Sponsorzy grupy KnockOut

Patronat medialny


 


Michał Nowak- Nie możemy narzekać, tylko trzeba się wziąć do roboty. My w Poznaniu nazywamy siebie "żebrakami". Chodzimy do różnych firm i prosimy o pomoc, w zamian za reklamę. Telewizja nie jest zainteresowana promocją boksu amatorskiego. Uważam, że gdyby była większa promocja boksu amatorskiego w telewizji, to sponsorów byłoby więcej - mówi w wywiadzie dla ringpolska.pl Michał Nowak - trener i wiceprezes ds. wyszkolenia drużynowego mistrza Polski - PKB Poznań.

- Jesteśmy tuż po Grand Prix w Śremie, a zarazem przed Mistrzostwami Polski. Pana ekipa wyróżniała się mocno. Czy jest pan zadowolony w 100% z startów swoich podopiecznych?
Michał Nowak:
Jak najbardziej. Jestem zadowolony z wszystkich zawodników, nawet tych, którzy przegrali swoje walki. Ta forma nie jest jeszcze 100-procentowa, jest na poziomie około 70-80 procent. Mamy jeszcze czas, żeby poprawić tą dyspozycję. Takim generalnym sprawdzianem będzie sobotni mecz w Holandii, gdzie będziemy walczyć o wicemistrzostwo Bundesligi. To właśnie w Holandii ta forma powinna wzrosnąć. Natomiast we wtorek wyruszymy już do Konina.

- Który zawodnik z PKB zasługuje na wyróżnienie, jeżeli chodzi o start w Grand Prix?
MN:
Chcę wyróżnić Marcina Piejka (69kg). To jest młody zawodnik, ma dopiero 18 lat. W walce ćwierćfinałowej pokonał młodzieżowego mistrza polski Tomasza Kota. To była najładniejsza ze wszystkich ćwierćfinałowych walk.

- Na Mistrzostwa Polski zakwalifikowało się 12 zawodników, przeliczacie to już na medale?
MN:
Nie chciałbym mówić o liczbie medali. Natomiast liczę na to, że kilku chłopaków wejdzie do finału i będą walczyć o mistrzostwo.

- Myślę, ze nie ma co ukrywać. Macie swoich "pewniaków" i na pewno jest kliku zawodników, którzy są stawiani w roli faworytów swoich kategorii, prawda?
MN:
Ja naprawdę nie chcę mówić o liczbach czy faworytach. Stawiam na wszystkich moich zawodników. Mogę powiedzieć, kto się wyróżnia z naszej ekipy, ale to o niczym nie świadczy. Igor Jakubowski, Włodzimierz Letr, Kamil Gardzielik, Krzysztof Rogowski i oczywiście Michał Chudecki.

- Michał Chudecki mówił mi, że trochę żałuje tej absencji w Śremie. Tam zaczynał swoją przygodę z boksem....
MN:
Ni dziwię się. Tutaj Michał ma swoich kibiców, którzy przyszli na Grand Prix z myślą, że wystartuje i będą mieli okazję go zobaczyć. Jednak pobyt we Włoszech jest priorytetem. Michał już zdobył tyle punktów, że nie ma problemów z kwalifikacją do Mistrzostw Polski. Dlatego sobie odpuściliśmy start w Śremie. Myślę, że na zawody w Koninie będzie w najlepszej formie, jaką miał dotychczas.

- Jaki cykl przygotowań serwuje pan sowim zawodnikom? Jak to wygląda w pańskim warsztacie?
MN:
Cała moja wiedza trenerska powstała na bazie współpracy z moim tatą. U nas są dwa cykle przygotowań w roku. Zaczyna się wszystko od ośmiotygodniowego cyklu przygotowań do startów. Później przechodzimy w takie dwu lub trzy miesięczne okresy startowe. Drugi cykl zaczyna się w okresie lata i ma na calu przygotowanie zawodników, do startów jesiennych.

