Sponsorzy grupy KnockOut

Patronat medialny


 

Krzysztof Włodarczyk pokonał Taylor Mabikę i może spokojnie myśleć o walce o mistrzostwo świata WBC wagi junior ciężkiej z Ilungą Makabu. Dlaczego spokojnie? Ponieważ "Diablo" jest na takim etapie sportowej kariery, że swoje już zrobił. Pobił wiele rekordów polskiego boksu zawodowego i już nic nie musi. Ale chce i może, dlatego podejmie próbę zdobycia tytułu mistrza świata wagi junior ciężkiej po raz trzeci.

Włodarczyk z Mabiką nie błyszczał, nie wstrzelił się w punkt lewym prostym, jak przed rokiem, kiedy w Zakopanem pojedynczym ciosem złamał nos w pojedynku z Alem Sandsem. Boksował spokojnie, w sposób zrównoważony i nie podejmował dużego ryzyka, bo w jego przypadku, w tej konkretnej walce byłoby to poprostu nierozsądne. Już przed pojedynkiem z Mabiką oficjalnie potwierdzono, że "Diablo" oraz Makabu zostali wyznaczeni do walki o mistrzowski pas WBC. Włodarczyk od początku w tym pojedynku nie mógł zyskać niczego, ale mógł stracić wszystko. Po informacji o nominacji ze strony federacji WBC, presja stała się jeszcze większa.

"Diablo" wyszedł do ringu skoncentrowany i momentami miał wielką ochotę się otworzyć, bo pomimo tego, co często można przeczytać w internecie, Włodarczyk otrzymuje bardzo dużo sympatii oraz życzliwości od kibiców w każdej polskiej arenie, w której się pojawia. Kameralny charakter gali w Zakopanem tego zmienił. Doping dla Polaka był głośny i na pewno dla niego odczuwalny. Włodarczyk chce się odwdzięczyć i dać kibicom coś więcej. Tak jak w pierwszej rundzie walki z Mabiką, kiedy trafił lewym sierpowym, dostrzegł, że rywalowi mocno zaszumiało w głowie i rozpoczął polowanie na kończący cios. Szybko wrócił jednak do spokojniejszego boksu po uwagach ze strony trenera Fiodora Łapina oraz bardzo aktywnego wokalnie w Zakopanem promotora Andrzeja Wasilewskiego.

Uwagi o uspokojeniu boksu i skoncentrowaniu się na ciosach prostych były z resztą słuszne, bo ryzyko w takiej walce było Włodarczykowi niepotrzebne. To był dla niego trudny sportowo rok. Ryzykował bardzo dużo, ale przede wszystkim w marcu, kiedy wychodził do walki z Alexandru Jurem z listą urazów tak długą, że gdyby nie był profesjonalnym sportowcem, to pewnie przez kilka tygodni w takim stanie nikt nie wypuściłby go ze szpitala. "Diablo" nie tylko z walki się nie wycofał, ale z jedną sprawną nogą i mając do dyspozycji zaledwie jedną, nie do końca sprawną rękę, wygrał walkę bez żadnych wątpliwości.

Ryzyko się opłaciło, ponieważ aktywność Włodarczyka została doceniona i zaowocowała wysoką pozycją w rankingu federacji WBC. Warto przypomnieć, że "Diablo" został przez WBC uznany czwartym najlepszym pięściarzem w historii wagi junior ciężkiej. Teraz stanie przed szansą, żeby ponownie wywalczyć pas tej organizacji i dopisać kolejne rekordy do swojego bogatego dorobku. Włodarczyk to najmłodszy w historii polskiego boksu zawodowy mistrz świata i rekordzista pod względem stoczonych walk mistrzowskich pod polską flagą. To pierwszy Polak, który dwukrotnie wywalczył pas mistrza świata w tej samej kategorii wagowej. Łącznie dzierżył tytuły mistrza świata przez blisko pięć lat i to także rekord wśród zawodników boksujących pod polską flagą. Ciężko powiedzieć, kiedy będziemy mieli kolejnego pięściarza o takich osiągnięciach.

W sobotę Włodarczyk boksował po raz pierwszy od przebytych wiosną zabiegów kolana oraz ręki. A to i tak nie wszystkie urazy, z którym Polak cały czas się zmaga. "Diablo" to jak na warunki polskiego boksu zawodowego luksusowy sportowy samochód. Wczorajszy występ był okazją do zrobienia przeglądu, sprawdzenia które kości najmocniej trzeszczą i które zawory wymagają regulacji. Polak w pojedynku z Makabu nie będzie faworytem i to jasne, że musi zaboksować zupełnie inaczej niż w Zakopanem, żeby myśleć o sukcesie. To być może będzie jeden z ostatnich wielkich wyścigów, w którym "Diablo" wystartuje. Nie ma jednak wątpliwości, że jak wiele nie byłoby deklaracji, że sobotnia walka pozwalała niektórym osobom zwalczyć bezsenność, to gdy przyjdzie dzień pojedynku z Makabu, nawet najwięksi malkontenci zasiądą przed telewizorami.

Sama gala w Zakopanem wypadła naprawdę dobrze i śmiało można powiedzieć, że średnia umiejętności zaprezentowanych w niej przez polskich pięściarzy, była najwyższa spośród imprez, które w ostatnich tygodniach odbywały się na polskich ringach. Kamil Bednarek zdominował rywala, który był koszmarem dla wielu Polaków i rozbudził oczekiwania kibiców. Przemysław Zyśk złamał rywala, który był nie do złamania do tej pory dla nikogo. Mateusz Tryc w zaledwie dziewiątym zawodowym występie zdał naprawdę trudny test, a Fiodor Czerkaszyn potwierdził, że wkrótce to jego nazwisko będzie umieszczane w walkach wieczoru. Włodarczyk nie zachwycił, ale zrobił co do niego należało. Walka z Makabu będzie piekielnie trudnym wyzwaniem, ale kto kilka lat po walce Krzysztofa Głowackiego z Taylorem Mabiką z pełnym przekonaniem wróżył mu zdobycie tytułu mistrza świata?