Sponsorzy grupy KnockOut

Patronat medialny


 


24 czerwca na gali Polsat Boxing Night 7 w Gdańsku dojdzie do rewanżowej walki pomiędzy Norbertem Dąbrowskim (20-6-1, 8 KO) i Robertem Talarkiem (17-12-2, 11 KO). Pięściarze po raz pierwszy spotkali się w marcu 2015 roku - wówczas niejednogłośnie na punkty wygrał "Noras".

Dąbrowski w tym roku boksował raz, pokonując przed czasem Michała Graszka w pierwszym występie od czasu porażki z oficjalnym pretendentem WBC wagi półciężkiej Eleiderem Alvarezem. Bardzo aktywny w ubiegłym roku (6 walk) Talarek od grudnia nie wyszedł jeszcze do ringu. 

Głównym wydarzeniem czerwcowej gali będzie pojedynek byłego mistrza wag półciężkiej i junior ciężkiej Tomasza Adamka (50-5, 30 KO) z Solomonem Haumono (24-3-2, 21 KO).

Add a comment

Norbert Dąbrowski (20-6-1, 8 KO) znokautował w pierwszej rundzie Michała Graszka (6-6, 4 KO) na gali grupy Fight Events w Żyrardowie. Pojedynek zakończył się po celnym ciosie z lewej ręki pięściarza z Warszawy. Dąbrowski tym samym udanie wrócił na ring po ubiegłorocznej porażce z Eleiderem Alvarezem.

Podczas tej samej gali drugie zawodowe zwycięstwo odniósł Kamil Gardzielik (2-0, 1 KO), który wygrał przed czasem z Kasjanem Inglotem (0-1, 0 KO). Polak przeważał od pierwszego gongu, a walka skończyła się w trzeciej rundzie.

W zawodowym debiucie zwyciężyła także Paulina Raszewska (1-0, 0 KO), która pokonała niejednogłośnie na punkty Bojanę Libiszewską (5-20, 1 KO). Po czterech wyrównanych rundach dwóch sędziów punktowało dla Raszewskiej 40-36 i 39-37, zaś trzeci wskazał na zwycięstwo Libiszewskiej 39-37.

Add a comment

Dziś na gali w Żyrardowie po przegranym boju z challengerem WBC wagi półciężkiej Eleiderem Alvarezem na ring powróci Norbert Dąbrowski (19-6-1, 7 KO). Popularny "Noras" nie kryje, że starcie z Michałem Graszkiem (6-5, 4 KO) ma pomóc mu w odbudowaniu rekordu przed kolejnymi wielkimi wyzwaniami, ale jednocześnie zaznacza, że nie lekceważy swojego rywala.

Transmisja z gali : godz. 20.30 - Polsat Sport Fight, godz. 22.55 - Polsat Sport

Add a comment

Michał Graszek (6-5, 4 KO) będzie rywalem Norberta Dąbrowskiego (19-6-1, 7 KO) 17 marca na gali Friday Night w Żyrardowie - poinformowała organizująca imprezę grupa Fight Events. Dla popularnego "Norasa" piątkowy występ będzie powrotem na ring po grudniowej porażce z challenerem WBC wagi półciężkiej Eleiderem Alvarezem.

W pojedynku wieczoru gali w Żyrardowie boksujący w kategorii ciężkiej Siergiej Werwejko (5-0, 3 KO) stanie naprzeciw doświadczonego Brazylijczyka Marcelo Luiza Nascimento (22-14, 19 KO), znanego polskim kibicom z zaciętego boju z Mariuszem Wachem. 