- Bardzo często padają komentarze, że poziom trenerki w naszym kraju jest niski. Ekipy, które sobie jakoś radzą i coś się u nich dzieje, można policzyć na palcach jednej ręki. Pana bronią wyniki, te na arenie polskiej i starty w Bundeslidze. Jak pan się odniesie do całej sprawy?
MN:
Ja bym się nie zgodził, że poziom trenerów jest niski. Mamy bardzo dobrych trenerów. Natomiast część ludzi w Polsce stanowi margines trenerski. Mamy dobrych trenerów ze starszego pokolenia, ale nie wszystkich. Myślę, że za mało się mówi o młodych trenerach. Którzy zaczynali, tak jak ja zaczynałem, czyli dziesięć lat temu. W innych ośrodkach są młodzi trenerzy, którzy do niedawna byli zawodnikami i bardzo dobrze szkolą młodzież. Myślę jednak, że trener powinien być też menadżerem. Teraz trenerka nie może się tylko opierać , na nauczeniu lewego prostego. Szkoleniowiec musi zapewnić swoim zawodnikom starty i fundusze, mam tu na myśli stypendium sportowe. Trener musi wykorzystywać swój czas, właśnie na zapewnienie warunków.

- Wielu ludzi, którzy są związani z PZB, obarcza winą ministerstwo za brak środków. Tak to się kręci w kółko, wszyscy sobie zarzucają różne rzeczy, natomiast cierpią na tym zawodnicy. Jaka jest rzeczywistość? Środki ze strony państwa powinny być większe?
MN:
Na pewno środki mogłyby być większe. Ale nie możemy narzekać, tylko trzeba się wziąć do roboty. My w Poznaniu nazywamy siebie "żebrakami". Chodzimy do różnych firm i prosimy o pomoc, w zamian za reklamę. Telewizja nie jest zainteresowana promocją boksu amatorskiego. Uważam, że gdyby była większa promocja boksu amatorskiego w telewizji, to sponsorów byłoby więcej.

- Pana ojciec, powiedział mi w udzielonym wywiadzie, że chce, żeby system szkoleniowy ugruntował się w tym roku. Czy to jest jakieś antidotum? Pomoże w jakiś sposób, w tym, żeby przyzwoicie wypaść na olimpiadzie?
MN:
To jest jeden z wielu naszych projektów. Nie mogę powiedzieć, że nam się uda do olimpiady. My robimy wszystko, żeby się udało. Dlatego powstaje między innymi elitarna liga. Ma ona służyć temu, żeby najlepsi mogli rywalizować między sobą. Na turnieje niekiedy przyjeżdżają chłopaki z podwórka i ten poziom jest bardzo zróżnicowany. Taka liga pomoże przygotować zawodnika do startów w lidze niemieckiej, lidze światowej czy do wielu międzynarodowych startów. Ludzie nam zarzucają, że powstały eliminacje do MP. Nie rozumieją tego, że taki wariant podnosi poziom. Dzięki takim rozwiązaniom startują zawodnicy najbardziej zdeterminowani i ci, którzy chcą boksować. Jeżeli chcemy uzdrowić boks, to róbmy coś dla tego boksu.

- Panie trenerze, teraz chciałem zapytać o ciekawą sprawę. Dlaczego wielu zawodników, którzy radzą sobie świetnie na ringach amatorskich, nie potrafi odnaleźć się na ringach profesjonalnych?
MN:
Boks amatorski różni się od boksu zawodowego. Zawodnik, który boksuje zawodowo, przygotowuje się do walki kilka tygodni. Natomiast zawodnik amatorski musi się przygotować do czterech walk mistrzowskich w tygodniu. Częstą przyczyną braku powodzenia na ringach zawodowych, jest za późne lub za wczesne przejście. Często zawodnicy nie mają po prostu doświadczenia w boksie na arenie międzynarodowej. Inaczej się boksuje w Polsce a inaczej za granicami kraju.

- Czyli w grę wchodzi rutyna i aspekty psychiczne?
MN:
Tak. Zawodnik, który wszystkich przewraca w kraju, może mieć kłopoty ze startami zawodowymi za granicą. To jest spowodowane oczywiście brakiem międzynarodowej rywalizacji. Wiem to z doświadczenia. Moi zawodnicy, którzy startują w Bundeslidze, spotykają się z różnymi stylami. Liga jest zróżnicowana pod względem narodowości i spotykamy różne style. To bardzo pomaga. Oczywiście są inne aspekty, które mogą wpływać na brak powodzenia na ringach zawodowych.

Rozmawiał: Marcin Mlak{jcomments on}