Sponsorzy grupy KnockOut

Patronat medialny


 

Takiego szumu, jaki przed swoją walką wywołały panie Brodnicka i Piątkowska dawno w polskim boksie nie było. Jeszcze dzień przed pojedynkiem dziewczyny kłóciły się o rękawice, w których miały walczyć. Po pojedynku, który zakończył się niejednogłośnym zwycięstwem Brodnickiej, od razu zaczęto dyskutować o werdykcie i rewanżowej walce. - Kiedyś do tego rewanżu może dojść. Natomiast podkreślam, jeśli do niego dojdzie, to tylko na moich warunkach - mówi w rozmowie z Po Gongu pięściarka Tymex Boxing Promotion.

Jaki smak ma zwycięstwo nad Ewą Piątkowską?
Ewa Brodnicka: Słodki, długo wyczekiwany, dający ogromną satysfakcję i ulgę po całej tej burzy medialnej. Przed walką byłam stawiana na straconej pozycji, ale udowodniłam, że za wcześnie mnie przekreślono. Czułam dużą presję otoczenia, bo ta walka niosła za sobą spory ciężar gatunkowy. Miałam wrażenie, że przygotowywałam się do tego pojedynku z pół roku, a przecież trenowałam dwa miesiące z lekkim hakiem. Dlatego satysfakcja ze zwycięstwa jest bardzo duża.

Czy ta walka jeszcze w piątek była zagrożona?
Zagrożona może nie, ale pojawił się spór o rękawice. W kontraktach było wpisane, jakie rękawice powinien dostarczyć nam organizator. Na liście znajdowały się między innymi Granty, ale ostatecznie do wyboru miałyśmy Everlasty lub Adidasy. Nowe, zapakowane, leżały na stole. Jednak okazało się, że Ewa chciała walczyć w Grantach, które przyniosła z domu. Mój team chciał, żeby organizator zapewnił nam takie same rękawice, ale że takich nie miał, to powstał problem. Ewa powiedziała do mnie, że walczy albo w Grantach albo wcale. Ostatecznie walczyłyśmy w Grantach, które załatwił Tomasz Babiloński, ale trochę czasu minęło zanim wszystko zostało ustalone.

Według regulaminu - w walce rankingowej - pięściarz może mieć swoje rękawice. Tylko osoba z komisji musi je przed walką obejrzeć.
Być może tak jest, ale nie spotkałam się wcześniej z czymś takim. Byłam przekonana, że rękawice załatwia organizator i byłam zaskoczona tym, że Ewa chciała walczyć w swoich. To nie jest tak, że nie chciałam boksować w Grantach. Po prostu zależało mi na tym, by mieć takie same rękawice jak rywalka, bo Granty naprawdę różnią się od Everlastów. W takich rękawicach jeszcze nie walczyłam. Można powiedzieć, że biłyśmy się na gołe pięści. W przyszłości chciałabym walczyć w bardziej europejskich rękawicach, bo po karierze bokserskiej zamierzam jeszcze coś robić i nie chcę się totalnie rozbić. Po walce chcieliśmy kupić te rękawice od Tomasza Babilońskiego, ale on sobie zażyczył za nie tysiąc euro. Nie skusiłam się na taką promocję.

Oglądałaś już swoją walkę z Ewą Piątkowską?
W poniedziałek oglądałam powtórkę i muszę przyznać, że bardzo się denerwowałam. Prawie spadłam z krzesła. Najbardziej podobał mi się doping moich fanów, dali czadu.

Werdykt wywołał sporo dyskusji, bo sędziowie byli niejednomyślni. Jak Ty oceniasz punktację?
Wiem, że sporo się dyskutuje o werdykcie, ale za bardzo się tym nie przejmuję. Oglądając powtórkę, punktowałam walkę i wyszło mi, że wygrałam dwoma punktami. W boksie nie liczy się ciosów, które lądują na gardzie lub prują powietrze. Liczą się ciosy, które dochodzą do celu. W tym pojedynku byłam bardziej precyzyjna od Ewy i dlatego wygrałam. Pewnie nie byłoby tego zamieszania, gdybym zwyciężyła przez nokaut. Choć, wtedy mogłyby się pojawić komentarze, że moja trenerka podglądała Piątkowską na Legii. Wszystkim się nie dogodzi.

Wiele osób zarzuca Ci, że dużo klinczowałaś. Taki był plan na pojedynek?
Po prostu realizowałam niemiecki plan na walkę. Wprawdzie miałam w klinczu robić więcej rzeczy, ale nie zawsze mi to wychodziło. Nie zgadzam się jednak z opiniami, że ściągałam przeciwniczkę za głowę lub faulowałam. Podobnie boksuje Bernard Hopkins i nikt nie ma do niego o to pretensji. To są wymówki Ewy i trenera Gmitruka, który przecież mógł jej powiedzieć w narożniku, żeby odskakiwała czy kontrowała. Nie zrobił tego i dlatego Piątkowska walczyła na moich warunkach.

Po pojedynku promotorzy Ewy Piątkowskiej zaczęli zgłaszać zastrzeżenia do nieprawidłowego ich zdaniem ochraniacza na tułów, który miałaś na sobie. Kto wydał zgodę na walkę w takim ochraniaczu?
Ochraniacz przed walką sprawdził sędzia ringowy, który nie stwierdził żadnych nieprawidłowości. Pas nie wychodził poza spodenki, czyli był właściwej wielkości. Zresztą takie ochraniacze są zatwierdzane przez federacje podczas walk o prestiżowe pasy. Dlatego śmieszą mnie protesty promotorów Ewy. Ona miała na sobie bardzo podobny ochraniacz, który zasłaniał jej większą cześć brzucha. Cała sytuacja jest próbą podważenia i zdeprecjonowania mojego zwycięstwa.

Po takich walkach kibice zwykle czekają na rewanż. Jesteś chętna, żeby po raz drugi skrzyżować rękawice z Ewą Piątkowską?
W tym momencie jeszcze nie wiem, bo chciałabym się nacieszyć zwycięstwem i pomyśleć o kolejnych walkach, ale nie mówię nie. Kiedyś do tego rewanżu może dojść. Natomiast podkreślam, jeśli do niego dojdzie, to tylko na moich warunkach, bo teraz to ja godziłam się na wszystko. Bardzo zależało mi na tym pojedynku, więc szłam na ustępstwa. Tym razem to Ewie powinno bardziej zależeć.

Gdyby obóz przeciwniczki zaproponował rewanż - na przykład - za pół roku, to jaka byłaby dzisiaj Twoja odpowiedź?
Nie, bo w tym czasie planujemy zupełnie inną walkę. Możliwe, że jeszcze w tym roku stoczę jakiś pojedynek rankingowy, a potem chcemy powalczyć o pas. Muszę się skupić na tym, nie mogę myśleć tylko o Piątkowskiej. Jeszcze przed galą Polsat Boxing Night obie mówiłyśmy w wywiadach, że po walce nie będziemy miały ze sobą nic wspólnego i każda pójdzie w swoją stronę. Nic się w tej kwestii nie zmieniło. Teraz nie ma sensu planować rewanżu.

Cały wywiad z Ewą Brodnicką na pogongu.wordpress.com >>