro!!! Spróbuj to teraz sprowadzić na nasze warunki, zdobyć ponad cztery miliony złotych w tym kraju na boks amatorski. To jest prawie nierealne, a my tę kasę praktycznie już mamy!

- Obejmuje pan kadrę chyba w jednym z najgorszych momentów polskiego boksu amatorskiego. Żaden z naszych zawodników nie wystąpi na IO w Londynie. Atmosfera nie jest najlepsza, przed kwalifikacjami olimpijskimi, mieliśmy do czynienia choćby z sytuacją kiedy to kilku pięściarzy z Poznania opuściło zgrupowanie kadry. Nie boi się pan podobnych przeszkód na drodze?
Z różnymi możliwymi problemami oczywiście zawsze się liczę. Natomiast nie spodziewam się, żeby kiedyś kilku zawodników uciekło mi z obozu. Przede wszystkim dlatego, że będę w stanie zaoferować im trochę więcej niż do tej pory czyli kasę. Ja chcę załatwić zawodnikom pensje, stypendia, wszystko jedno jak to się będzie nazywało, za pracę jaką wykonują. Bo to co prawda nazywa się boks amatorski, ale tak naprawdę dla tych chłopaków jest to po prostu zawód jaki wykonują. Myślę, że będę z nimi żył dobrze, bo mam też po prostu z zawodnikami dobry kontakt.  

- W swojej pracy trenerskiej inspiruje się pan w jakaś konkretną, nazwijmy to, "szkołą bokserską"?
Nie. Ja gdzieś z boku, w głowie, mam taką jakby osobną szufladkę, która służy mi do wymyślania nowych rozwiązań technicznych w boksie. Czy jadę samochodem, czy z kimś rozmawiam, czy jestem w łazience, cały czas pracuję nad nowymi technikami. Od czasu do czasu przychodzi mi coś nowego do głowy. I to się w jakiś sposób potwierdza w pracy z moimi zawodnikami. Styl boksu jaki ja preferuję, to po prostu boks zawodowy. I tego staram się ze wszystkich sił uczyć swoich podopiecznych.  

- A gdy słyszy pas powtarzane przez niektóre osoby niczym mantra zdanie, że w szkoleniu zawodników "powinniśmy wrócić do szkoły Feliksa Stamma" co pan sobie wówczas myśli?
Oczywiście zasługi Papy Stamma są wielkie, ale czasy jego minęły i nie powrócą więcej. Boks się zmienił i szkoła Stamma nie da nic zawodnikom poza pogorszeniem ich jakości boksowania. Jak zaczynałem karierę trenerską to powiedziałem sobie, że przebiję Feliksa Stamma. I do tego dążę. 

- Nasi bokserzy mają w ogóle taki potencjał aby móc z powodzeniem konkurować na arenie międzynarodowej?
Kiedyś też myślałem, że mamy po prostu słabych zawodników. Każda większa impreza kończyła się dla nas niepowodzeniem. Natomiast po turnieju kwalifikacyjnym w Trabzonie widzę, że mamy mocnych, ambitnych chłopaków. Trzeba ich trochę podszkolić, dać im jakieś perspektywy, zarówno finansowe jak i sportowe. Muszą za swoją pracę i osiągnięte cele dostawać wynagrodzenie. Zawodnicy podczas turnieju w Turcji boksowali bardzo ambitnie. Natomiast Rudkowski popełnił wówczas błąd nie dopuszczając trenerów klubowych do narożnika. Ja tego błędu nie powtórzę. Praca z trenerami klubowymi jest bardzo potrzebna.

- Ponoć jednym z większych błędów starego sztabu szkoleniowego był praktycznie brak jakiejkolwiek komunikacji na linii kadra – trenerzy klubowi.
Bo to są niestety archaiczne metody szkoleniowe. Osobiście mam zamiar np. rozpisywać chłopakom treningi, które mają wykonywać po powrocie z kadry do domu. Tak aby trener w klubie wiedział, co ja z jego podopiecznym dotychczas zrobiłem i co on ma teraz z nim zrobić. Czy ma się skupić nad wytrzymałością, szybkością, czy pracą nad lewym prostym. Chociaż lewego prostego nie będę się czepiał. Moi poprzednicy już wytrenowali lewy prosty naprawdę mocno...

- Będzie pan stawiał głównie na młodzież czy po prostu na najlepszych obecnie zawodników w kraju, niezależnie od ich wieku?
Stawiam po prostu na ludzi, którzy chcą. Pierwszym zawodnikiem jakiego pragnąłbym mieć w zespole jest Rafał Kaczor. Pokazał się w Turcji z bardzo dobrej strony, zlał miejscowego faworyta jak dzieciaka. Z Turkiem ostatecznie przegrał, no ale tam w zasadzie z gospodarzami przegrywali wszyscy. W każdym bądź razie zaimponował mi i jego chciałbym mieć przede wszystkim w swoim zespole. On jako ten starszy, myślę, że będzie w stanie poprowadzić mi zespół. Jeżeli ktoś chce i potrafi, a ma nawet 30 lat, to dlaczego nie? Zresztą większość z tych zawodników straciło tak naprawdę kilka ostatnich lat – przez te konflikty wewnętrzne, kłótnie w PZB itd. W takich sytuacjach na początku i na końcu po dupie dostaje zawsze zawodnik.  

Chciałem w tym miejscu coś jeszcze dodać od siebie. To, że zostałem wybrany na stanowisko szkoleniowca kadry, to jest zasługa przede wszystkim prezesa Rybickiego. W moim odczuciu te wszystkie negatywne opinie odnośnie jego osoby się nie sprawdzają. To on chce i on optuje za tym, żeby tę drużynę prowadzili właśnie młodzi trenerzy. Osobiście jestem za tym, żeby został on wybrany na kolejną kadencję. W przyszłości raczej nam pomoże a nie zaszkodzi.

- Kończą się czasy w polskim pięściarstwie amatorskim boksowania za tak zwany "uścisk prezesa"?
Skończyły się. Jest kasa. Skądś ją trzeba było wyrwać. Z Ministerstwa Sportu się nie udało załatwić stypendiów dla chłopaków, ale Ci sami zawodnicy dostaną pieniądze za boksowanie w WSB. Moim zadaniem i zadaniem mojego wspólnika Jarosława Kołkowskiego jest umożliwić pięściarzom rozwój i pomóc w zdobywaniu medali. Medal olimpijski oznacza już konkretną emeryturę. Do tego trzeba umieć wykorzystać ich marketingowo, żeby mogli zarobić też coś np. z reklam. Ta kasa jest tylko trzeba ją umieć odpowiednio wyciągnąć. Jeśli będą jakieś sukcesy to koniunktura napędzi się sama. Do tej pory jesteśmy opluwani, bo gdziekolwiek nie pojedziemy jesteśmy w plecy. Moja rola, ale i twoja rola jako przedstawiciela mediów jest taka, żeby to wszystko napędzić i tych chłopaków trochę uskrzydlić.

Rozmawiał: Przemysław Mrzygłód{jcomments on}