Ponadto Jordan Kuliński (3-0-1, 1 KO) spotka się z Piotrem Podłuckim (4-0, 2 KO) w "walce o wszystko", Kamil Gardzielik (1-0, 0 KO) skrzyżuje rękawice z Aleksandrem Kulbaniokiem (5-3, 2 KO), a Paulina Raszewska zadebiutuje na zawodowych ringach bojem z Bojaną Lubiszewską (5-19, 1 KO)

Kup bilet na galę w Żyrardowie, ceny już od 25 PLN >> 

Add a comment

Norbert Dąbrowski (19-6-1, 7 KO) przebywa w Niemczech, gdzie odbywa mocne sesje sparingowe przed zaplanowaną na 17 marca galą w Żyrardowie. 28-latek z Warszawy buduje formę, sparując m.in. ze swoim byłym rywalem Dominikiem Boseselem, aktualnie klasyfikowanym na 2. pozycji w rankingu WBO wagi półciężkiej.

- Z dnia na dzień moja forma jest coraz lepsza i dzięki takim wyjazdom mogę rozwijać się boksersko - zapewnia "Noras".

Dąbrowski w ubiegłym roku stoczył cztery walki z dobrymi rywalami, notując remis z Jordanem Kulińskim, wygraną z Markiem Matyją oraz porażki z Pawłem Stępniem i challengerem do pasa WBC wagi półciężkiej Eleiderem Alvarezem. 

Główną atrakcją gali w Żyrardowie będzie pojedynek w kategorii ciężkiej z udziałem niepokonanego Siergieja Werwejki (5-0, 3 KO) i ostatniego oponenta Mariusza Wacha - Brazylijczyka Marelo Luisa Nascimento (22-14, 19 KO). W innym ciekawym starciu rękawice skrzyżują Jordan Kuliński (3-0-1, 1 KO) i Piotr Podłucki (4-0, 2 KO).

Kup bilet na galę w Żyrardowie, ceny już od 25 PLN >> 

Add a comment

17 marca na gali w podwarszawskim Żyrardowie na ring powróci Norbert Dąbrowski (19-6-1, 7 KO) - poinformował promotor imprezy Marcin Piwek, szef grupy Fight Events. Rywal popularnego "Norasa" nie jest jeszcze znany. 

Dąbrowski w ubiegłym roku stoczył cztery walki z dobrymi rywalami, notując remis z Jordanem Kulińskim, wygraną z Markiem Matyją oraz porażki z Pawłem Stępniem i challengerem do pasa WBC wagi półciężkiej Eleiderem Alvarezem. 

Główną atrakcją gali w Żyrardowie będzie pojedynek w kategorii ciężkiej z udziałem niepokonanego Siergieja Werwejki (5-0, 3 KO) i ostatniego oponenta Mariusza Wacha - Brazylijczyka Marelo Luisa Nascimento (22-14, 19 KO). W innym ciekawym starciu rękawice skrzyżują Jordan Kuliński (3-0-1, 1 KO) i Piotr Podłucki (4-0, 2 KO).

Oficjalny plakat gali w Żyrardowie >>

Add a comment

Czytaj więcej...

ŁączyNasPasja: Minęło już trochę czasu od Twojego pojedynku z Alvarezem. Jak z perspektywy czasu oceniasz swój występ?
Norbert Dąbrowski: Oceniam go bardzo dobrze. Uważam, że wygrałem ten pojedynek. Zadawałem więcej ciosów, które były celniejsze. Jestem bardzo zadowolony. Nie ma tutaj mowy o porażce. Wyrzuciłem to słowo ze swojego słownika.

Bardzo wiele osób chwaliło Twoją postawę w tej walce. Nikt chyba publicznie nie napisał, że zawalczyłeś słabo?
No nie było chyba nikogo takiego. To był naprawdę bardzo dobry pojedynek. Telewizja kanadyjska nagrywała tą walkę i mam nadzieję, że niedługo kibice w Polsce będą mogli obejrzeć zapis mojego starcia z Alvarezem. Wtedy każdy upewni się co do tego, że byłem lepszy. Po walce podchodzili do mnie kanadyjscy kibice i mówili mi, że to ja wygrałem walkę.

