Sponsorzy grupy KnockOut

Patronat medialny


 

Ci, którzy krzyczeli najgłośniej w ringu, nie mieli nic do powiedzenia. Zła krew w walce przeszkadza, lepiej mieć chłodną głowę, co udowodnili Kamil Szeremeta i Maciej Miszkiń.

Pierwszy z nich pewnie pokonał Rafała Jackiewicza, drugi nie dał szans Pawłowi Głażewskiemu, który jeszcze dzień wcześniej odgrażał się po oficjalnym ważeniu, że wytrze nim ring. Jackiewicz wiedział, że łatwo nie będzie, gdyż w umownym limicie 71 kg jeszcze nie walczył. Mistrzem Europy był w wadze półśredniej, w tej kategorii bił się też o mistrzostwo świata organizacji IBF przed kilku laty, a ostatnio znów o tytuł najlepszego na Starym Kontynencie. Ale młodszy o dwanaście lat Szeremeta, to przecież pięściarz wagi średniej, wyższy, silniejszy, a do tego mający pojęcie o walce na pięści, o czym świadczy chociażby jego amatorska kariera.

Jackiewicz ma dystans do samego siebie i świadomość, że najlepsze lata już za nim. Ale wie też, że czas finansowych żniw się nie skończył więc zapewne zobaczymy go jeszcze w ringu. A co ta wygrana oznacza dla Szeremety?

Mam nadzieję, że zdopinguje go do jeszcze cięższej pracy, by mógł się skonfrontować z czołówką tej kategorii. Najpierw w Europie, a później zobaczymy. Kamil boksować potrafi, ma w ringu chłodną głowę, ale za wcześnie jeszcze widzieć w nim gwiazdę tej dyscypliny. Na takie miano musi solidnie zapracować. Wygrana z bliskim sportowej emerytury Jackiewiczem to za mało.

Maciek Miszkiń też wie doskonale, że pokonanie słabego Pawła Głażewskiego tak naprawdę niewiele mu daje więc obiecuje, że schodzi do wagi super średniej, by tam szukać większych wyzwań. Maciek jak mało kto potrafi zadbać o właściwą dietę, więc zmiana kategorii nie będzie dla niego problemem.

Pełny tekst Janusza Pindery na Polsatsport.pl >>

http://www.youtube.com/watch?v=Pe7WdHLLj1U