Sponsorzy grupy KnockOut

Patronat medialny


 

- Trudno być z kimś, komu dziewczyny tak łatwo wskakują do łóżka. Bokserom wskakują, a oni często traktują to jak jednostkę treningową – mówi  pięściarka Ewa Piątkowska (6-0, 4 KO). Wcześniej uprawiała koszykówkę, piłkę nożną i rugby. Postawiła jednak na boks. Wybrała dobrze, bo kolejną swoją walkę „Tygrysica” stoczy już o mistrzostwa świata. - Chciałabym bić się w Polsce, bo w boksie jest dużo oszustw sędziowskich. Bywa, że walki są ustawiane – zdradza w rozmowie z Łukaszem Mordarskim. Tylko w Onecie mówi także, jak długo przed walką nie uprawia seksu oraz dlaczego chce wyjechać z Polski.

Jesteś damulką czy chłopczycą?
Ewa Piątkowska: Zależy od sytuacji. Z reguły jednak, jeśli ktoś mnie pozna i nie wie kim jestem, to nie może uwierzyć, że trenuję boks. Całą agresję zostawiam w ringu, nienawidzę się awanturować, nie lubię konfliktów i spornych sytuacji. Poza tym moje zainteresowania także nie są typowo męskie. Lubię czytać, oglądać filmy… Powiem tak: w ringu i na treningach jestem naprawdę twarda, ale w życiu prywatnym jestem normalną kobietą.

Często płaczesz?
Rzadko, bo zazwyczaj trzymam wszystko w sobie. Jednak jak już wybuchnę, to jest tragedia – wtedy płaczę kilka godzin.

Z jakich powodów?
Głównie z bezsilności, niesprawiedliwości.

Jesteś wstydliwa?
Nadal trochę peszą mnie kamery, nie lubię wystąpień publicznych. W ringu mam klapki na oczach i widzę tylko przeciwniczkę, więc nic mnie nie rozprasza. Natomiast już na treningu pokazowym widzę kamery, kibiców i wtedy się wstydzę. Tak samo, gdy wychodzę na ważenie w bieliźnie. Mam lekką tremę, ale robię to, mimo że nie jest to obowiązkowe.

Do walki w bieliźnie nie namawiam, bo to inna dyscyplina, ale może powinniście walczyć w strojach, jakie mają na sobie siatkarki? Wtedy boks w waszym wydaniu byłby bardziej kobiecy.
Nie mam nic przeciwko, ale takie stroje byłyby niepraktyczne. Mamy ochraniacze, które trzeba gdzieś „upchnąć”. Uważam, że to powinno działać na dwóch płaszczyznach: sport i marketing. Cieszę się, jeśli pod artykułem o mnie ludzie dyskutują o moim boksie. To jest jakaś nowość. Na początku komentarze ograniczały się do „ładna” lub „brzydka”, ewentualnie „brałbym” lub „nie brałbym”. Gdy zaczęli rozmawiać o moim boksie, czułam, jakbym awansowała o klasę wyżej. Nareszcie ktoś dostrzegł to, co robię, a nie tylko jak wyglądam. Z drugiej strony wiem, że sport to też marketing i trzeba to jakoś sprzedać. Musimy więc dobrze wyglądać.

A propos „brałbym” – jesteś zepsuta przez męski świat?
Rzeczywiście, od wielu lat przebywam w gronie sportowców i jest to dosyć specyficzne środowisko.

Przedmiotowo traktują kobiety?
Nic nie dzieje się bez przyczyny. Jeśli kobiety zachowują się w określony sposób, to trudno się dziwić, jak później o nich opowiadają. To nie są zmyślone historie.

Wielokrotnie podkreślałaś, że po zakończeniu kariery chcesz zamieszkać w Stanach Zjednoczonych. Jak traktujesz Polskę?
Nie jest łatwo tu żyć. Chodzi głównie o sprawy materialne i ogólną niemoc. Gdy myślę o emeryturze, to wiem, że będzie ciężko. Jak sobie wyobrażam swoje życie za kilkanaście lat, chcę wyjechać.

Nie zarabiasz na boksie?
Teraz jest lepiej, bo mam sponsora, ale nadal nie są to kwoty, z których mogę coś odłożyć.

Zarabiasz poniżej czy powyżej średniej krajowej?
Poniżej.

A pieniądze za walkę?
Dostaję za liczbę rund, na jaką zakontraktowana jest walka. Nie ma znaczenia czy wygram, czy przegram, czy znokautuję. Zawsze tyle samo. Jednak nie są to pieniądze, jakie zarabiają moi koledzy.

Zapis pełnej rozmowy z Ewą Piątkowską na Ofsajd.onet.pl >>

http://www.youtube.com/watch?v=5srcwZoxXL4