To czego brakowało, żeby go jednak znokautować?
Hmmm… może celności? Miałem raz taki moment w czwartej rundzie, kiedy uderzyłem go lewym prostym po zakroku na brodę i widziałem, że aż "zatańczył na nogach", zachwiało nim, ale potem już nie udało mi się tego powtórzyć. Ciężko jest znokautować zawodnika, który jest numerem jeden na świecie w rankingu WBC. Niestety się nie udało.

Sam podkreślasz, że zmieniłeś się bardzo mentalnie. Czym jest to spowodowane?
Mam wokół siebie odpowiednich ludzi. Bardzo pomaga mi Filip Bątkowski, który był cutmanem w moim narożniku. Jest w moim zespole. On jest takim trenerem mentalnym. Nastraja mnie do walk. Bardzo mi to pomaga i wprowadza fajną atmosferę. Poza tym, mój trener Krzysztof Drzazgowski również przekazuje bardzo pozytywną energię. Te osoby zmieniły moje nastawienie do życia zarówno sportowego jak i prywatnego.

Ty masz jakąś "kosę" z Darkiem Sękiem teraz?
Nie. To, że powiedziałem, że mógłbym stoczyć z nim pojedynek, to tylko dlatego, że jest to zawodnik, z którym sportowo chciałbym rywalizować. Jest wysoko w rankingach i boxrecu. Normalnie się kolegujemy, a to, że wyszlibyśmy do ringu to tylko nasza praca. Ta ewentualna rywalizacja miałaby tylko wymiar sportowy. Poza tym, toczyliśmy już pojedynki jako amatorzy i nie zepsuło to naszych relacji koleżeńskich.
To był słaby rok dla polskiego boksu zawodowego. Jest natomiast taki pięściarz jak Robert Talarek, który odnosi zwycięstwa z dobrymi rywalami, a praktycznie tylko nieliczni mogą usłyszeć o jego sukcesach.

Co jest Twoim zdaniem przyczyną, że tak mało o nim słychać?
Wydaje mi się, że brakuje promocji. Przy dobrym promotorze i menadżerze mogłoby być o Robercie głośno. To jest "facet z jajami", bierze wszystkie pojedynki, nie patrzy na to, czy rywal jest słaby czy mocny, jedzie, boksuje, robi swoją robotę. Teraz udało mu się zdobyć pas, także gratuluję mu bardzo. Musi być lepiej promowany, bo sportowo niczego mu nie brakuje w stosunku do pięściarzy, którzy są wywindowani w rodzimych mediach.

Zacząłeś jak miałeś 13 lat. Pamiętasz swoje pierwsze przyjście na salę treningową?
Jasne, że pamiętam. Towarzyszyło mi uczucie wielkiej ciekawości. Jak po raz pierwszy zobaczyłem salę treningową, to zakochałem się od pierwszego wejrzenia. Od razu złapałem bakcyla na uprawianie boksu. Za każdym razem nie mogłem się doczekać następnego treningu. Tam był taki charakterystyczny smród, a miejsce samo w sobie było kultowe, bowiem tam szkolili się najlepsi w historii polskiego boksu, z Panem Jerzym Kulejem na czele.

Gdzie zaczynałeś?
Zaczynałem w Gwardii Warszawa. Klub się mieścił na Hali Mirowskiej. Moim trenerem był Roman Misiewicz. Z Maćkiem Sulęckim znamy się od naszego pierwszego kroku bokserskiego, ponieważ zaczynaliśmy u tego samego trenera.

Jako młody chłopak byłeś bardzo mocno zapatrzony w postać z filmu Rocky?
Zapatrzony w ten film byłem jeszcze przed pierwszym przyjściem na salę treningową. Na pewno ta postać grana przez Sylvestra Stallone, był to też jeden z głównych powodów, dla których chciałem uprawiać boks. Chodziłem po domu w szlafroku i robiłem walkę z cieniem. Ojciec się ze mnie śmiał i mówił, że Rocky to jest tylko film i wszystko jest udawane. Powiedział, że ma znajomego trenera i weźmie mnie na prawdziwe zajęcia. Od razu się zgodziłem i nie mogłem się doczekać, kiedy mnie tam zaprowadzi.

