Sponsorzy grupy KnockOut

Patronat medialny


 

Tomasz Hutkowski- To była fantastyczna przygoda, spotkałem wielu ludzi, którzy są teraz moimi przyjaciółmi. Nie było mi pisane walczyć o najważniejsze tytuły w boksie zawodowym, ale mam nadzieję, że uda mi się pozostać blisko tego pięknego sportu - mówi były młodzieżowy mistrz świata wagi junior ciężkiej Tomasz Hutkowski (21-0-2, 12 KO), który z powodu problemów zdrowotnych zakończył profesjonalną karierę. W gronie zawodowców pięściarz związany przez wiele lat z grupą KnockOut Promotions startował od maja 2006 roku. Ostatni pojedynek "Tommy" stoczył podczas czerwcowej gali w Bydgoszczy.

- Jak wyglądało twoje rozstanie z zawodowym boksem i grupą KnockOut Promotions? To była wasza wspólna decyzja czy podjąłeś ją samodzielnie?
Tomasz Hutkowski:
To była wspólna decyzja. Spotkaliśmy się w większym gronie z trenerami oraz promotorami, przedyskutowaliśmy wszystkie okoliczności, które towarzyszyły moim występom sportowym w ostatnim czasie i doszliśmy do wniosku, że mój organizm nie jest w stanie znieść wszystkich obciążeń treningowych. W ostatnim czasie przytrafiały mi się kontuzje, które bardzo ograniczyły mój rozwój sportowy, a po ostatnim urazie odniesionym w czerwcu wciąż nie byłbym w stanie normalnie trenować. Wspólnie stwierdziliśmy, że najlepszym wyjściem będzie zakończenie kariery i ułożenie sobie życia poza sportem.

- Nie będzie brakowało tej atmosfery szatni?
Na pewno będzie, bardzo bym chciał pozostać blisko sportu i utrzymywać kontakt z kolegami z klubu. Przygoda ze sportem była fantastycznym przeżyciem, poznałem wielu fantastycznych ludzi i nawiązałem przyjaźnie, które mam nadzieję będą trwały do końca mojego życia. Bardzo chciałbym podziękować wszystkim, których spotkałem na swojej drodze, w tym trenerom tym z boksu amatorskiego, a szczególnie Pawłowi Skrzeczowi, Fiodorowi Łapinowi, Panu Janowi Sobierajowi, moim promotorom Panu Andrzejowi Wasilewskiemu i Piotrowi Wernerowi za szansę i danie możliwości rozwoju, jakich w boksie amatorskim nie miałem. Dziękuję też wszystkim kolegom z sali treningowej za wspaniałe chwile, które spędziliśmy razem na obozach, na wyjazdach czy treningach. To był fantastyczny czas, ale nie było mi dane kontynuować kariery.

- Czy nie żałujesz, że nie stoczyłeś walk z naprawdę groźnymi rywalami w trakcie kariery?
Oczywiście, że żałuję. Docelowo takie mieliśmy założenia, chcieliśmy walczyć o jak najwyższe cele sportowe i próbowaliśmy walczyć z jak najlepszymi rywalami. Było to robione dosyć powoli, stopniowo, ale niestety mój rozwój, a także poziom rywali został drastycznie zahamowany przez urazy i kontuzje, które ciągnęły się za mną od ponad dwóch lat. W tym czasie trzeba było toczyć jakieś walki, aby pozostać aktywnym, a ja nie byłem w stanie zrobić na treningach tego co pozostali i to w największym stopniu zaważyło na tym, że nie było mi dane spróbować tych wielkich walk. Niestety, trzeba się z tym pogodzić, tak po prostu wyszło.

- Zdradzisz czym się teraz będziesz zajmował na co dzień?
Aktualnie cieszę się życiem emeryta (śmiech). Nie zajmuję się jeszcze niczym konkretnym, rozważam różne opcje. Najbardziej chciałbym pozostać blisko sportu, łączę z tym swoją przyszłość, choć jeszcze nie wiem w jakiej formie. Na razie nie podjąłem żadnych kroków, nie związałem się z żadnym pracodawcą. Szukam swojej niszy, aby zająć się czymś zarobkowo.  Komentowanie walk bokserskich w telewizji to też może być szansa na robienie czegoś w przyszłości i przy okazji pozostanie blisko tej pięknej dyscypliny jaką jest boks.

- A nie myślałeś, aby zawodowo grać w pokera, co z przyjemnością robiłeś w przerwach pomiędzy bokserskimi treningami?
Poker to jest fantastyczna sprawa, ale dla ludzi z zabezpieczeniem finansowym. Ja aktualnie znajduję się na rozdrożu, więc raczej nie pójdę w tym kierunku. Poker nie jest, ani nigdy nie był moim źródłem dochodu. Zawsze przyjemnie było coś wygrać, ale głównie chodziło o spędzanie czasu z kolegami i znajomymi.

- Nie myślałeś o tym, aby pomimo problemów zdrowotnych "sprzedać" dobry rekord w walkach zagranicznych? Promotor który inwestował w Ciebie wiele lat też nie namawiał do tego?
Nie było z jego strony nawet takiej jednej sugestii. Wszyscy ze zrozumieniem podeszli do tego co mnie spotkało i nie rozmawialiśmy na ten temat. Wiadomo, że inwestując we mnie pieniądze i poświęcając mi czas na sali treningowej wszyscy liczyli na to, że prędzej czy później stanę do walk o duże pieniędzy i inwestycja się zwróci, ale niestety nie wyszło mi, nie było mi to pisane. Mój organizm tego nie wytrzymywał, a zdrowie jest najważniejsze. W wadze ciężkiej nie trudno o zainkasowanie mocnych ciosów, więc nikt nie wypychał mnie, aby zarobić ostatnie grosze, oddać rekord i zakończyć w ten sposób karierę. Zawsze wychodziłem z założenia, że lepiej zrobić dwie walki za mało, niż dwie walki za dużo. {jcomments on}