Jak po latach patrzysz na te pojedynki głównego bohatera z Apollo Creedem, gdzie coś takiego, jak garda w ogóle nie obowiązywało?
Śmieszy mnie to dzisiaj. To było jednak kręcone wiele lat temu. Fajna historia filmowa. Jak ktoś nie ma pojęcia o boksie, to może pomyśleć, że tak właśnie wygląda ten sport. Mimo, że znam ten film prawie na pamięć, to zawsze chętnie go oglądam.

Czy to prawda, że Ty musiałeś mieć dobre wyniki w nauce, żeby w ogóle trenować?
Tak było. Miałem taką umowę z rodzicami, że jak zawalę szkołę, to kończą się automatycznie treningi. Starałem się osiągać takie wyniki w nauce, żeby móc boksować. Raczej mi to wychodziło.

Cały wywiad z Norbertem Dąbrowskim na laczynaspasja.pl >>

Add a comment

Norbert Dąbrowski (19-6-1, 7 KO) wyznał w magazynie sportów walki "Puncher", że bardzo chętnie zmierzyłby się w najbliższych miesiącach z Dariuszem Sękiem (28-2-2, 8 KO). Pięściarze długo trenowali wspólnie z Andrzejem Gmitrukiem, ale jakiś czas temu ich drogi się rozeszły.

- Mnie interesują wyzwania sportowe. Darek jest takim wyzwaniem, jest moim kumplem, ale to jest nasz zawód. Jeśli kasa będzie się zgadzała, to dlaczego nie? Dowiemy się, kto jest lepszym sportowcem - przekonuje Dąbrowski, który w październiku niespodziewanie pokonał w pojedynku rewanżowym Marka Matyję i na razie nie myśli o trzecim pojedynku z wrocławianinem.

- Mieliśmy rewanż: wygrałem, więc trzecia walka kompletnie mnie nie interesuje. To, co było w ringu, zostało wyjaśnione. Jestem teraz lepszym zawodnikiem. Ja toczę wyrównany bój z Alvarezem, a on męczy się na punkty z Fedotovsem. Sportowo to nie ma dla mnie żadnego sensu - twierdzi Dąbrowski.

Pełna treść artykułu na Polsatsport.pl >>

Add a comment

Osiemnaście miesięcy temu Norbert Dąbrowski (19-6, 7 KO) wychodził na ring w Krynicy Zdroju, przegrywając z pięściarzem, mającym na koncie jedną zawodową walkę. Sobotniego popołudnia w Casino de Montreal "Noras" walczył jak równy z równym z Eleiderem Alvarezem (21-0, 10 KO)... numerem 1 światowego rankingu World Boxing Council. Dąbrowski ma 28 lat i szansę na nowy początek kariery. Lepszego wejścia smoka niż walka, jaką dał z Alvarezem nie mógł mieć. Najważniejsze tego nie zmarnować.

Kiedy Yvon Michel, promotor Eleidera Alvareza (a przy okazji mistrza świata WBC Adonisa Stevensona), zdecydował się zaproponować walkę Dąbrowskiemu, wybór był prosty. Leworęczny Polak, który nigdy nie przegrał przez KO - da dobrą walkę, może przewalczy 4-5 rund, a później kanadyjski Kolumbijczyk pokaże coś efektownego i będzie promocja. Dla "Norasa" sprawa też była prosta: jest w trybie treningowym, walczył niedawno, i nie tylko można zarobić, ale pokazać się nie tylko z anonimowym rywalem za gotówkę, ale z liderem rankingu WBC. W tym pierwszym wypadku można "tylko" zyskać kasę. W tym drugim, coś znacznie cenniejszego - reputację. Dąbrowski zgarnął obie pule.

Gala i walka Alvarez-Dąbrowski w Casino de Montreal była od poczatku przygotowywana jako promocyjny rozbieg do dalszych walk Kolumbijczyka. Bez bezpośredniej transmisji telewizyjnej, dla 600 wybranych, zaczynająca się o dwunastej w południe. W ostatniej chwili zapadła decyzja by walkę - z perspektywy stołu głównego promotora i gościa numer 1 gali, byłego mistrza świata Luciana Bute - pokazywać za pośrednictwem Facebooka. Za dużo widać nie było (czasami przemykał kelner), ale jedno było widać na pewno - "Noras" wiedział, po co przyleciał z Warszawy: żeby wygrać.

Spokojna obrona, szukanie szansy w kontratakach, bolesne testowanie korpusu Alvareza (komentarz Artur Szpilki: "Myślałem, że Alvarez wypluje wątrobę...") - było wszystko, czego... miało w Montrealu nie być. "Nie ma szans, żeby to była jakakolwiek walka. Alvarez ma w 2017 walczyć o tytuł z Adonisem Stevensonem, może nawet z Andre Wardem o wszystko w wadze półciężkiej" - pisał specjalista jednej ze stron bukamcherskich. Jego notowania? Za 100 dolarów postawione na zwycięstwo Dąbrowskiego, do wzięcia było... 3,5 tysiąca.

Punktacja sędziów - szczególnie dwójki dającej Alvarezowi zwycięstwo 99-91 oraz 98-92 - jest kompromitująca. Nawet nie chodzi o moją opinię czyli kogoś oglądającego walkę z fatalnej perspektywy Facebooka, ale nawet kilku moich kanadyjskich kolegów po fachu, będąc na sali, widziało inny przebieg głównego pojedynku wieczoru. Bezcenny jest nagrany na żywo komentarz wspomnianego już Bute, zapytanego o werdykt przed kamerą, jeszcze przed ogłoszeniem decyzji sędziów. Wielokrotny mistrz świata wagi superśredniej, zaraz po zakończeniu walki mówi o tym, że Alvarez "stawiam, że wygrał ją 1-2 punktami u dwóch sędziów, remis u trzeciego". Dziś ten sam Bute był z Alvarezem na konferencji prasowej, zapowiadając ich walkę, 24 lutego, w tym samym Montrealu. Trochę się na boksie zna.

We wstępie napisałem, że to jest szansa na nowy początek dla Norberta. Jego opiekunowie, trenerzy na pewno zdają sobie sprawę z faktu, że najważniejsze po bardzo dobrej walce z numerem 1 światowego rankingu, będzie formę z Kanady powtórzyć w kolejnych walkach. Iść, dosłownie i w przenośni, za ciosem. I jeszcze jedna uwaga. Wiele oklasków dostał od dziennikarzy kanadyjskich Damian Mielewczyk (10-3, 7 KO), który poszedł w Montrealu na wojnę z faworytem kibiców, Francisem Lafreniere (13-5, 7 KO). Przegrał na punkty, ale była bitwa jak w budce telefonicznej, dobrze się to wszystkim oglądało. Polak potrafi.

Add a comment

Oficjalny pretendent do tytułu mistrza świata WBC wagi ciężkiej Eleider Alvarez (21-0, 10 KO) pokonał jednogłośnie na punkty Norbert Dąbrowskiego (19-6-1, 7 KO) na gali w Montrealu.

Walka miała dosyć wyrównany przebieg. Na początku przewagę uzyskał Alvarez, ale Polak miał swoje dobre momenty. Dąbrowski często trafiał na tułów i starał się odpowiadać na każdy atak Kolumbijczyka.

W drugiej połowie pojedynek bardzo się wyrównał, ale po dziesięciu rundach sędziowie punktowali 99-91, 98-92 i 97-93 dla Alvareza, który 24 lutego skrzyżuje rękawice z byłym czempionem kategorii super średniej Lucianem Bute.

Add a comment